Rozdział 4

1.1K 70 3
                                    

*Perspektywa Alec'a*

Przez całą noc nie mogłem spać. Nie wiedziałem czy to co widziałem jest prawdą. Clary mnie pocałowała i się zarumieniła?! Wstałem ledwo żywy z łóżka. Wziąłem odświeżający prysznic i założyłem granatową koszulę oraz ciemne jeansy. Wyszedłem z domu bez śniadania.

Po jakimś czasie dotarło do mnie dokąd zmierzam. Odwróciłem się i już miałem wyjść przez bramę, kiedy usłyszałem czyjś krzyk.

- Alec! - odwróciłem się słysząc swoje imię.

Cholera! Jonathan.

- Dokąd uciekasz? - spytał dziwnym głosem. Patrzył na mnie jak jakiś seryjny morderca, na dodatek z tym dziwnym uśmieszkiem.

- Coś ty taki szczęśliwy?

- Ja pierwszy zapytałem.

Złapał mnie za ramie i zaczął ciągnąć w stronę posiadłości. Próbowałem się wyrwać, ale niezbyt mi to wychodziło. Weszliśmy do jego domu.

- Zrobiłeś już coś? - spytał nagle, puszczając moje ramię.

- W sensie?

- Zamierzasz odbić mu Clary, czy nie?

Spojrzałem na niego zdezorientowany. Czyli on wie?

- Oczywiście, że wiem. Wróciła cała czerwona w nocy, nie wiem co zrobiłeś, ale rób tak dalej - uśmiechnął się i poszedł na górę.

- Cześć Alec - usłyszałem za sobą anielski głos.

Odwróciłem się, a moje serce na chwilę się zatrzymało. Clary wyglądała jak nie ona. Miała na sobie czarną zwiewną sukienkę z koronki, do tego ciemnoniebieską marynarkę i tego samego koloru niewysokie szpilki. Jej włosy były upięte w niedbałego warkocza. Miała lekki makijaż.

- Może być? - spytała obracając się wokół własnej osi.

- Co to za okazja?

- Tata ma dzisiaj naradę z Clave, a ja muszę odebrać jakieś ważne dokumenty z instytutu w Londynie - odpowiedziała wchodząc do kuchni.

Poszedłem za nią i usiadłem przy blacie. Postawiła przede mną kubek z kawą.

- Nie mogą przysłać ognistej wiadomości? - spytałem.

Bardzo rzadko zdarza się, aby trzeba było odbierać dokumenty. Można je, przecież bardzo szybko wysłać.

- Podobno to coś bardzo ważnego - oparła się o blat.

- Nie przeszkadzają ci te ciuchy?

- Oczywiście, że mi przeszkadzają. Tata mi pozwolił jechać normalnie, ale jak Jon mnie zobaczył to powiedział, że albo ubiorę się ładnie albo... Zresztą to nieważne - była wyraźnie zawstydzona.

Jej policzki oblały się delikatnym rumieńcem. Ciekaw jestem co takiego powiedział jej Jonathan, trudno potem się tego dowiem.

*Perspektywa Clary*

Wylądowałam niedaleko rodzinnej posiadłości Jace'a. Jak się okazało musiałam odebrać tylko jedną niewielka teczkę. Nie mam pojęcia o co chodzi, ale powoli zaczynam się martwić. Ta sytuacja niezbyt dobrze się zapowiada.

Chciałam odwiedzić Jace'a i z nim porozmawiać.

Jednak to co zobaczyłam wstrząsnęło mną. Podeszłam niepewnie i położyłam dłoń na pniu drzewa. Jace szedł z jakąś tlenioną blondyną, trzymając ją za rękę. Kiedy zniknęli za drzwiami posiadłości, postanowiłam sprawdzić, czy moje przypuszczenia się sprawdzą.

Ze łzami w oczach spróbowałam otworzyć drzwi, te jednak były zamknięte. Szybko narysowałam runę otwarcia. Weszłam cicho do środka i od razu rzuciły mi się w oczy czerwone szpilki. A więc to tak.

Stanęłam w drzwiach salonu i pozwoliłam łzom popłynąć.

- Dobrze się bawisz? - warknęłam.

Jace jak oparzony odskoczył od pół nagiej dziewczyny i spojrzał na mnie w szoku.

- Clary ja...

Ściągnęłam jego rodzinny pierścień i rzuciłam nim o podłogę.

- Daj go tej swojej dziwce! - krzyknęłam wybiegając z pomieszczenia.

Nie zważając na jego krzyki zaczęłam jak najszybciej biec w stronę domu. Jak on mógł mi to zrobić? Tylko dlatego, że nie chciałam się z nim przespać musiał mnie zdradzić? Jonathan miał rację.

Wbiegłam cała zapłakana do domu, kiedy tylko zobaczyłam tatę podbiegłam do niego i wtuliłam się w jego klatkę piersiową. Nie mogłam powstrzymać szlochu ani drżenia ciała. Tata objął mnie mocno.

- Córeczko co się stało? - spytałam, delikatnie głaszcząc mnie po włosach.

- Jace mnie zdradził! - wyszlochałam.

Jedyne co usłyszałam to dźwięk przewracanego krzesła i głośne trzaśnięcie drzwiami.

Miasto CierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz