Rozdział 14

709 40 3
                                    

*Perspektywa Alec'a*

Minęły trzy dni od porwania Clary. Wciąż nie mogę uwierzyć, że Sebastian okazał się demonem. Valentine już prawie odchodzi od zmysłów. Nie może sobie darować, że nie zorientował się kim jest Sebastian. Na dodatek sam Magnus nie jest w stanie wyjaśnić, jakim cudem to ukrywał.

- Magnus, cholera! Ile to jeszcze potrwa?! - krzyknął Jonathan.

Od trzech dni nie spał. Ciągle chodzi wściekły, zresztą jak my wszyscy. Całe Alicente zostało postawione na nogi. Każdy szuka sposobu na odnalezienie jej.

- Przeszukałem wszystkie księgi jakie posiadam, a nawet więcej! Nie wiem gdzie on mógł się podziać - złapał się z bezsilności za włosy i zaczął nimi targać.

- Przemyślmy to jeszcze raz. Musi być jakieś miejsce gdzie mógł ją zabrać. Może jakaś posiadłość? Ruiny jakiegoś instytutu? Kościoła? Musi być jakieś powiązanie! - oznajmiła Isabell.

- I jest - Valentine aż wstał, patrząc ze wściekłością na żonę.

- Gdzieś ty się podziewała?! Nasza córka została porwana, a ty jak gdyby nigdy nic znikasz! - krzyknął wściekły.

- Już jestem. A wy zamiast siedzieć i nic nie robić, powinniście po nią iść.

- Nawet nie wiemy gdzie jest! - prychnął Jonathan, wtulając się w Isabell.

- Uspokójcie się wszyscy, tak jej nie pomożemy! Co pani miała na myśli mówiąc, że jest jakieś powiązanie? - spytałem w końcu, starając ich trochę uspokoić. Kłótnia w niczym nam nie pomoże.

- Sebastian jest przeklętą istotą. Nigdzie nie pasował, nie ma w swoim wieloletnim istnieniu żadnego celu. Zrobi wszystko, aby poczuć jakiekolwiek uczucia. Więc jeśli się nie pośpieszycie zabije ją, o ile już tego nie zrobił.

Zanim się obejrzałem Valentine ją spoliczkował.

- Ty się nazywasz matką?! Czy ona cie w ogóle obchodzi?! Pewnie jej śmierć byłaby ci na rękę - pierwszy raz widziałem go tak wściekłego. Obrzucił ją jeszcze pogardliwym spojrzeniem i wyszedł, jak sądzę po broń.

- Jocelyn, gdzie ona może być? - spytał w końcu Magnus.

- Ruiny starego paryskiego instytutu są jedynymi jakie pozostały. Tam powinni być.

Nie czekając szybko poszedłem po broń. Chciałem jak najszybciej ją przytulić. Nie wiedziałem czy znała prawdę o Sebastianie, ale wiedziałem, że nawet jeśli by ją znała to komuś by o tym powiedziała. Nie mogła przecież czegoś takiego ukrywać.

Po kilkunastu minutach byliśmy już gotowi do przejścia przez portal. Czułem buzującą w moich żyłach adrenalinę. Oby tylko jej nic nie było.

*Perspektywa Jonathana*

Kiedy w końcu wylądowaliśmy przed instytutem, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że coś się wydarzy.

- To nie wygląda na ruinę - mruknęła Jocelyn. Po tym co powiedziała, nie będę w stanie więcej powiedzieć, że jest moją matką. Zachowuje się tak jakby nic jej nie obchodziło.

- Rozdzielimy się, wyczuwał jej niewielką energię. Albo on nie jest w stanie już jej ukryć, albo ona jest tak słaba - rzekł Magnus.

Wyciągnąłem miecz i się rozdzieliliśmy. W korytarzach unosił się zapach krwi. Wnętrze jednak wyglądało na całkowicie nowe. Tak jakby nikt nigdy nie zniszczył tego instytutu co więcej jakby nigdy nikt z niego nie korzystał.

Słysząc odgłos walki, już wiedziałem, że go znaleźli. Zawróciłem i zacząłem biec w kierunku, z którego dochodził dźwięk.

Miasto CierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz