Rozdział 5

1K 59 3
                                    

*Perspektywa Alec'a*

Głośne walenie w drzwi, wyrwało mnie z zadumy. Powili wstałem z kanapy i odłożyłem książkę na stolik. Otworzyłem drzwi i stanąłem jak wryty widząc Jace'a. Był cały posiniaczony, a z jego nosa ciekła krew. Zanim zdarzyłem zareagować, wszedł pospiesznie do środka, zamykając drzwi.

- Co ci cię stało? - spytałem, pomagając mu dojść do salonu.

- Jonathan mnie zaatakował - wychrypiał.

Nie zdążyłem nic powiedzieć, kiedy do salonu wpadł wściekły Jonathan. Jeszcze nigdy nie widziałem go tak złego. Siłą musiałem odciągnąć go od Jace'a, kiedy się na niego rzucił.

- Alec puść mnie! Zabije gnoja! - krzyknął.

Ja wiedziałem, że on jest silny no, ale nie że aż tak. Ledwo udawało mi się go trzymać.

- O co chodzi? - spytałem.

- Nie pochwalił ci się? Ta gnida zdradziła Clary!

Zdradził Clary? Jak najszybciej go puściłem i nie patrząc na nich wybiegłem z domu. W głowie krążyła mi jedna myśl. Teraz nic nie stoi mi na przeszkodzie. Może nie było to zbyt właściwe w tej sytuacji, w której się znaleźliśmy, ale nie potrafiłem myśleć o niczym innym.

Wbiegłem do posiadłości Morgensternów. Jej ojciec spojrzał na mnie zbolałym wzrokiem. Szybko wbiegłem po schodach i stanąłem przed jej drzwiami.

Ostrożnie wszedłem do środka.

Czułem jak moje serce zaczyna boleć. Widok jej łez był dla mnie nie do zniesienia. Leżała zapłakana na łóżku. Poprawiła się na poduszce, nawet na mnie nie patrząc.

Ostrożnie podszedłem do niej i położyłem się obok niej. Szybko się odwróciła i wtuliła w moją klatkę piersiową. Objąłem ja mocniej i zacząłem uspokajająco głaskać ją po głowie. Minęło kilkanaście minut zanim się uspokoiła.

- Zostaniesz ze mną? - spytała tak cicho, że ledwo ją usłyszałem.

- Zostanę tak długo jak będziesz tego chciała - szepnąłem, całując ją w czoło.

*Perspektywa Clary*

Obudziłam się czując mocny zapach świeżo parzonej kawy. Leniwie otworzyłam oczy i zobaczyłam Alec'a. Miał mokre włosy. Stawiał tacę ze śniadaniem na szafce przy łóżku. Podniosłam się i przetarłam oczy. Z jakiegoś powodu nie czułam do Jace'a jakiegoś wielkiego żalu. To prawda zdradził mnie, ale nasz związek już nie wyglądał tak jak kiedyś. To już nie była miłość lecz przyzwyczajenie. Właściwie to cieszyłam się, że w taki sposób się to skończyło.

- Jak się czujesz? - głos mojego przyjaciela, pozwolił mi się otrząsnąć.

- Lepiej.

Usiadł obok mnie. Nie mogąc się powstrzymać, przytuliłam się do niego. Poczułam przyjemne ciepło. Po chwili jednak usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju. Odsunęłam się od Alec'a i spojrzałam na mojego brata. Podszedł do nas i usiadł po mojej drugiej stronie. Jego uśmiech wyrażał wszystko.

- Jestem z ciebie dumny siostrzyczko - oznajmił uradowany, przytulając mnie.

Mogłam się tego spodziewać.

- Zdaję sobie z tego sprawę - mruknęłam z lekkim uśmiechem.

- No widzisz Alec? Twoja obecność naprawdę dobrze na nią działa.

Czułam jak się rumienie. Nie musiał tego mówić.

- Może ja się najpierw przebiorę.

Wstałam i wzięłam pierwsze leprze ubrania z szafy. Weszłam do łazienki i oparłam się plecami o drzwi. Spojrzałam na to co wzięłam i westchnęłam. Niezbyt dobry wybór, no ale nie mogę teraz iść i tego wymienić. Szybko zdjęłam z siebie ubranie i założyłam czyste ciemne rurki z dziurami i bordową bluzkę hiszpankę. Oczywiście musiałam przeprać stanik. Jakie szczęście, że bieliznę trzymam w łazience.

Stanęłam przed lustrem i zaczęłam rozczesywać włosy. Co mi strzeliło do głowy, aby zachować ciuchy od Isabell? A już wiem, przecież większa część mojej szafy to ciuchy od niej. Musze chyba poprosić Sebastiana, aby przyniósł mi coś normalnego.

Miasto CierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz