Rozdział 9

797 50 8
                                    

*Perspektywa Jonathana*

Zirytowany stałem przed szafą. Czy Magnus naprawdę musiał pozamieniać mi wszystkie koszule? Przeszukałem już prawie całą szafę. Nigdzie nie ma żadnej białej koszuli. Czyli muszę wybrać coś innego. Cholera. Nagle usłyszałem jak ktoś gwałtownie otwiera drzwi. Odwróciłem się i zobaczyłem wściekłą Isabell. Zanim się obejrzałem, podeszła do mnie i spoliczkowała.

- Za co to? - spytałem, łapiąc się za bolący policzek.

Co jej odbiło?

- Gdzie jest ta szmata?! A ja głupia myślałam, że ci na mnie zależy, ale ty najwyraźniej jesteś taki sam jak Jace! - krzyknęła.

Teraz to już poczułem się urażony. Jak może porównywać mnie do tego kretyna?

- O kim ty mówisz? Nie zauważyłaś, że jestem tu sam i szukam koszuli?! - tym razem to ja podniosłem głos.

Uspokoiła się trochę i speszyła widząc, że nie mam na sobie koszuli. Po chwili jej wzrok powędrował na stertę ubrań, leżących na moim łóżku.

- Więc... żadnej nie podrywałeś? - spytała cicho.

- Oczywiście, że nie! Jedna tylko się do mnie dowaliła, a jak jej powiedziałem, że nie jestem zainteresowany to oblała mnie winem! Skąd w ogóle coś takiego ci przyszło do głowy?

- Ale Clary mówiła...

Czyli wszystko jasne. Ja w nią nie wierzę.

Westchnąłem, przyciągając ją do siebie.

- Naprawdę uwierzyłaś, że mógłbym kogoś podrywać, mając przed sobą tak wspaniałą i niesamowitą dziewczynę? - złapałem jej podbródek i delikatnie uniosłem. Ona jednak unikała mojego wzroku.

No kto by pomyślał, że można zawstydzić Isabell.

- Przepraszam, zachowałam się jak idiotka. Naskoczyłam na ciebie bez powodu. Mogłam się domyśleć, że to kolejna intryga.

- Czy ja wiem czy intryga. W końcu wyszło na jej.

- W sensie?

Pochyliłem się nad nią, namiętnie całując. Uśmiechnąłem się czując jak oddaje pocałunek.

No siostrzyczko możesz być ze mnie dumna.

*Perspektywa Clary*

Co tu się do jasnej cholery dzieje?! Co on tu robi? Musiałam wyglądać naprawdę dziwnie, stając z szeroko otwartymi ustami. Czy on naprawdę jest takim idiotą? Jak ktoś się zorientuje, że jest demonem to go zabiją!

- To wy się znacie? - spytał zszokowany tata.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam po prostu zszokowana, patrząc na jego chytry uśmieszek. Nie mieści mi się to w głowie. Jak on może od tak wchodzić sobie do Alicente, to samobójstwo! Może i jest bardzo silny, ale raczej nie wystarczająco, żeby pokonać całą armię Nefilim.

- Mieliśmy przyjemność już się poznać - odezwał się spokojnie.

- Jesteś skończonym kretynem - prychnęłam, łapiąc go za nadgarstek i ciągnąc go w stronę najbliższego wyjścia z ogrodu. Kiedy w końcu znaleźliśmy się wystarczająco daleko, odwróciłam się w jego stronę, wściekła.

- Czyś ty zwariował?! - krzyknęłam cicho.

Lepiej nie wzbudzać zbytniej sensacji.

- O jak słodko, smarkula się o mnie martwi - uśmiechnął się kpiąco.

- Jasne, że się martwię! Zabiją cię jak ktoś się dowie!

- Ktoś musi się pilnować, nie mogę pozwolić abyś zmarnowała sobie życie - powiedział to tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.

Kolejny raz zabrakło mi słów. Czyli on to robi po to, abym nie wybrała złego kandydata?

- Ja cie czasami nie rozumiem. Masz na siebie uważać. Jak dowiedzą się o tobie, prawda wyjdzie także o mnie.

Przytuliłam się do niego i lekko uśmiechnęłam. On jest zdecydowanie najdziwniejszą istotą na świecie. Odsunęłam się od niego i skierowałam w stronę wejścia do ogrodu. Tylko co ja teraz powiem tacie i Alecowi?

Miasto CierpieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz