Ślub i wesele odbyło się pół roku później. Kellan nie chciał aż tyle czekać ale Megan uparła się, że potrzebuje czasu na organizację. I trzeba przyznać, że świetnie jej to wyszło. Miała też cudowne osoby do pomocy. Emily, Susan, Molly i Alice czyli jej przyszła teściowa starały sie jak tylko mogły żeby ten dzień był cudowny. Kellan właściwie musiał tylko kupić sobie garnitur w czym pomógł mu brat. Resztą zajęły się kobiety co bardzo cieszyło przyszłego pana młodego.
-No, pan młody gotowy-powiedział Tom gdy skończył wiązać bratu krawat.-Chociaż już nie taki młody.. Że też Meg chciała takiego starucha jak ty...-powiedział za co dostał z łokcia w brzuch.
-Idziemy. Chyba nie wypada spóźnić się na właśny ślub co braciszku?-powiedział Kellan.
-Ej.. To nie była moja wina.. Samochód się zepsuł..
Obaj zaczęli się śmiać i wyszli z pokoju.
W tym samym czasie Susan i Emily pomagały ubrać się pannie młodej. Megan miała dość prostą, białą sukienkę na szerokich ramiączkach. Przyjaciółki przypięły jej welon i pomogły założyć buty.
-Wyglądasz ślicznie kochanie-powiedziała Emy.
-A ja za chwile zacznę płakać..-dodała Susan.
-Dziękuję wam za pomoc. Jesteście najlepsze-powiedziała Megan i dodała. Mogę na chwilę zostać sama?
Przyjaciółki kiwnęły głowami i wyszły z pokoju. Megan wyjęła z torby zdjęcie z srebrej ramce. Przedstawiało uśmiechniętą parę.
-Szkoda, że was tu nie ma..-powiedziała Megan smutno patrząc na zdjęcie rodziców.
Samotna łza skapnęła na zdjęcie.
W tej chwili do pokoju weszła Emily i powiedziała, że wszyscy już czekają.
-Niech czekają.. Chyba nie zaczną beze mnie-odpowiedziała Megan i uśmiechnęła się-chociaż z Kellanen to nigdy nic nie wiadomo... Lepiej chodźmy..
Gdy kobieta weszła do ogrodu goście wstali. Na końcu, razem z pastorem i świadkami stał Kellan.Wyglądał zjawiskowo. Dopasowany garnitur i krawat, dobrze ułożone włosy.. Tak, Megan musiała przyznać, że jej mąż to najprzystojniejszy mężczyzna na świecie.
Wolnym krokiem ruszyła do ołtarza. Marcus zaproponował nawet, że może ją tam odprowadzić zamiast jej taty ale Megan uznała, że woli iść sama.
Gdy dotarła i stanęła u boku Kellana ten natychmiast schylił się i ja pocałował.
-Spokojnie młodzieńcze.. Jeszcze nie czas na to..-powiedział pastor z uśmiechem.
-Sorki... Jest taka śliczna, że nie mogłem się powstrzymać-odpowiedział Kellan a goście zaczęli się śmiać.
Po ceremonii i wymianie obrączek zaczęło się przyjęcie. W ogrodzie stały pięknie nakryte okrągłe stoły a na nich różnie pyszności. Po posiłku Kellan wstał z krzesła. Chciał zrobić tak jak filmach gdy czas na przemowę ale zamiast tego potłukł kieliszek od szampana i szpetnie zaklął czym wywołał śmiech gości.
-Chciałem coś powiedzieć ale to chyba był znak żebym lepiej się nie kompromitował bardziej.. Albo nie.. Co mi tam.. Powiem...-goście znowu wybuchnęli śmiechem a Kellan mówił dalej-Gdy poznałem Megan miałem ochotę ją udusić... W sumie kiepski początek ale cudem dotarliśmy do miejsca w którym teraz jesteśmy. Megan była małą, wredną... No w każdym razie ona dosypywała mi środków na przeczyszczenie do kawy a ja uważałem, że po pracy lata na miotle na zlot czarownic. Nazywała mnie kretynem i dupkiem-goście nie przestawali się śmiać ale Kellan mówił dalej-aż w końcu dotarliśmy do tylko gamonia, dzięki babciu-powiedział patrząc na staruszkę-dobra, macie rację.. Jednak nie będę się kompromitował. Zboczenie zawodowe każe mi powiedzieć coś w stylu: razem zbudujemy nasz świat kochanie-tu zmienił głos na szept i powiedział-i tu właśnie możecie mówić jaki to ja jestem romantyczny . Na koniec powiem tylko że kocham moją żonę najbardziej na świecie i chcę spędzić z nią resztę mojego życia. Twoje zdrowie kochanie-powiedział podnosząc w górę kieliszek z szampanem.
-Kellan, to mój kieliszek-powiedział siedzący z boku Tomas.
-Przecież wiem, swój potłukłem. Nie psuj chwili.-odpowiedział mu brat a goście znowu zaczęli się śmiać, o ile w ogóle przestali.
W tej chwili z głośników poleciała piosenka którą młodzi wybrali na pierwszy taniec więc Kellan porwał swoją żonę w ramiona i wyciągnął na parkiet.
-Kocham cię Megy.. I zawsze będę-szeptał jej do ucha podczas tańca.
-Ja też cię kocham Kellan-odpowiedziała mu żona i pocałowała a następnie mocniej wtuliła się w jego ramiona. Czuła się w nich bezpieczna..
Przyjęcie trwało do samego rana a goście wychodzili zmęczeni i zadowoleni. Na szczęście razem z miejscem na wesele młodzi wynajęli też cały hotel więc nikt nie musiał daleko jechać żeby wypocząć.
Megan siedziała na jednym ze stołów. Zdjęła buty i rzuciła je obok krzesła.Mimo wielkiego zmęczenia uśmiech nie schodził z jej twarzy. Nie mogła uwierzyć we własnie szczęście.
Nagle podszedł do niej jej mąż. Uwielbiała go tak nazywać i robiła to bardzo często podczas dzisiejszej uroczystości. Po jego idealnym wizerunku nie było śladu. Mężczyzna juz dawno pozbył sie krawata i marynarki a jego koszula była lekko rozpięta. Włosy też nie były już tak idealnie ułożone jak wtedy gdy zobaczyła go przed ołtarzem. Kellan podszedł do kobiety i ustał między jej kolanami następnie objął w pasie.
-Pani Carter, co ty na to żebyśmy sie stąd ulotnili to twojego, to znaczy do naszego mieszkanka?-zapytał.
-Ale przeciez obiecaliśmy, że zjemy ze wszystkimi obiad zanim pojadą do domów..-odpowiedziała kobieta.
-Ej, Tom!-zawołał Kellan a jego brat podszedł do nas.-Braciszku, my się zmywamy. Gdybyśmy nie przyjechali na obiad to zajmiesz sie gośćmi prawda?
-Ale przecież też macie tu pokój więc po co...-powiedział Tomas.
-Oj wiesz, że nie lubię hoteli. Jedziemy do domu. A teraz spadaj..-powiedział młodszy.
-No wiesz... Chciałem z wami jeszcze pogadać..-oburzył się Tomas.
-Psujesz nam noc, a raczej ranek poślubny.. -odpowiedział mu brat.
-Dobra już idę... I spokojnie, zajmę się wszystkim. Uciekajcie-powiedział po czym poklepał brata po plecach a Megan dał całusa w policzek.
-Każdy inny facet za coś takiego dostaję w zęby ok kotku?-zapytał Kellan.
-Nie możesz być taki zazdrosny mężu.. Bo ja zacznę ci zabraniać choćby kontaktu wzrokowego z innymi kobietami-powiedziała Meg i pocałowała mężczyznę w nos.
-Proszę bardzo. A teraz uciekamy-powiedział i wziął swoją żonę na ręcę.
-Kellan, durniu, mogę sama iść...
-Nie możesz, całą noc chodziłaś w butach na obcasie a twoje śliczne nóżki potrzebują odpoczynku. Czy to źle, że dbam o moją żonę i matkę moich dzieci?-powiedział niosąc ją w stronę samochodu.
-Dzieci?-zapytała kobieta która już przestała protestować. Wiedziała,że jej mąż nie ma trudności z noszeniem. Był silny i w przeciwieństwie do niej w dobrej kondycji.
-No pewnie. Całej gromadki dzieci..-powiedział i pocałował swoją żonę.
-Będziesz zakładał drużynę hokejową?-zapytała bo wiedziała, że to jego ulubiony sport.
-No pewnie-odpowiedział.
-Dla mnie spoko ale po drugim ty zaczynasz je rodzić.
Kellan roześmiał się i wsadził Megan do samochodu. Sam usiadł za kierownicą.
-Kell, czy ty na pewno możesz jechać?-zapytała kobieta.
-Wiesz, od dawna planowałem,że cię porwę więc nie piłem skarbie-powiedział i ruszył.
CZYTASZ
Razem zbudujemy nasz świat.
RomanceHistoria młodej ale doświadczonej przez życie 25 letniej pani architekt i jej o 10 lat starszego kolegi po fachu który jest za razem jej szefem. Czy z wielkiej niechęci tych dwojga do siebie i chęci mordu na tym drugim może być coś więcej? Starał...