Rozdział 25

507 22 0
                                    

Obudziło ją przyjemne łaskotanie w policzek. Z wielką niechęcią otworzyła oczy i ujrzała nad sobą roześmianą twarz Kellana.

-Dzień dobry-powiedział.

-Kawy...-odpowiedziała mu Megan.

-Ej.. Czy to nie ty mówiłaś mi, że najpierw mówi się ludziom dzień dobry a nie kawa?

-No i nauczyłeś się? Nauczyłeś. Więc co się czepiasz...-powiedziała Megan i dodała-mogę się wykąpać?

-Jasne. Ręczniki masz w łazience-powiedział.

Megan odrzuciła z siebie kołdrę i wstała. Co prawda była goła ale kto by się przejmował. Ruszyła w stronę łazienki.

-Jesteś niesamowita Meg..-powiedział Kellan.

-Co? Dlaczego tak sądzisz?

-Kobiety to raczej owijają się kocem, prześcieradłem, kołdrą i dopiero wstają z łóżka-powiedział mężczyzna z uśmiechem.

-A jaki to ma sens po tym co działo się tu kilka godzin temu Kell?-odpowiedziała i ruszyła dalej.

Kellan natychmiast poderwał się z łóżka i poszedł za nią do łazienki.

-Co robisz?-zapytała kobieta widząc, że i on pakuje się pod prysznic.

-Jak to co? Planetę ratuję..

-Wybacz, chyba jeszcze śpię. Że co ty robisz?-zapytała Megan.

-No przecież susza jest na świecie kobieto. Nie wolno marnować wody..-odpowiedział i wszedł do obszernej kabiny przyciągając do siebie kobietę.

-Więc po to zrobiłeś sobie dwu osobowy prysznic?-zapytała.

-Nie miałem tego w planach. Lubię mieć dużo przestrzeni..-powiedział i odkręcił ciepłą wodę która zaczęła obmywać ich ciała.

Po kapieli Megan założyła za dużą koszulę Kellana natomiast mężczyzna ubrał tylko bokserki i poszedł do kuchni.

-Co chcesz na śniadanie kotku? Podpowiem, że powinnaś wybrać tosty z dżemem..-powiedział Kellan.

-Czyżby to było twoje popisowe danie?-powiedziała kobieta z uśmiechem.

-Bardziej chodzi o to, że nie mam w domu nic poza chlebem i słoikiem dżemu ale chyba lepiej brzmi, że to wychodzi mi najlepiej prawda?

Megan roześmiała się serdecznie i podeszła bliżej Kellana a następnie przytuliła się do jego pleców.

W tej chwili odezwał się telefon.

-Nie odbierzesz? Może to coś ważnego..

-Jest niedziela skarbie a nic nie jest ważniejsze od ciebie-powiedział mężczyzna i dał jej całusa.

Megan spojrzała na niego z wyrzutem więc podszedł do telefonu i odebrał połączenie.

-Halo?

-Oooo kurczę.... Jimm, zapisz to gdzieś, odebrał!-Wrzasnęła kobieta w słuchawce.

-Ehhh.. Cześć mamo. I błagam nie krzycz bo ogłuchnę..

-Dobrze, dobrze... Co słychać synku?

-W porządku. Robię śniadanie więc może...-zaczął mówić mężczyzna ale matka mu przerwała.

-Nic z tego kochany.. Potem nie odbierzesz... Śniadanie? Więc zrobiłeś zakupy?

-No można tak powiedzieć.. Mam chleb i kawę więc będą tosty.. Mamo myślę, że jednak powinniśmy porozmawiać trochę później..

-Nie nie nie... Twoje cudowne śniadanie może poczekać..

-Ale mój gość raczej nie.. -powiedział mężczyzna i ugryzł się w język.. No, to teraz się zacznie-pomyślał.

-Gość? Masz gościa w niedzielę o 9 rano?

-No tak jakoś wyszło.-powiedział i zasłaniając lekko słuchawkę powiedział cicho-Megy, możesz wyłączyć ekspres do kawy?

-Megy? Jest u ciebie kobieta? Jimm, on jest z dziewczyną!-ponownie krzyknęła kobieta.

-A podobno masz problemy ze słuchem...-powiedział jej syn.

-Kiedy ją do nas przywieziesz?-zapytała kobieta.

-Nie wiem.. Mamo, proszę porozmawiamy później.. Odezwę się, obiecuję.-powiedział i rozłączył się zanim matka zdążyła powiedzieć coś jeszcze.

-Dureń ze mnie..-powiedział cicho sam do siebie.

-No... Przez grzeczność nie zaprzeczę kochanie-odpowiedziała kobieta.

-Ty nie bądź taka mądra.. Teraz masz moją matkę na karku bo ona gotowa jest wynająć detektywa, żeby dowiedzieć się z kim się spotykam.

-Twoja mama po prostu troszczy się o ciebie Kell.. A teraz rób już te śniadanie.. Jestem..-powiedziała kobieta.

-Tak, tak, wiem. Jesteś głodna.. Muszę zacząć cześciej robić zakupy.-odpowiedział mężczyzna i podszedł do blatu.

Chwilę później przed Megan stały ciepłe, nawet nie przypalone tosty i kawa. 

Razem zbudujemy nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz