Rozdział 23

523 18 0
                                    

Przez następne dni wszystko wyglądało podobnie. Po pracy jechali na obiad a potem się rozstawali. Oboje tego nie chcieli ale Megan wiedziała, że nie może zbyt szybko wpuścić Kellana do swojego życia tak na dobre.. Podczas wspólnych obiadów nie rozmawiali zbyt wiele o przeszłości ale kobieta wiedziała, że kiedyś ten temat sie pojawi.Zamierzała jednak powiedzieć mu tylko tyle ile uzna za stosowne.

W sobotę skończyła pracę o 13. Miała więc 2 godziny żeby przygotować się do randki. Przed wyjściem z pracy poszła do gabinetu Kellana który również szykował się do wyjścia.

-Kell..-zaczęła mówić Megan-powiedz mi gdzie mnie dziś zabierasz bo nie wiem jak mam się ubrać. Nie chcę znowu jechać na piknik w sukience..

-Mam sobie odebrać całą przyjemność patrzenia na ciebie próbującą zapanować nad krótką sukienką?

-To nie było zabawne.. Dobra, założę jeansy i trampki. Najwyżej ty będziesz się wstydził jak pójdziemy do restauracji..-powiedziała kobieta i wyszła.

Kellan krzyknął za nią:

-Może być!

O 15 Megan była gotowa do wyjścia. Tak jak obiecała założyła jeansy, trampki i czarną koszulkę. Zabrała też skórzaną kurtkę i wyszła z domu. Przed blokiem czekał już Kellan w aucie. Kobieta wsiadła na miejsce pasażera i pocałowała mężczyznę.

-Czy ty możesz mnie tak zawsze witać?-zapytał mężczyzna z uśmiechem.

-Nie. Teraz jesteśmy na rande więc mogę-powiedziała.

Kellan również miał na sobie jeansy, wygodne buty i koszulkę. Więc nie jedziemy do restauracji-pomyślała Megan i odetchnęła z ulgą.

Po 40 minutach jazdy Megan zauważyła że zbliżają się do granicy miasta.

-Wyjeżdzamy za miasto?-zapytała.

-No przecież tego chciałaś więc nie marudź teraz kochanie-powiedział. Co prawda kobieta mówiła mu, żeby nie używał taki słów ale nie mógł się powstrzymać. Dawno tak do nikogo nie mówił i brakowało mu tego.

-Sluchałeś mnie...

-Zawsze cię słucham-odpowiedział mężczyzna i uśmiechnął się. Kilka minut później zatrzymał auto na leśnym parkingu i z niego wysiadł.

-Oho... Ciągniesz mnie do ciemnego lasu? Mam się bać?-powiedziała Megan z uśmiechem.

-Oczywiście skarbie. Chodź-powiedział podając jej rękę. W drugiej trzymał ten sam kosz co na ich pierwszej randce.

Przez kilka minut szli w ciszy pośród drzew aż dotarli nad brzeg jeziora.

-Ślicznie tu..-powiedział.

-Wiedziałem, że ci się spodoba..

Kellan rozłożył koc i postawił na nim koszyk a nastepnie sam usiadł przyciągając Meg do siebie. Przez chwile oboje milczeli. Pierwsza odezwała się Megan.

-Opowiedz mi o sobie.. O swojej rodzinie..

-A co chcesz wiedzieć?-zapytał.

-Macie więcej rodzeństwa?

-Nie. Jestem tylko ja i Tom. No i rodzice. Mam też babcię która mimo swoich 85 lat trzyma się świetnie. I ciągle nie daje mi spokoju..

-A to dlaczego?

-Jak to dlaczego? Bo przecież -powiedział i zmienił lekko barwę głosu naśladując staruszkę- ,, Tom znalazł sobie taką miłą żonę.. A ty gamoniu.. to znaczy mój kochany wnuczku ciągle sam jesteś.. Jak tak dalej pójdzie to pozostanie ci tylko kupić sobie stadko kotów bo żadna kobieta cię nie zechce".

Megan roześmiała się. Już polubiła starszą panią mimo, że jej nie znała.

-Chciała bym ja kiedyś poznać-powiedziała.

-Ale zdajesz sobie sprawę, że jak już was sobie przedstawię to możemy zacząć wybierać datę ślubu? Ona nie odpuści.. Kocham ją ale czasem mnie denerwuje...-powiedział Kellan.

-Fajnie jest mieć taką rodzinę..-powiedziała kobieta z lekkim smutkiem.

-Megy... skarbie... Ty też możesz sobie stworzyć kochającą rodzinę..

-Może kiedyś..-powiedziała kobieta.

-Liczę na to...-powiedział Kellan cicho i uśmiechnął się.

-Jak to się stało, że jesteś sam? To znaczy poza tym, że jesteś mega denerwującym dupkiem który nawet świętego wyprowadzi z równowagi..-powiedziała Megan.

-Miałem dziewczynę na studiach.. Chyba nawet ją kochałem bo planowaliśmy ślub gdy tylko odbierzemy dyplomy. Dzień przed zakończeniem roku dowiedziałem się, że jej wieczorne zajęcia wcale nie były dodatkową historią sztuki czy lekcjami malarstwa. W dniu rozdania dyplomów zwiała z moim najlepszym przyjacielem, chociaż nie wiem czy mogę tak nazwać tego człowieka..-powiedział Kellan cały czas obejmując kobietę.

-Przykro mi Kellan. Ale od czasu studiów minęło 10 lat.. Więc co było dalej?

-Niewiele... Praca, praca i jeszcze więcej pracy..

-A kobiety? No nie gadaj że takie ciacho jak ty nie mogło znaleźć sobie dziewczyny.-powiedziała

-Wiesz, dziewczyny za mną latały ale chciały tylko jednego.. Kasy.. Więc tym nielicznym które do siebie dopuściłem dawałem co chciały, w zamian dostawałem to czego ja chcę i tyle..Nie jestem z tego szczególnie dumny ale cóż.. Przeszłości nie zmienię. Ale dość o mnie Megy. Wiesz, że nie unikniesz tego pytania. Jak to było u ciebie?

Megan przez chwilę milczała patrząc na taflę jeziora.

-2 lata temu jeszcze miałam faceta. Planowaliśmy ślub, byliśmy szczęśliwi. A potem... potem stało się coś i zostawił mnie w chwili gdy potrzebowałam go najbardziej.. Zostałam sama.. Bez rodziny. Bez przyjaciół z których zrezygnowałam dla niego bo ich nie lubił.. Wtedy poznałam Emy i Marcusa. To oni postawili mnie z powrotem na nogi czego do końca mojego życia im nie zapomnę i zrobię dla nich wszystko o co tylko mnie poproszą.

Kellan bez słowa przytuł ją mocniej do siebie i odrwócił jej twarz. Spojrzał w jej piekne, niebieskie oczy i pocałował.

-Być może jestem szalony.. Być może mi w to nie uwierzysz.. Ale kocham cię Megy..-wyszeptał i pocałował ponownie.

-Być może jestem głupia i być może będę tego żałować ale wierzę ci Kellan-powiedziała gdy przestali się całować. Wtuliła się w jego silne ramiona jednak po chwili oderwała się od niego i powiedziała:

-A ten koszyk to tylko atrapa czy będziemy coś jeść?

-Ty to potrafisz zepsuć nastrój.. I ciągle jesteś głodna. Gdzie ty to mieścisz dziewczyno-powiedział z uśmiechem i przyjrzał się jej chudej sylwetce.

Megan zaśmiała się i sama sięgnęła do koszyka. Na prawdę była głodna..

Gdy skończyli jeść poczuli pierwsze krople deszczu. Zanim jednak pozbierali wszystkie rzeczy rozpadało się na dobre i do auta dobieli cali mokrzy.

Kellan włączył ogrzewanie w aucie ale i tak było im zimno. Jechał dość szybko bo nie chciał żeby Megan się rozchorowała. Bliżej było do jego mieszkania więc właśnie tak się skierował.

Razem zbudujemy nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz