Rozdział 27

484 18 0
                                    

Po 4 dniach wspólnego mieszkania Kellan i jego przyjaciel wynieśli się do siebie a Megan zrobiło się strasznie smutno. Przez ten krótki czas polubiła wspólne posiłki, wspólne wracanie do domu i jeżdżenie do pracy i przede wszystkim wspólne spanie. Uwielbiała w nocy wtulić się w Kellana i nie puścić go do rana.

Następnego dnia przyszła do pracy przed wszystkimi. I tak nie mogła spać a wolną chwilę chciała poświęcić na dokończenie projektu. Wprowadzała właśnie ostatnie poprawki gdy zadzwonił jej telefon.

-Hej Emy-powiedziała odbierając.

-No hej słoneczko. Miłość kwitnie?-zapytała przyjaciółka.

-Oczywiście..

-Cieszę się.. Bardzo. Mam nadzieję, że pamiętasz o wizycie za tydzień?

-Cholera... -powiedziała tylko Meg.

-Zapomniałaś, wiedziałam.. Ale do tego masz mnie skarbie. Marcus będzie na ciebie czekał w poniedziałek o 10. Nie zapomnij, proszę..

-Dobrze, postaram się-odpowiedziała młodsza.

-Meg... Powiedziałaś mu prawda?

Odpowiedziała jej cisza.

-Meg.. musisz mu powiedzieć. On na pewno będzie cię wspierał..-powiedziała Emily.

-Dobrze dobrze.. Powiem mu.. kiedyś.. Ucałuj dzieciaki. Musze kończyć .Pa-powiedziała Megan i rozłączyła się.

Megan skłamała.. A bardzo nie lubiła okłamywać Emily. Nie zamierzała powiedzieć Kellanowi. W poniedziałek po prostu weźmie wolny dzień i wróci do pracy następnego dnia jak gdyby nigdy nic. Plan doskonały. Nie przewidziała tylko jednego..

-Meg... Musimy porozmawiać-powiedział Marcus trzymając kartki w ręku.

Marc od ponad 2 lat był jej lekarzem i ufała mu bezgranicznie.

-Niby o czym? Przecież wszystko w porządku. A ja się trochę śpieszę więc...-powiedziała i wstała z krzesła.

-Usiaź, proszę.. -odpowiedział jej lekarz z poważną miną.

-Marc...-wyszeptała Megan padając na krzesło-proszę, powiedz, że to nie prawda...-mowiła dalej. Do oczu cisnęły się jej łzy. Dlaczego właśnie teraz gdy wszystko zaczęło jej się tak świetnie układać. Miała nowe, własne mieszkanie, cudownego faceta i pracę o jakiej zawsze marzyła..

-Meg.. kochanie.. to jeszcze nic pewnego.. Musimy zrobić więcej badań. I biopsję. Dlatego musisz zostać w szpitalu do końca tygodnia.-powiedział Marcus klękając obok niej i łapiąc kobietę za rękę.

-Wtedy też mówili, że to nic pewnego... -powiedziała kobieta i nie mogąc już dłużej wytrzymać rozpłakała się.

Marcus przytulił ją i pozwolić się wypłakać. Po kilku minutach kobieta się uspokoiła i dał jej chusteczkę.

-Spakuj się i przyjdź jutro na oddział Meg. Emily cię przywiezie..-powiedział spokojnie.

-Dobrze..-odpowiedziała Megan i wyszła.

W głowie miała pustkę. Wyszła ze szpitala i szła bez celu przed siebie. Chodziła tak jakiś czas aż w końcu się rozpadało. Kobieta usiadła na ławce w praku i schowała twarz w dłoniach. Była juz cała mokra ale nie zwracała na to uwagi.

-Dobrze się pani czuję?-zapytało ją 2 chłopców w wieku około 15 lat którzy akurat przechodzili obok.

-Tak, dziękuję..-powiedziała Megan.

-No nie wydaje mi się.. Nie powinna tu pani siedzieć w deszczu.-powiedział wyższy z nich.

-Dobrze. Za chwilę sobie pójdę-powiedziała Megan.

Jeden z chłopców podszedł do niej bliżej i oddał jej swoją parasolkę.

-Proszę, niech pani weźmie chociaż to-powiedział i poszedł.

Megan otrząsnęła się i wstała z ławki. Wiedziała, że musi załatwić jeszcze dużo spraw. Złapała taksówkę i pojechała do domu. Tam przebrała się w suche ubrania i ponownie wyszła z domu. Taksówką pojechała do biura. Wiedziała, że Kellana dziś nie ma bo pojechał do innego miasta i wróci jutro. Wjechała windą na 8 piętro i od razu udała się do gabinetu Tomasa. Zapukała i gdy uzyskała pozwolenie weszła  do środka.

-Meg? Co ty robisz? Miałaś mieć dziś wolne-powiedział szef.

-Tak. I potrzebuję jeszcze wolnego do końca tygodnia..-odpowiedziała kobieta.

-Przykro mi ale się nie zgadzam. W przyszłym miesiącu możesz iść na krótki urlop ale teraz jest to wykluczone. Sama wiesz ile mamy pracy.-powiedział Tomas.

-Niestety. Potrzebuję tego wolnego teraz..

-Nie i koniec-odpowiedział jej szef stanowczym tonem.

-Więc musisz mnie zwolnić Tom bo od jutra do następnego poniedziałku mnie tu nie będzie.-powiedziała i wyszła.

Zanim mężczyzna pojął sens tych słów i wybiegł z gabinetu jej już nie było.

Zwolnić? Zwariowała? Przeciez kocha tą pracę...-myślał Tom nie wiedząc dlaczego Megan tak się zachowała. Zadzwonił do brata żeby się dowiedzieć ale ten nie odbierał. Pewnie jeszcze jest na spotkaniu-pomyślał i wrócił do pracy.

Megan biegiem pokonała drogę do domu. Wpadła zdyszana i usiadła na podłodze przy drzwiach. Teraz musiała zrobić coś jeszcze ważniejszego nic praca. Wyjęła telefon i zaczęła pisać.

-,,Wybacz Kellan. To koniec. Nie dzwoń i nie pisz do mnie. Życzę ci szczęścia" po czym nacisnęła guzik ,,wyślij" i się rozpłakała.

Następnego dnia rano przyjechała do niej Emily. Widziała w jak złym stanie jest Megan i zapytała:

-Może wolisz, żeby to Kellan cię odwiózł?

-Nie.-odpowiedziała jej przyjaciółka.

-Ale odwiedzi cię tak?

Megan milczała.

-Meg, cholera! Nic mu nie powiedziałaś!-krzyknęła Emy.

-Nie. I Wy też tego nie róbcie rozumiesz? Zabraniam wam rozmawiać na mój temat z kimkolwiek.

-Ale Meg..-zaczęła mówić Emily.

-Nie. -Ucięła dyskusję Megan i zabierając swoją torbę wyszła z domu.

W szpitalu były pół godziny później. Marcus przywitał się z nimi i zaprowadził Megan do sali.

-Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń kochanie. Albo rozmawiaj od razu z Marcusem-powiedziała Emily i ucałowała przyjaciółkę w policzek a następnie wyszła.

Megan usiadła na łóżku i patrzyła się tępo w ścianę aż do momentu w którym przyszła po nią pielęgniarka i zabrała ją na badania.

Razem zbudujemy nasz świat.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz