four

834 60 12
                                    

michael naprawdę nienawidził halloween. w jego mieszkaniu wszędzie poustawiane były dziwnie wyskrobane dynie i inne straszydła, które według niego nie wyglądały za przyjemnie. nawet w drodze z pokoju do kuchni i spowrotem nie czuł się w pełni bezpiecznie.

cally; proszeeeeee

mike; calum, do cholery

mike; nigdzie z tobą dziś nie idę

cally; mikeeey, nie daj się prosić. nie mam z kim iść. poza tym naprawdę chciałbym tam ciebie noo

mike; nie pójdę.

cally; kupię ci żelki

mike; nie

michael siedział w salonie pijąc właśnie swoją drugą kawę tego dnia. wstał jakieś dwie godziny temu, a niestety wcale nie czuł się choć trochę wyspany.

cally; kupię ci pizzę

mike; nie

cally; kupię ci luke'a

michael parsknął śmiechem tak głośnym, że jego mama zaniepokojona wyjrzała z kuchni, by sprawdzić czy na pewno wszystko w porządku z jej jedynym synem. minął ją bez słowa i włożył kubek do zlewu po czym skierował się na górę, do swojego pokoju.

mike; jakim pieprzonym cudem mi go kupisz?

cally; nie wiem

cally; pójdź ze mną nooo

mike; dobra

cally; co?

cally; naprawę?

mike; nie

cally; zajebię ci kiedyś, przysięgam

do imprezy pozostało jakieś 6 godzin i michael naprawdę poważnie zastanawiał się czy nie powinien się zgodzić, choć za każdym razem odpisywał przecząco.

odłożył telefon i po wstaniu z łóżka, na którym siedział przez ostatnie pięć minut, podszedł do swojej szafy i wyciągając jakieś pierwsze lepsze, czarne ubrania skierował się do łazienki, by wziąć odświeżający prysznic.

w łazience szybko rozebrał się i wskoczył do kabiny. odkręcił wodę początkowo na zimną przez co krzyknął cicho. ustawił dobrze kurek i zaczął myć włosy, a później całe ciało.

wyszedł spod prysznica, mocząc przy okazji ciemnoszare kafelki pod jego stopami. wytarł się dokładnie i po założeniu bielizny zaczął wciskać na siebie obcisłe jeansy.

nie było go jakieś dwadzieścia, może trzydzieści minut, a gdy wrócił na ekranie smartfona widniał napis informujący go o nowych 38 nieodczytanych wiadomościach na co cicho westchnął. "pieprzony hood"

zawiązał niebieski ręcznik na swojej mokrej głowie i usiadł na łóżku czytając większość smsów od swojego najlepszego przyjaciela. trzy czwarte wszystkich było powtarzającym się słowo proszę na co przewrócił jedynie oczami.

wystukał do niego szybkiego smsa, aby przyjechał po niego przed dziewiętnastą, po czym kładąc telefon na materacu zaczął wycierać ręcznikiem włosy z wody, która zdążyła już zmoczyć jego odsłonięty kark i nowo założoną koszulkę z logiem red hot chili peppers.

cally; mikey kochanie

cally; wspominałem już jak bardzo cię kocham?

przewrócił oczami na wyznania miłosne swojego przyjaciela i podłączył telefon do ładowania. położył go ostrożnie na stoliku, uważając na ładowarkę, która ostatnio zaczynała się psuć.

usiadł spowrotem na łóżku, zastanawiając się przy tym dlaczego znowu jest głodny skoro do cholery jadł godzinę temu.




halloween day ◼ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz