epilogue

470 44 3
                                    

"gdzie michael?" blondyn biegał po całym mieszkaniu w poszukiwaniu swojego chłopaka. w domu było mnóstwo osób świętujących razem z nimi osiemnaste urodziny clifforda.

"chyba poszedł na górę." calum zmarszczył brwi próbując przypomnieć sobie gdzie ostatnio widział solenizanta, ale alkohol wlany w siebie wcześniej w ogóle nie pomagał.

luke ruszył ku schodom i już po przekroczeniu trzeciego stopnia usłyszał jego śmiech połączony z pijackim bełkotem.

wszedł do pokoju aktualnie liliowowłosego i od razu uderzyła w niego fala dumu. "ty sobie chyba jaja robisz."

"o-o mój pingwinek przyszedł." mike wydął wargę po czym zachichotał głupio. siedział na podłodze wsparty plecami o łóżko, a na samym meblu siedziało dwóch chłopaków. znajomi michaela wymieniali się skrętem.

każdy z nich był już na mocnym haju i chichocząc rozmawiali o kompletnie nie łączących się w całość rzeczach.

hemmings tylko westchnął i usiadł koło swojego chłopaka prosząc pozostałą dwójkę o skręta, którego swoją drogą naprawdę szybko dostał.

"co ja z tobą mam.." westchnął z uśmiechem i zaciągnął się narkotykiem. michael oparł o niego głowę robiąc głupie miny i co chwilę wybuchając śmiechem.

"ale z ciebie odpowiedzialny chłopak." mruknął rozbawiony clifford całując jego usta po tym jak wypuścił dym.

"za to mnie kochasz." blondyn zrobił dziubek czekając na kolejnego całusa, którego od razu dostał.

"nie tylko za to, ale tak." zachichotał mrużąc przy tym oczy. "kocham cię."


E N D



halloween day ◼ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz