six

711 61 34
                                    

"i co my kurwa zrobimy?" krzyknął szeptem luke łapiąc się za głowę i spoglądając to na leżącego michaela to na ashtona. byli u hemmingsa w mieszkaniu, bo spanikowany spakował go w samochód po czym zawiózł do domu i położył w swoim łóżku.

"był tam ze swoim przyjacielem, prawda?" spytał ash na co blondyn przytaknął głową. "to dzwoń do niego, masz komórkę michaela." lokowaty kiwnął w stronę urządzenia leżącego na stoliku obok.

luke chwytając telefon niebieskowłosego szybko znalazł w ulubionych kontaktach numer caluma i dzwoniąc do niego, by jak najszybciej tu przyjechał, podał mu adres.

usiadł zmartwiony na krawędzi łóżka oczekując mulata. schował twarz w dłonie licząc do dziesięciu już chyba piąty raz w ciągu ostatnich trzydziestu minut.

po dość krótkim czasie, ale dłużącym się niemiłosiernie, do mieszkania wpadł zdyszany brunet.

"cześć luke, przyjechałem jak najszybciej się-" urwał zauważając ashtona i skanując go wzrokiem po czym uśmiechnął się do niego szeroko. "och, cześć mój przyszły mężu"

"to nie czas na śluby" machał rękami blondyn gromiąc spojrzeniem obydwu. "bo mój się nie odbędzie jeśli on się nie obudzi." gestykulował, a ashton był w pełni świadomy tego, że robił to zawsze gdy był zdenerwowany.

"och, zapomniałem, że miałeś dostać opieprz." westchnął calum i podchodząc do luke'a dźgnął go palcem w klatkę piersiową. "ty jesteś niepoważny kurwa? zastanów się co jeszcze mogło się stać! może upadłby i rozciąłby sobie głowę, co? ale cholera, luke! mój najlepszy przyjaciel przez ciebie zemdlał!!" krzyczał mulat, a zestresowany niebieskooki jedynie cofał się małymi krokami.

"kto zemdlał?" mruknął mike siadając na łóżku i przecierając oczy piąstkami.

"cicho michael!" wrzasnął hood wracając do krzyków na blondyna. "on ma pieprzone stany lękowe, a ty tak zwyczajnie go straszysz! to głupie, uh." jęknął ukrywając twarz w dłoniach. "ty jesteś głupi."

"ej, ja żyję." pomachał michael. "nic się nie stało cally." na dzwięk głosu przyjaciela calum rozpromienił się i skocznym krokiem pokonał dystans pomiędzy nimi rzucając się farbowanemu w ramiona.

michael przytulił caluma, ale gdy ten chciał się wygodniej ułożyć w uścisku zielonooki zrzucił bruneta. leżąc na usiłował rozmasować obolałe kolano na co ashton zachichotał.

"michael?" odezwał się cicho luke pocierając niezręcznie kark. "przepraszam, naprawdę nie chciałem żeby tak wyszło i-"

"och, zamknij się" machnął ręką rozmawiony clifford kręcąc głową. "przecież nie miałeś pojęcia, że zareaguję.. tak" westchnął.

"ale i tak przepraszam" mówił skruszony bawiąc się swoimi palcami z głową w dół. "naprawdę bardzo przepraszam-"

"jak dam ci całusa to się zamkniesz?" michael przewrócił oczami, a blondyn ochoczo przytaknął. luke siedział na drugim końcu łóżka więc michael nie musiał za wiele się ruszać. usiadł obok niego i cmoknął jego policzek.

"liczyłem na innego całusa" wydął wargę patrząc na kolorowowłosego z kwaśną miną.

"innym razem, a teraz miałeś się przymknąć" zakrył mu usta dłonią.




halloween day ◼ mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz