To już stało się tradycją, że na końcu każdej książki publikuję kilka słów sprostowania i, szczerze powiedziawszy, jest to jedna z moich ulubionych chwil, bo przypominam sobie wszystkie te okoliczności, w których pisałam to, co teraz skończyłam i myślę, jak fantastyczne jest to, że ktoś to w ogóle czyta.
A więc do rzeczy: If I Could Fly było totalnie nieprzemyślanym pomysłem, na który wpadłam, albo on wpadł na mnie po przeczytaniu pewnego fanfiction połączonego z książką w formie papierowej J.M. Do tego momentu starałam się planować każdą powieść skrupulatnie, najpierw przede wszystkim obmyślić fabułę. IICF miało tylko zarys, nijaki. Od pewnego wydarzenia w moim życiu coś we mnie drgnęło i nie potrafię pisać, a przynajmniej to, co napiszę nigdy mi się nie podoba. Dlatego możecie sobie wyobrazić tylko, jak bardzo walczyłam sama z sobą publikując po kolei IICF i jak trudno było mi napisać tutaj cokolwiek, co nie wydałoby mi się płytkie. Nie potrafię być zadowolona z tej książki tak bardzo jak jestem zadowolona z Define Love, niemniej jednak jestem szczęśliwa, że dobiegła ona końca. Niewątpliwie bez tych skromnych komentarzy już dawno publikacja stanęłaby przy dwóch pierwszych rozdziałach. Nie chciałabym zdradzać powodów mojej wewnętrznej blokady i samoniezadowolenia, niemniej jednak myślę, że ci, którzy czytali Define Love mogą być bliżej prawidłowej odpowiedzi niż kiedykolwiek. Co dalej z moim pisaniem? Cóż, nie chciałabym porzucać miłości mojego życia, bo niewątpliwie wrócę tu za jakiś czas. Dotychczas działo się tak, że od razu po skończeniu opowieści pojawiała się kolejna książka. Tym razem nie pojawi się nic, jestem pewna, że przez długi czas. Moja blokada trwa już prawie rok. Rok czasu, odkąd napisałam coś, co naprawdę mi się podobało w pełni. Wiem, że niektórym może się to wydawać puste i krnąbrne, że przecież nigdy nie można być zadowolonym z siebie w stu dwudziestu procentach, jednak dla mnie to, co teraz publikuję nie jest wystarczające. Nie mogę być pewna, że to, co kiedyś opublikuję nie będzie jeszcze większym shitem od tego, który robię dziś, mogę mieć tylko nadzieję, że zdołam uporać się z rzeczami z przeszłości. Coś, co chcę jeszcze dodać to to, że definitywnie nie rezygnuję z Larry'ego - mam mnóstwo pomysłów, w zasadzie niekonkretnych zarysów kolejnych opowiadań, których nie potrafię przeistoczyć w miarę wartościowe słowa. Jeśli już się z tym uporam, na pewno coś opublikuję.
Dziękuję wam wszystkim, cokolwiek tylko dla mnie zrobiliście. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się zobaczymy, czy to tutaj, czy w innej mojej powieści. Na razie potraktuję to jako mówienie 'do widzenia'.
Smooku.
CZYTASZ
If I Could Fly (Larry Stylinson)
FanfictionW czasie swojej przerwy Harry zaszywa się na Bay Horse Rancho w południowej Montanie, a Louis jest w trakcie procesu sądowego i tylko wydaje mu się, że nie mógłby wyjechać z Los Angeles. Zapraszam na inne książki z Larry'm: Define Love, Oops, Hi i...