Los Angeles, Payne's House

714 87 15
                                    

Louis zjawia się w domu Payno jeszcze przed dziewiątą, czyli umówionym czasem i szczerze, ma wszystko gdzieś. Dziś wypije nieprzyzwoicie dużo i nie wróci na noc do domu, będzie nocował na niewygodnej kanapie, chociaż w domu Liama takich nie ma i zarzyga mu kibel. Miał tego dość. Problemy piętrzyły się i kiedy tylko budził się każdego ranka w LA ze świadomością, że sam narobił sobie takiego gówna miał ochotę skoczyć z balkonu apartamentu i zaśmiać się po wszystkim każdemu w twarz, bo nawet jeśli chciałby się zabić nic by mu na to nie pozwoliło. Takie było życie, Louis już raz próbował. Nikt o tym nie wiedział prócz Zayna, z którym palił wtedy zioło. Było lato, ciepło w Londynie. Jechali razem samochodem i zaciągali się trawką, Louis to nagrywał, bo czemu nie, chciał mieć pamiątkę po szalonym weekendzie w Anglii z kumplem. Na filmie pokazane jest jak Zayn zaciąga się, a później oddaje zwinięty papierek z dobrocią w środku Tomlinsonowi i mówi "wiem, że lubisz kutasy". Obaj zaczynają się śmiać, a kierowca kręci z politowaniem głową.

Kiedy Zayn odszedł z zespołu Louis martwił się nie o to, co z nimi będzie ale o to, że Zayn wyjawi jego sekret. O jego targnięciu się na własne życie nie wiedział nawet Simon I, nikt z Syco, ani nawet jego mama. Zrobił to właściwie pod wpływem chwili, wziął tabletki nasenne i znalazł go Zayn, który wrócił do mieszkania, bo zapomniał snapbacka. Zrobili mu płukanie żołądka, porozmawiał z psychologiem i stwierdzili oboje, że to był tylko nieszczęśliwy wypadek. Tak jakby tabletki same wpadły Louisowi do gardła. I nie mówcie mu jak bardzo było to głupie czy błahe, on po prostu był młody i ciekawy. Poza tym nudziło go życie, szczerze powiedziawszy.

"Liam, zrób mi herbatę!" krzyknął do niego, kiedy tamten był w kuchni, ale zza wysepki nie wyłoniła się muskularna postać Liama z ręcznikiem przewieszonym przez ramię, tylko kobieta, jego kobieta.

"Sama zadbałam o twoją herbatę." Cheryl postawiła przed nim kubek i usiadła obok na kanapie. Louis zdjął płaszcz z ramion i przewiesił przez oparcie. Cheryl ściszyła głos. "Nie pozwala mi nic robić. Nie mogę nawet sprzątać w domu, o gotowaniu już nie mówiąc. To jakiś cud, że mogę jeszcze wychodzić z domu."

Spojrzał na nią z niezrozumieniem, a wtedy wyraz jej twarzy się zmienił i jakby coś w niej kliknęło. "Oh, nie mówił ci jeszcze?" dłoń trzymała na jego kolanie, kiedy mówiła zdumiona. "No tak, pewnie dlatego dziś zaprosił was wszystkich, chciał się pochwalić."

"Nas wszystkich?" Louis był zdezorientowany i brzmiał na nieco roztrzęsionego. "Co znaczy 'nas wszystkich'?"

Cheryl uśmiechnęła się tajemniczo i nic nie odpowiedziała, zamiast tego każąc mu pić swoją herbatę. Była za gorąca, mimo to Louis jednak upił łyk.
Pięć minut później z kuchni dobiegł krzyk Liama. "Louis, mógłbyś otworzyć drzwi?" Chwilę później Cheryl zerwała się na równe nogi.

"Siedź, ja pójdę. Przynajmniej to mogę." więc siedział, gdy z holu dobiegły go niewyraźne głosy i śmiechy. Nie wiedział kogo zaprosił Liam ale podejrzewał, że kogoś z rodziny, pewnie też przyjaciół z branży muzycznej takich jak James czy może nawet Sheeran. Ale kompletnie nie miał na myśli całego One Direction.

"Louis, smarkaczu, tak dobrze cię widzieć!" Niall zaśmiał się i Louisa poraził jego irlandzki akcent. Horan wyglądał inaczej, głównie dlatego, że zmienił styl ubierania się oraz nie był już dłużej blondynem. Brązowe, naturalne włosy go postarzały i dodawały powagi. Louis uśmiechnął się szeroko i uściskał go, a kiedy się odwrócił wpadł na Jamesa.

"Archi." udawał poważnego, kiedy tamten przyciągnął go tak samo do uścisku i pocałował w policzek. Louis natychmiast po tym starł z niego ślinę, a wszyscy obecni się zaśmiali.

If I Could Fly (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz