Pamięć

913 38 0
                                    

Pov Amarin

Ocknęłam się w skrzydle szpitalnym. Świetnie w ciągu dwóch miesięcy trafiłam tu dwukrotnie. Ma się te szczęście.(wyczujcie ten sarkazm). Całe zdarzenie pamiętam jak przez mgłę. Czułam , że moje negatywne emocje rosły, wyrwałam się z ucisku jakiegoś chłopaka. Nie wiem jak zawisłam nad ziemią i znowu te słowa i zdarzenia wzorowany w mojej głowie doprowadzając mnie do obłędu. Jednak te wizje nie były  wyraźne i realistyczne. Tego było dla mnie za dużo , nie wytrzymałam , wypuściłam te wszystkie złe emocje , na pokój wspólny pod postacią groźnej zawiei. Nie wiem jak to zrobiłam , ale to nie było teraz ważne. Chciałam , by czuli się tak jak ja , słyszałam jak obraz się przesuwa. I donośnym głos dyrektora. Nie pakowałam już nad wichrem i śniegiem. Nagle zaczęłam spadać , ktoś mnie złapał i Ocknęłam się dopiero tu. Jacyś ludzie przyszli mnie odwiedzić , lecz nie kojarzyłam ich imion. Wiedziałam w prawdzie o domach i ,że nie  są to sami gryfoni. Czterej chłopcy byli najbardziej roztrzęsieni , jednego z nic pamiętałam , to mój starszy brat , bliźniak James , ale pozostali to one osoby. Mimo ,że mówili o naszej wieloletniej przyjaźni , ja wciąż miałam pustkę w głowie.

 - nic nie pamiętasz? Zupełnie nic?- spytał czarnowłosy chyba Syriusz

Pokręciłam przecząco głową , że smutnym wyrazem twarzy. To było dziwne nie pamiętałam ludzi , tylko rodzinę ale pamiętałam szkołę i to czego się uczyłam , to ci dopiero zagadka.  W skrzydle został tylko James , któremu pielęgniarka pozwoliła zostać z wiadomych powodów. Dyrektor podobno wysyłał właśnie sowę do moich rodziców. Usiadł obok mnie i zaczął opowiadać o tych czterech latach przyjaźni .

- czyli nasza czwórka to huncwoci, najlepsi przyjaciele i najwięksi kawalarze Hogwart? a Lilly to moja przyjaciółka?- spytałam gdy skończył opowieść. Bo szczere tylko tyle zrozumiałam

- w dużym uproszczeniu. Tak- uśmiechnął się i poczochrał mi włosy

Wyszedł napotkawszy groźne spojrzenie pielęgniarki. Zasnęłam. Kolejne dni miały na rutynie opierającej się na śniadaniu, kilku prostych badaniach, potem niemal do południa siedziałam czytając lub robiąc prace domowe przynoszone przez rudowłosą dziewczynę i chłopaka o z bliznami na twarzy chyba nazywa się Remus. W okolicach obiadu wpadali huncwoci opowiadali o tym co zabawnego działo się na lekcji, a jeden z nich - ten, którego nazywali Lunatkiem - wręczał mi zadania do wykonania. Później przychodziły dziewczyny, z powieści brata wynika, że są to moje współlokatorki i przyjaciółki, lecz nie zostawały długo. Nie miałam im tego za złe, w końcu nie musiały mnie odwiedzać, a mimo to znajdowały na to czas niemal codziennie. 

- Kiedy będę mogła wyjść? - zapytałam któregoś dnia

Jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi.

Siostra Jamesa Pottera- Korekta-Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz