#7

46 5 0
                                    

Cudownie, wstałam dzisiaj o 6:00. Dlaczego? Obudził mnie nieznany numer.

- Słucham?

- Witaj, to ja. Lepiej się śpiesz, zmiana planów. Spotykamy się o 7:15 w tym samym miejscu. - powiedział stanowczo "nieznajomy".

- No chyba sobie żartujesz! - krzyknęłam.

- Spokojnie, śpiąca królewno. Nie mam teraz czasu na twoje humorki. Rób co ci każe, to jeszcze ich zobaczysz.

W tym momencie rozłączył się.
Świetnie, rzekłabym genialnie!
Tyle dobrego, że wysłał mi SMS-a z adresem tego lasu.
Zrobiłam sobie kanapkę z szynką i sałatą, szybki makijaż i zaczęłam pakować rzeczy. Udało mi się zabrać jeszcze ze sobą termos z gorącą kawą,przyda się.
Ubrałam się w bluzkę na ramiączkach, szare legginsy, cienką kurtkę oraz trapery.
Niestety, ale musiałam jechać tam autobusem, przecież nie mam prawa jazdy.
Gdy wychodziłam z klatki zobaczyłam mężczyznę, koło pięćdziesiątki. Facet niczego nie mówił, jedynie zaprowadził mnie do samochodu.
Jechaliśmy w całkowitej ciszy.
Czułam, jak mocno bije mi serce.
Czyżby spełniło się moje marzenie? Czyżbym w końcu spotkała się z tatą i mamą?
To się jeszcze okaże...
Wkrótce auto zatrzymało się, co oznaczyło, że mam z niego wyjść.
Potem facet zostawił mnie samą. Przede mną stał kolejny dziadek, ktory zaprowadził mnie do statku. W końcu byliśmy na miejscu, w USA.
Las był ciemny i ponury.
Z daleka można było stwierdzić, że jest opuszczony. Po chwili mężczyzna odjechał. Miodzio.
Nawet nie wiedziałam gdzie iść, w którą stronę. Gdy błądziłam się w lesie usłyszałam czyiś głos. Tak, ludzki głos! Prędko pobiegłam w jego stronę. Gdy miałam krzyknąć "Mamo, tato!" coś mnie jednak powstrzymało. Wpadła na mnie jakaś dziewczyna, prawdopodobnie w moim wieku. Miała ciemne, długie związane włosy i delikatną urodę. Mimo wszystko to nie powstrzymało mnie przed zwróceniem jej uwagi.

- Ej, uważaj jak chodzisz!

- Prze...praszam. - odpowiedziała niepewnie.

- Spoko, nie szkodzi. Jestem Danielle, a ty?

- Mam na imię Katherine.

Wtedy usłyszałam głos jakiegoś chłopaka.

- O, tutaj jesteś. - powiedział do Kate. - A ta to kto?

- Jestem Danielle. - przedstawiłam mu się.

- Powiedziałabyś lepiej może, co ty tutaj robisz... - rzekł chłopak.

- Luz, nawet nie mam pojęcia jak masz na imię, więc co ci się będę spowiadać...

- Nathan, - oznajmił chłopak. - teraz możesz powiedzieć.

- Moi rodzice zaginęli kilka lat temu, przybyłam tutaj aby ich odnaleźć. Więcej nie musicie wiedzieć.

Nie miałam ochoty być niewiadomo jak wobec nich uprzejma, kto wie, może są w to wplątani?

- Naprawdę? - zapytała dziewczyna. - my również jesteśmy tu w sprawie zaginięcia.
Jeśli chcesz możemy sobie nawzajem pomóc.

- Co?! - krzyknął Nathan. - jak mamy jej niby pomóc? Nawet jej nie znamy, zresztą mamy już problem na głowie.

- Dobra, spokojnie, uspokój się.
Miałam was spytać o to samo czy chcecie... - nie dokończyłam.

- Nie potrzebujemy twojej pomocy!

- Cisza! Kłótnią niczego nie rozwiążecie. Na odwrót, tylko pogorszycie sytuację.

- W porządku, to kogo szukacie i gdzie oni są? - spytałam.

- Moich rodziców, powinni być gdzieś w tym lesie.

Życie jest dziwne... [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz