#14

36 5 3
                                    

W poprzedniej części...

- Dlaczego tak wrzeszczycie?
_________________________________

- A co, masz jakiś problem? - powiedział ze złością Nathan.

- O co tu chodzi Danielle? Kim są ci ludzie? - zapytał zdezorientowany.

- Allan, to są Nathan i Kate, Kate, Nathan, to Allan. - zapoznałam ich.

- Miło mi was poznać. - powiedział Allan i podał im dłoń.

- A tak w ogóle to o co chodziło z tymi krzykami?

- Ech... To długa historia, ale możemy ci wyjaśnić pod warunkiem, że nikomu nic nie powiesz. - rzekła stanowczo Kate.

- Obiecuję z ręką na sercu.

Dziewczyna razem z Nathanem objaśniła mu wszystko, co było najbardziej istotne.

- Danielle, czemu mi nie powiedziałaś, że jest aż tak źle? - spytał mnie rozczarowany.

- Sama co dopiero się dowiedziałam. - wzruszyłam ramionami.

- Szkoda czasu, Danielle zabieramy ciebie do Niemiec, wylatujemy jutro rano, skoro świt. - Nathan poinformował mnie.

- Ale zaraz! - szarpnęłam go za ramię. - Nie mam zamiaru nigdzie lecieć!

Kate westchnęła.

- Danielle, musimy. Rozumiem, że mało nacieszyłaś się powrotem rodziców, ale nie mamy innego wyjścia.

Byłam wściekła na Nathana i trochę na Kate, ale starałam się tego nie okazywać.

Nastała chwilowa cisza, którą przerwała Kate.

- Musimy się zbierać, Dan. Poczekamy na ciebie, aż spakujesz ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.

- Hey, a ja? - zapytał Allan.

- A do czego ty masz nam się przydać? - parsknął Nathan. - Nie potrzebujemy zbędnego balastu...

- Ja zbędny!? - wybuchnął.

- Wystarczy! - krzyknęła Kate. Nathan, czy ty musisz się tak zachowywać??

Ja jakby nigdy nic pakowałam się i podsłuchiwałam ich rozmowę.
Wiem, zachowałam się nie fair, ale coś mnie podkusiło.

- Słuchajcie, - zaczęłam. - Może zróbmy tak, zostaniecie u mnie na noc i wyjedziemy rano na lotnisko, w porządku?

- Niech będzie... - westchnął ciężko Nathan.

- Poczekajcie chwilę, powiem o tym rodzicom.

Pobiegłam prędko do salonu i powiedziałam ojcu.

- Tato, mam prośbę. Muszę koniecznie jutro polecieć do Niemczech razem z Kate i Nathanem. Czy mogą oni dziś u nas przenocować? - prosiłam.

Tata podrapał się po głowie i przemówił.

- Czy to konieczne? Musisz znowu nas opuścić?

- Tato, to pilne. Inaczej pewna nastolatka zginie...

- Cóż, - zastanowił się. - jeśli ma to w jakiś sposób pomóc... Niech będzie.

- Dziękuję! - przytuliłam go.

Nawet nie zauważyłam, że już nie ma w domu Allana. Zrobiło mi się głupio, że się z nim nie pożegnałam.

Mama przygotowała im posłanie w moim pokoju.

- To musi wystarczyć. - rzekła. - Skoro macie jutro wcześnie wstać, radzę wam teraz położyć się do spania.

Zmęczona wszystkimi wrażeniami szybko wpadłam w objęcia Morfeusza.

******************************
Postanowiłam, że maraton rozpoczyna się od... dzisiaj! XD
Jeśli was zanudzę, dajcie znak :D

~ TDS ~

Życie jest dziwne... [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz