#19

32 6 2
                                    

W poprzedniej części...

Do domu wróciłam na piechotę, zajęło mi to jakieś 40 minut.
Czułam szczęście na myśl, że komuś pomogłam.
_________________________________

Gdy byłam już pod klatką musiałam jak zwykle siłować się z zamkiem. Po ciężkiej bitwie drzwi VS kluczy udało mi się wejść do środka. Niestety, tyle roboty na nic, rodzice byli w środku.

Poczułam przyjemną woń upieczonego ciasta. Poszłam za zapachem prowadzącym do kuchni. Tam czekali na mnie radośni rodzice.

- Danielle, córeczko! - krzyknęli. - Tak bardzo za tobą tęskniliśmy.

- Ja również. - przytuliłam ich. -
Misja została wykonana!

Usiadłam z tatą przy stole, a mama kroiła ciasto.

- Zrobiłam takie, jak lubisz, - powiedziała. - z karmelem.

Każdy z nas wziął po jednym kawałku i zaczął jeść.

- I jak? - zapytała mama.

- Wyborne. - powiedział tata, na co ja zgodziłam się z nim.

- Cieszę się, że wam smakuje.
Ach, Danielle, chciałam zrobić ci niespodziankę i zadzwonić do Maxine, żeby przyszła, ale nie odbierała. Może ty spróbujesz do niej zadzwonić?

- Postaram się. - przełknęłam ostatni kęs szarlotki.

Pomaszerowałam do pokoju i wyjęłam komórkę z torby.
Zadzwoniłam do Maxine zapytać, co u niej.

- Słucham? - usłyszałam znajomy głos.

- Hej Max, to ja, Danielle. Gdzie teraz jesteś?

Dziewczyna nie wydała przez chwilę żadnego dźwięku. Przełknęła ślinę i odpowiedziała mi.

- Siedzę w szpitalu... - szepnęła.

- Ale dlaczego, po co?

- Jestem chora... Przepraszam, muszę kończyć.

Rozłączyła się.

Byłam wściekła. Nie na ją, ale na siebie. Czułam tylko wobec niej rozczarowanie, że nie chciała mi powiedzieć, co jej dolega. Nie miałam nawet czasu spytać, co u niej słychać...

Nie byłabym sobą, gdybym jej nie odwiedziła. Poinformowałam o wszystkim rodziców.

- Pojedziemy z tobą. - rzekł tata.

- Nie, chcę z nią porozmawiać w cztery oczy. - westchnęłam

- No dobrze, zadzwonię po taksówkę.

Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, telefon, klucze, wodę, portfel i wybiegłam z mieszkania.

Wsiadłam do auta i powiedziałam:

- Poproszę na ulicę Lakeville.

- W porządku. - odparł mężczyzna.

Kiedy dotarliśmy na miejsce wysiadłam z samochodu i ruszyłam w stronę szpitala.

Potem szukałam odpowiedniego pomieszczenia, w którym może przebywać Max. Niestety, bez skutku.

- Przepraszam, czy wie pani gdzie mogę znaleźć pacjentkę Maxine Olsen? - zapytałam idącą niedaleko pielęgniarkę.

- Przykro mi, nie wiem gdzie może być. Niech spróbuje pani poszukać na 2 piętrze, tam są nasi pacjenci.

- Dobrze, bardzo dziękuję za pomoc. - powiedziałam.

Pobiegłam w kierunku windy i nacisnęłam guzik z odpowiednim numerem.
Danielle, ty okropny leniu...

Gdy znalazłam się na 2 piętrze, zaczęłam zaglądać przez szybę, poszukując Maxine.
Zobaczyłam jej blade policzki. Ruszyłam klamkę od drzwi i podeszłam pod jej łóżko.

Wyglądała fatalnie. Była okropnie wychudzona, nie miała nawet siły wstać.

- Próbowałam ci powiedzieć, - rzekła cicho. - ale nie potrafiłam, nie miałam odwagi...

Wtedy ostatecznie stwierdziłam - ma anoreksję. To ta plugawa choroba tak ją zmieniła.

Czułam się naprawdę źle patrząc na jej bladą twarz.
Chciałam coś powiedzieć, ale nie wiedziałam konkretnie co...

- Przepraszam cię, że musisz mnie widzieć w takim stanie.

- To nie twoja wina. - przytuliłam ją.

- Danielle, jestem w rozsypce. Boję się, że każdy dzień, który się zaczyna może być moim ostatnim.

- Nawet nie próbuj mówić takich głópstw! - krzyknęłam. - Jesteś silna, wierzę w ciebie i nie przestanę! - z moich oczu zaczęła płynąć słona ciecz.

Objęłam ją ręką i szepnęłam:

- Choćbym była na drugim końcu świata, nie opuszczę cię.

Dziewczyna wkrótce zasnęła w moich ramionach. Ja również zrobiłam to samo.
_________________________________

Uu, to się porobiło ;// Miejmy nadzieję, że Max szybko wróci do zdrowia <333

Następny rozdział pojawi się wyjątkowo jutro, postanowiłam, że przeważnie będę wrzucać nexty we wtorki, czwartki i soboty, ale tym razem zrobię wyjątek C;

Życie jest dziwne... [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz