Rozdział 12 Jak to się stało ?

12 1 0
                                    

Akhito

Siedziałem spokojnie w mieszkaniu pracując. Była godzina 21:00, paliły się latarnie uliczne i nie które światła w mieszkaniach. Powoli kończyłem pracować, gdy całe pomieszczenie w którym się znajdowałem, stało się ciemne. Przecież opłaciłem wszystkie rachunki przeszło mi przez myśl. Wstałem, kierując się w pół mroku do włącznika. Gdy zostało mi zaledwie z dwa kroki do celu, poczułem igłę wbijającą się w mój kark, później była ciemność w której usłyszałem śmiech. Po jakimś czasie obudziłem się zakuty,   uważnie obejrzałem to obskórne pomieszczenie. Nie było niczego ciekawego, farba odchodziła od ścian podłoga była zniszczona i brudna. A po mojej prawej znajdował się stolik z jakimiś przyborami. Na wprost były czarne drzwi, przez które wszedł Asami. Nie wiele myśląc zacząłem się wyrywać, chcąc uciec i minimalnie polózować zapięcia. Asami widząc moje poczynania podszedł do mnie i uderzył z liścia.

- Przestań szmato - warknął na mnie, podchodząc do stołu.

- Czego chcesz od emnie ? - zapytałem głosem wypranym z uczuć.

- Jak to czego ? - zaśmiał się - Pokazać ci gdzie twoje miejsce psie ! - mówiąc to przybliżył się do mnie z sztyletem. Warknąłem na niego, a on przybliżył ostrze tam ,gdzie nie było kajdan. Przejechał nim wolno, ale mocno po mojej lewej ręce, chciałem krzyczeć z bólu, wiedziałem że on tego chce, więc się powstrzymywałem. Zagryzłem wargę zamykając oczy i myśląc o bólu, zawsze tak robiłem to pomagało mi i nie czułem tak tego uczucia Kiedy skończył zabawę z moją ręką, zaczął głaskać mnie po policzku, z sztucznym uczuciem.

- Gdybyś tylko był grzeczny i niezdradzał mnie, to wszystko było by jak dawniej - mówił nie przerywając sztucznej pieszczoty.

-Nie wiem o co ci chodzi - mówiłem spokojnie - niezdradzałem cię nigdy - kończąc mówić, złapał mnie mocno za  szczękę.

- Myślisz że ci uwierzę ?! - i znów ten chory śmiech, przybliżył ostrze do mojego brzucha, wbijąc go powoli. Znów zagryzłem wargę, kiedy ostrze znajdowało się głęboko w moim ciele. Zaczął je wyjmować, zrobiło mi się słabo a on widząc mój stan, zaczął znów mnie głaskać wolną dłonią.

- Dobranoc - wyszeptał do ucha przygryzjąc je i wyciągając sztylet. To było ostatnie co zapamiętałem, znów ogarnęła mnie ciemność. Jak przez mgłę pamiętam, Jak Asami wyciągał mnie z samochodu, jak kierował się w jakieś miejsce. I jak położył mnie gdzieś.

- Żegnaj - powiedział całując mnie usta, widziałem jego sylwetkę odchodzącą ode mnie, była nie wyraźna a mrok tylko jej pomógł. Później słyszałem głos Nagata, krzyczał moje imie. Tak bardzo pragnąłem mu odkrzyknąć lub otworzyć oczy, ale byłem taki słaby chciałem poddać się i zasnąć. Wtedy ciemność była taka kusząca, czułem że przegrywam tą walkę i w końcu poddałem się, zasnąłem. Otworzyłem oczy, jestem pomiędzy mrokiem a światłem. Widzę ojców i dziadka, każdy jest smutny i zmartwiony. Chce do nich podejść przytulić się, wiedzieć że to co się zdarzyło było tylko snem, ale nie mogę znowu czuję ten ból, tym razem o wiele silniejszy krzyczę. Oni chcą podejść, ale coś ich blokuje. W końcu nie wytrzymuję i otwieram oczy, które zamknąłem sam nie wiedząc kiedy. Jestem w szpitalu, a koło mnie siedzi Nagato, próbuje usiąść, on widząc to mi pomaga. Wtulam się w jego ciało, znowu zamykając oczy.

- Akhito, tak się o ciebie martwiłem. Myślałem że się nie obudzisz - mówił cicho przytulając mnie mocniej.

- Kocham cię - mówię zamykając oczy i wdychając ten cudowny zapach, po chwili zasypiam słysząc ja ciebie też kocham skarbie.

*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*__*

Co byście zrobili Asamiemu ? Bo ja bym go zabiła. Co uważacie o tym rozdziale ? Mam nadzieję że się podoba i dziękuje ze wszystkie gwiazdki i za to że ktoś to jednak czyta.

DarkDeadAngel

Miłość to nie tyko ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz