Rozdział 17

4 1 0
                                    

Lucyfer

Kończyłem robotę papierkową, kiedy weszła do gabinetu Lilith.

- Witaj skarbie - powiedziała z błyskiem w oku.

- Wynoś się ! - warknąłem do niej.

- Jesteś tego pewien ? Pragniesz by twoja rodzina cierpiała. Chcesz bym zabiła Gabriela, a twoje dzieci zniknęły - mówiła spokojnie przybliżając się do mnie.

- Nie. Czego chcesz ? - zapytałem z obawą o rodzinę.

- Proste skarbie, przespać się z tobą - powiedziała siadając na moich kolanach.

- Dobrze - powiedziałem po chwili zastanowienia i zacząłem spełniać jej marzenie.

**** po

Siedziałem załamany w gabinecie, z jednej strony ciesząc się z bezpieczeństwa rodziny, z drugiej jestem wściekły na siebie za zdradę, a z trzeciej mam przeczucia że coś się stanie. Nie wiele myśląc skierowałem się do sypialni. Po otwarciu drzwi zastałem wściekłego Gabriela.

- Jak mogłeś to zrobić !! Nie wystarczam ci ?! - miał łzy w oczach.

- Nie chce by tobie i dzieciom stała się krzywda. Groziła że was skrzywdzi, nie chce was stracić - mówiłem podchodząc do niego, chce go przytulić i mieć pewność że ona sobie odpuści.

- Dlaczego mam ci wierzyć ? - pyta oddalając się ode mnie.

- Bo cię proszę, znasz mnie przecież - mówię ponawiając próbę przytulenia go.

- Przestałem ci wierzyć - mówi wychodząc. Zostałem sam, w sypialni, wiedząc że Gabriel mi tak łatwo nie przebaczy. Załamany usiadłem na parapecie, patrząc pustym wzrokiem na krajobraz.

- I co kochanie zostałeś sam ? - mówi Lilith wchodząc do mojej sypialni.

- Spieprzaj ! - warczę wyprowadzony z równowagi.

- Czyli mam pozbyć się twoich synków ? - pyta.

- Spróbuj ich tylko tknąć ! - mówię podchodząc do niej z wściekłością wymalowaną na twarzy, zaciskając dłoń na jej krtani.

- Hmm, raczej przywitam się z nimi - powiedziała znikając.

Akhito

Siedzieliśmy z Celem w kuchni pijąc piwo, obydwoje byliśmy zmartwieni zachowaniem ojców. Gdy nagle w kuchni pojawiła się Lilith.

- Czego chcesz ? - pytam się niezadowolony z jej wizyty.

- Pozbyć się was bękarty - mówi rzucając w nas czymś. Rozbłysk światła pozbawił nas na chwilę wzroku, po chwili stałem na łące w świecie, o którym pragnąłem zapomnieć. Cela nie było obok mnie, powoli ruszyłem przed siebie. Z nadzieją że nie spotkam Felixa, mój strój zmienił się diametralnie. Zamiast koszulki mam wyszywaną błękitną koszulę, z srebrnymi wzorami piór. Zamiast spodni dresowych, są skórzane czarne spodnie nie krępujące ruchów, z Adidas'ów mam skórzane czarne buty za kostkę. Na plecach mam łuk z kołczanem i miecz z wiedźmińskimi runami. Skierowałem się na północ, mając nadzieję dotrzeć jak najszybciej do jakiejkolwiek wioski. Czas minął mi szybko by dotrzeć gdziekolwiek. Wioska do której dotarłem znajdowała się blisko miejsca gdzie się uczyłem. Mieszkańcy widząc mnie podbiegali witając mnie i zapraszając na wieczorną wieczerzę. Grzecznie odmuwiłem wmawiając że się śpieszę.

Miłość to nie tyko ...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz