[ZAWIESZONE] TheWalkingDEAD IV - W poszukiwaniu AJ

XIV

Usiedliśmy na ziemi wszyscy na przeciwko siebie, ja koło Vanessy a bracia koło siebie. Wszyscy zaczęli rozmawiać a ja siedziałam cicho opierając jedną rękę na ziemi, a drugą położoną na brzuchu i rozmyślając. Zastanawiało mnie co takiego może robić rodzina Garcia... Może powinnam zacząć liczyć dni ile mnie nie ma?  Hmm... może jakieś 4? 5? Ale założę się że długo mnie nie ma w Richmond. Obiecuje sobie, że znajdę A.J i wracam.
Kurwa, no właśnie. Od razu zaczęłam się wiercić i prawie spadłam na ognisko wydając z siebie dziwny odgłos zaskoczenia.
- Yghhhh... kurwa! - krzyknęłam, mam nadzieje ze żadne stwory mnie nie usłyszały. Ale z resztą co ja wiem?
- Clem, co jest? - spytała się przerażona Vanessa. Uderzyłam prawą dłonią o czoło i wstałam, zaczęłam robić dziwnie małe kółka nadal trzymając dłoń na czole.
- Clementine, o co chodzi? - spytał Leo, Oh jaki milutki...
- O co chodzi? - spytałam wściekła - Chodzi o to, że na luziku sobie tu rozmyślam a powinnam szukać A.J'a! - podniosłam głos
- Przecież rano idziemy go szukać... - powiedział spokojnie Justin
- No idziemy, idziemy ale nawet nie skupiamy się na drodze! - nagle Leo wstał i podszedł do mnie
- Czyli uważasz, że tylko cię spowolniony? - patrzył mi się w oczy, po tym gdy zdjęłam rękę i zmarszczyłam czoło. Chwile patrzyłam się jeszcze na niego i dodałam
- Czy ja w tej chwili zwalam na was winę?! - w środku myślałam, że krzyczę a tak na serio powiedziałam to cicho.
- Ja po prostu chce go odnaleźć, boje się że może coś mu się stać, boje się, że mogę go stracić. Co jeśli jest w złych rękach?! - tutaj powiedziałam to nieco głośniej ale zbierało mi się do płaczu z myślą, że A.J może nie żyć.
- Na pewno jest w lepszych rękach niż twoich, Clem! - krzyknął Leo, trafił w mój czuły punkt. Pojedyncze słone łzy spływały po moim policzku. Vania jeszcze nigdy mnie takiej nie widziała. Nagle wszystko zamilkło, razem z nami.
~~~~~~~~~~~~
Myślicie co będzie dalej?
Hehe
.
.
Rozdziały będą pojawiać się rzadziej, przykro mi.