Problem, do którego rozwiązania potrzebna była Impala

256 39 6
                                    

Okeej, przedstawiam dziesiątkę! Nareszcie coś się dzieje, geez, ile można (tak, Kanapka ogarnęła w końcu cztery litery i coś napisała, wow). Mam nadzieję, że się spodoba :D
Endżojcie!

Ze snu wyrwała go irytująca systemowa melodia, którą ustawił kiedyś na dzwonek w swoim telefonie. Nieporadnie sięgnął ręką w stronę, z której, jak mu się zdawało, wydobywał się dźwięk i z triumfalnym uniesieniem kącików warg złapał komórkę, wciskając instynktownie zieloną słuchawkę.

- Halo? - mruknął do urządzenia; jego głos brzmiał bardziej ochryple niż się spodziewał.

Po drugiej stronie ktoś krzyknął, ale Lucyfer nie był w stanie rozpoznać głosu. Potem usłyszał zasuwanie zamka błyskawicznego i dopiero wtedy jego rozmówca się odezwał.

- Lucyfer?

Blondyn gwałtownie otworzył oczy. Głos Castiela drżał, a on wydawał się cicho łkać. W słuchawce dało się słyszeć niezidentyfikowane szumy, Castiel drugi raz zawołał go po imieniu.

Na dworze było szarawo. Lucyfer był pewien, że nie było nawet piątej.

- Jestem, Cas, co się dzieje? - zapytał, niezdarnie próbując usiąść. Znajdował się w sypialni Sama, na jego łóżku, ze smacznie chrapiącym Łosiem u boku.

- Oni... oni... - jego młodszy brat najwyraźniej nie mógł znaleźć odpowiednich słów, plątał się w nich, przestraszony i, co dosyć prawdopodobne, roztrzęsiony.

- Cas, uspokój się - powiedział głośno, jego opanowany, stabilny głos prędko wyrównał oddech Castiela. - O kogo ci chodzi?

Odpowiedź była dokładnie taka, jakiej się spodziewał. - Michał i Rafał.

- Gdzie jest Gabriel? - spytał Lucyfer, zerkając na Sama, który przecierał oczy i spoglądał na niego z niezrozumieniem. Milton ułożył usta w słowo "Cas" i długowłosy od razu załapał.

- Po-pojechał gdzieś, nie wiem, chyba do Kali - odparł chłopak; w tle słychać było trzaskanie drzwiami, ktoś znowu wrzasnął i tym razem Lucyfer był niemal pewien, że to Michał. Uniósł wolną dłoń do twarzy i rozmasował zatoki palcem wskazującym oraz kciukiem. Gabriel pomógłby Castielowi, gdyby tylko tam był, on zapobiegłby decyzji swoich starszych braci i możliwe, że właśnie dlatego ci dwaj postanowili pozbyć się Castiela podczas jego nieobecności.

Musiał coś zdziałać i to szybko, jeśli chciał, aby jego bratu nic się nie stało.

- Spakowałeś się? - zapytał, a w odpowiedzi dostał potwierdzające mruknięcie. Ponownie spojrzał na Sama. - Zabierz wszystkie swoje pierdoły, ładowarkę, laptop, wszystko, co będzie ci potrzebne i za kwadrans wyjdź na podjazd, okej? Wytrzymasz jeszcze kwadrans?

Castiel nie odpowiedział, ktoś trzasnął dwa razy drzwiami, a później krzyknął. Blondyn wyraźnie usłyszał w tym krzyku głos Rafała, który wrzeszczał przekleństwa pod adresem zarówno Casa, jak i samego Lucyfera.

- Castiel? Pytałem, czy wytrzymasz kwadrans? - zapytał, wstając pospiesznie z łóżka i dobiegając do swojej walizki. Wyjął z niej świeże jeansy i gładką koszulkę bez nadruku, we wściekle czerwonym kolorze; Sam kiedyś wspomniał, że bardzo mu się podoba. Lucyfer nie był pewien, czy wybrał ją losowo, czy podświadomie z tego właśnie powodu.

- Tak - odpowiedział Castiel i choć słychać było, że stara się brzmieć przekonująco, jego głos drżał i załamywał się w niektórych momentach.

- Zaraz tam będę, okej? Cassie, zaraz cię stamtąd zabiorę - obiecał solennie i rozłączył się, żeby nie tracić czasu. Był już w trakcie zdejmowania z siebie koszulki i zastępowania jej nową, kiedy przypomniał sobie o tkwiącym na łóżku Winchesterze. Odwrócił się do niego, podnosząc się z klęczek.

Chłopak z gitarą || SamiferOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz