Rozdział 4

6K 292 111
                                    

Ze stołówki skręciłyśmy, szłyśmy długim korytarzem aż doszłyśmy do dziedzińca szkolnego. 

- Alex więc tutaj jeden korytarz ten najbliżej nas maja 1- roczniacy, czyli my. Dalej 2 rok i 3. Na każdym roku jest kilka sali lekcyjnych w zależności ile jest klas. Każda klasa jest podpisana, więc nie będzie problemu z trafieniem, jak już tu dojdziesz. Wszystkie lekcje odbywają się w 1 klasie oprócz wychowania fizycznego i magicznego.

- No dobra to powiedz mi ile klas jest na pierwszym roczniku?

- Teraz 4, ale biorąc pod uwagę, że jesteśmy w połowie roku, to pewnie ta liczba będzie zwiększana.

Udałyśmy się w drogę powrotną do akademika. Nie była ona taka długa jak mi się wydawało. Mam nadzieję, że w końcu uda mi się zapamiętać najkrótszą drogę. Jak się później dowiedziałam moja nowa koleżanka mieszka kilka pokoi dalej. Poczułam się zmęczona, więc pożegnałam się z Sonią i poszłam spać.

Następnego dnia obudziłam się w wyśmienitym humorze. Co prawda może było to dziwne biorąc pod uwagę, że dziś mój prawdziwy pierwszy dzień szkoły, ale byłam pozytywnie nastawiona, bo może w końcu dowiem się jakiś konkretów. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam mundurek i szybko udałam się na śniadanie. Na miejscu odnalazłam wzrokiem znajoma blond czuprynę, więc wzięłam swoje kanapki i skierowałam się w jej stronę. 

- Hej jak tam? Humorek dopisuje?

- Proszę cię nie rozumiem czemu nie mogli rozpoczynać lekcji o jakiejś przyzwoitej godzinie. Człowiek musi wstać skoro świt, a później ledwo kontaktuje, bo taki jest zmęczony.

- Widzę, że ktoś wstał lewą nogą. 

- Tia, chyba codziennie wstaje oprócz weekendów.

- Popatrz na plusy, im szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.

- No nic jedzmy i idziemy bo się spóźnimy.

Jak powiedziała tak zrobiłyśmy. Lekcje jak to w każdej szkole powiewały nudą. Po ich zakończeniu udałam się na stołówkę na obiad. W drodze zderzyłam się z umięśnioną klatą jakiegoś chłopaka. Właśnie miałam go przeprosić, ale był szybszy:

- Uważaj jak chodzisz niezdaro- warknął do mnie.

- Phi, odezwał się pan i władca

- A żebyś kurwa wiedziała. Nie widziałem cie tutaj, więc pewnie jesteś nowa, więc radzę ci zapamiętać. Trzymaj się ode mnie z daleka, żebym przypadkiem nie stracił swojej zajebistości przez kontakty z takim zerem jak ty.

- Hyh, żeby ją stracić trzeba ją najpierw mieć. Widzę, że król buraków i prostaków ma zbyt wygórowane mniemanie o sobie. Więc wybacz Wasza Wysokość, ale nie będę zakłócać twojego cennego czasu, bo pewnie masz napięty grafik - odparłam z drwiną i odeszłam w swoją stronę zostawiając przygłupa z otwartą gębą na środku korytarza.

Po tej jakże interesującej wymianie zmian humor od razu mi się poprawił. Czym prędzej u dałam się po jedzenie i do stolika, gdzie czekała tam już na mnie moja przyjaciółka ale nie sama. 

- No w końcu ile dziewczyno można na ciebie czekać?

- Wybacz, ale miałam przemiłą rozmowę z pewnym gburem.

- Czyli?

- A nie wiem nie przedstawił się. Jego Królewska Wysokość nie życzył sobie, aby moja osoba zasłaniała jego zajebistość.

- No nic jak już tu dotarłaś pozwól, że przedstawię ci moich 2 przyjaciół. Ten blondyn to Nathan a obok niego siedzi Tristan.

-Hejka miło was poznać w końcu jakieś męskie towarzystwo przy stoliku.

- Ej no a ja to ci nie wystarczałam?

- Soniu obie wiemy, że potrafisz zagadać człowieka na śmierć, więc oni będą asekurować, aby każdy wychodził stąd żywy- odpowiedziałam ze śmriechem.

- Taka z ciebie koleżanka, ze wymieniasz mnie na tych dwóch przygłupów?

- Tylko bez takich tam - odezwali się chłopacy z obudzeniem.

- Przecież wiecie, że was kocham ale ci nie mówcie nic Alex.

- Okej buzia na kłódkę.

- Dobra ludziska ja spadam do pokoju odrabiać lekcje, bo nikt za mnie tego nie zrobi, a nie chcę podpaść w pierwszym tygodniu szkoły.

Pożegnałam się ze wszystkimi, po czym udałam się do swojego azylu.

Cztery żywiołyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz