5.1 FREDAG

858 109 19
                                    

Cisza.

Gdy byłam mniejsza, uważałam ją za swoją jedyną przyjaciółkę i dochodzę do wniosku, że wciąż nią jest. Wpatruję się w stos równo ułożonych rachunków na kuchennym stole, czując nadciągającą panikę. Jeszcze raz przeliczyłam pieniądze, łudząc się, że jakimś cudem w ciągu pięciu minut się rozmnożyły. Muszę wybrać, czy w tym miesiącu mam opłacić wodę, gaz, prąd czy mieszkanie. Prądu już nie mamy, ale zapas świeczek, które kupiłam kiedyś na wyprzedaży, pozwala nam jakoś funkcjonować. Rozglądam się po naszym mieszkaniu z myślą, że jego stracić nie możemy. Dlatego przeliczam ponownie pieniądze, po czym odkładam je na kredens. To co zostało, jest śmieszną sumą. Sumą, którą i tak będę musiała oddać Chris, Evie i Magnusowi. Czuję, jak drży mi podbródek, ale nie chcę płakać. Nie mogę płakać. Podpieram brodę rękoma, kładąc się na stole. Gdy byłam mała, udawałam, że ten stół jest moją łódką. Tata kładł na nim słoiczki z konfiturami, opakowanie biszkoptów, soczek w kartoniku, z dodatkową słomką, bo zawsze, ale to zawsze musiałam połamać słomkę, która była dołączona do napoju. Z radia laciały piosenki, a ja w koralach mamy, w pełnym makijażu, który bardziej przypominał charakteryzację klauna, siedziałam na stole udając, że porwali mnie piraci. Mój tata siedząc na krześle, próbował mnie odbić, ale zawsze się z tym ociągał. Pewnego dnia naciągnęłam na siebie, długą, granatową sukienkę w słoneczniki, od mojej mamy. Usta pomalowałam czerwoną szminką, przy okazji brudząc sobie nos, policzki i trzy czwarte ciała. Ubrałam korale, z szafek powyciągałam jedzenie i czekałam, aż tata przyjdzie i powie, że mam wskakiwać na stół. Godziny mijały, a taty nie było. Usiadłam na podłodze na przedpokoju, czekając na jego powrót. Ale jego nie było. Mama wróciła z pracy, zdziwiona, że taty wciąż nie ma. I wtedy, do naszych drzwi ktoś zapukał. Myślałam, że to tata i radośnie podbiegłam do źródła dźwięku, potykając się o sukienkę. Mama otworzyła, jednak po drugiej stronie nie było taty. Było dwóch policjantów, którzy z nim pracowali. Ich miny były bez wyrazu, chociaż z ich oczu, bił jakiś smutek. Powiedzieli, że był wypadek. Że ktoś napadł na bank i tata został postrzelony. Następnie dodali, że lekarze robili wszystko co w ich mocy. Przekazali kondolencje i odeszli, zostawiając mnie i moją mamę same. Wciąż pamiętam ten widok. Niczym w zwolnionym tempie, moja mama upadła na kolana, szlochając, chwytając się za włosy. Krzyczała, uderzała rękoma o podłogę, jakby to miało w czymś pomóc. Załagodzić ból. Wypełnić pustkę, która wtedy powstała. Ale nie załagodziła. Wydrążyła wręcz jeszcze większą pustkę, bo właśnie w tamtym momencie nie tylko straciłam ojca, ale i również matkę.

- Vilde! - Usłyszałam, podskakując na krześle. Przy okazji uderzyłam się w brodę, którą przeszyło nieprzyjemne uczucie bólu. Powoli podniosłam głowę i zauważyłam, że moja mama stoi przy lodówce, z założonymi rękoma. - Czemu nie zrobiłaś zakupów? - Spojrzała na mnie z niezrozumieniem.

- Zapomniałam – podrapałam się po głowie, próbując zamaskować kłamstwo. Pamiętałam o zakupach, ale nie miałam za co ich zrobić. Dlatego, przez cały tydzień uważnie zbierałam wszystko, czego nie zjadałyśmy, by może ugotować coś z tego na weekend. Zupy z odpadków, jak je nazywałam, czasami były naszym jedynym ratunkiem. Może to złe, ale zawsze starałam się uciec z domu na czas soboty i niedzieli. Zazwyczaj, spędzałam te dni z dziewczynami, ale teraz tego nie zrobię, a Magnus pojechał gdzieś z chłopakami.

- Żartujesz, prawda? - Poczułam woń alkoholu przy swojej twarzy. - Co takiego masz na głowie, że zapomniałaś o cholernych zakupach?! - Krzyknęła, opadając na krzesło.

- Szkołę – wzruszyłam ramionami. - Jestem szefową swojego russ buss – dodałam, wiedząc, że i tak nie zrobi to na niej wrażenia. - Poza tym, biorę udział w dodatkowych zajęciach – zaczęłam bawić się palcami, bo nie lubiłam okłamywać swojej mamy.

VILDE | SKAM SEZON 5|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz