Cole
Chyba nikogo nie zdziwi gdy powiem, że cieszę się z takiego obrotu spraw. Wreszcie mamy jakiś punkt zaczepienia, a to już coś jeśli chodzi o dobry początek. Mamy ustalony plan, a więc za niedługo czeka nas jakaś porządna akcja. A to pozwoli nam wreszcie oderwać się od myśli, co zrobiliśmy nie tak podczas ostatnich dni. A chyba każdy z nas ma sobie coś do zarzucenia w tej kwestii.
Jestem tylko ciekawy co z Kai'em i Jay'em. Tak naprawdę to właśnie oni najbardziej potrzebowaliby jakieś wygranej. Choćby niewielkiej. To z pewnością podniosłoby ich na duchu. Ale w ich obecnym stanie nie jestem pewien czy to aby na pewno dobry pomysł. W końcu wciąż do końca nie wiemy, z czym się mierzymy. I jasne, musieliśmy już sobie radzić bez mocy. Ale...po prostu mam wrażenie, że tym razem to byłoby proszenie się o kłopoty. Tylko że jak ich znam, to nie ma szans, by odpuścili. Są na to zbyt uparci.
Oho, o wilku mowa. Teraz czeka mnie mała pogadanka z Jay'em o tym co tam właściwie zobaczył. A to dopiero przygrywka przed konfrontacją z Lloydem. Kiedy na chwilę zostaliśmy sami, dało się wyczuć, że jest wściekły. Chociaż myślę, że za jego złością stało coś więcej. Ale to problem na później.
Uśmiechnąłem się blado do rudowłosego, czego ten jak zauważyłem, nie odwzajemnił. To nie był dobry znak. Ja to jednak mam szczęście. Ale chyba sam się o to prosiłem. Chciałem znaleźć z Morro wspólny język po swojemu i chyba nawet mi się to udało. Ale przecież było jasne, że robiąc to za plecami przyjaciół, muszę być gotowy na konsekwencje. Ale...nie byłem. Jeszcze nie teraz. Chociaż z pewnością nie żałowałem tego co zrobiłem. Chciałbym tylko, żeby reszta zrozumiała, że przecież miałem wszystko pod kontrolą.
Ruszyliśmy więc w milczeniu w stronę naszego pokoju i po chwili zamknąłem za nami drzwi. Następnie jeszcze upewniłem się, że nikt nas nie podsłuchuje. Jeżeli ktoś miał mnie zrozumieć i poprzeć, to był to właśnie Jay. Byliśmy przyjaciółmi i zawsze wspieraliśmy siebie nawzajem. Oby tym razem było tak samo.
- Śmieszna sytuacja, nie?- spróbowałem to wszystko obrócić w żart, co przy Niebieskim Ninja często się sprawdzało. Ale chyba nie tym razem. Tym razem oczekiwał konkretnych wyjaśnień, co wywnioskowałem z jego poważnego spojrzenia.
- Nie bardzo.- odparł, po czym skrzyżował ręce na piersi. Po jego dobrym humorze nie został nawet ślad. A przynajmniej jak na razie nie dopuszczał go do głosu.- Stary, Lloyd go pokonuje. Pilnujemy, aby nie narobił większych szkód. A ty go tak po prostu puszczasz! A gdyby uciekł i postanowił nas znowu zaatakować? Co wtedy?
A więc tu go mam. Jay zwyczajnie bał się kolejnej konfrontacji z Mistrzem Wiatru. Nie wiem tylko, czy to z powodu braku mocy, czy też fakt ich posiadania nie odgrywał tu większej roli. Jeśli jednak tylko o to chodziło, to istniała szansa, że uda mi się go przeciągnąć na swoją stronę.
- Dobra spokojnie. Spróbuje ci to jakoś wytłumaczyć, ok?- spytałem ugodowo, próbując jednocześnie uspokoić przyjaciela.
- No ja myślę.
- A więc posłuchaj. Rozmawiałem z nim o tym ostatnim ataku i przyrzekł mi, że naprawdę nie pamięta nic takiego...- niestety niedane mi było dokończyć, ale przy Jay'u chyba zdążyłem do tego przywyknąć.
-A ty mu tak po prostu wierzysz? Przecież równie dobrze może kłamać.- rzucił nieugięty i trudno było się z nim nie zgodzić.
Jasne, z początku sam brałem taką możliwość pod uwagę. Ale im bardziej poznawałem szatyna, tym bardziej mu wierzyłem. Miałem wrażenie, że udało nam się stworzyć wreszcie pewną nić porozumienia. I terazteraz gdy mówił, że nie on był odpowiedzialny za ten atak, to ja mu wierzę. Nie mam na to żadnych dowodów. To chyba po prostu kwestia zaufania.
CZYTASZ
LEGO NINJAGO- przyjaciel czy wróg ?
FanfictionNinja mieli nadzieję odpocząć po ostatnich walkach, jednak nie będzie im to dane. Powróci ktoś kogo nie spodziewali się już ujrzeć. Pytanie tylko czego znów od nich chce i jak na to wszystko zareagują ninja. Czy wprowadzi to mały podział w ich druży...