24. W poszukiwaniu ukrytego

227 6 18
                                    

Cole

Nic nie poradzę, że najlepiej myśli mi się na świeżym powietrzu. Po ustaleniu planu na dziś, ruszyłem w stronę lasu. Zrozumieć naturę żywiołu? Ziemi. Jakby się nad tym zastanowić, to nic dziwnego, że ciągnie mnie na zewnątrz. W końcu jako mistrz takiego żywiołu jakim jest ziemia, powinienem najlepiej czuć się tam, gdzie mam do niej stały dostęp. Zaraz... i tak rzeczywiście jest! Od zawsze ciągnęło mnie do wspinaczki górskiej czy spacerów po lasach. Z kolei przez długi czas nie mogłem przyzwyczaić się do latania. Na szczęście przeszły mi już te najgorsze objawy, o których najchętniej bym zapomniał, ale i tak zawsze czekam tylko na moment, gdy ponownie wylądujemy.

Chyba podświadomie rzeczywiście mam sporo wspólnego z moim żywiołem. Ale to chyba nie o to chodziło Morro. Muszę wniknąć w to jeszcze głębiej.

Jay

Rozsiadłem się wygodnie przed monitorem na mostku i zapatrzyłem się w niego, nie szukając jednak niczego konkretnego. Zadanie wydawało mi się jakby, no... głupie. Tak to nie jest zbyt grzeczne, ale to wszystko nie ma sensu. No bo niby jak my mamy być odbiciem naszych żywiołów? Pioruny i człowiek. To dwie różne dziedziny. Co może mieć wspólnego jedno z drugiem? Nic. O ile rzecz jasna nie jesteś mistrzen piorunów.

Ale dobra. Skoro tego chce Lloyd, a Morro twierdzi, że mu to pomogło, niech będzie. Spróbujmy. Podobieństwa tak?

No... nie boję się burzy. Nie no bez sensu. Jasne, że się nie boję, skoro żadna błyskawica mi nie straszna.

To może prąd? Od zawsze lubiłem elektronikę i majsterkowanie. Ale to raczej kwestia miejsca gdzie dorastałem, a nie mojego żywiołu. W końcu to z tatą od małego zawsze coś naprawiałem czy budowałem.

Ah, to bez sensu!

Zane

Widząc jak reszta drużyny rozchodzi się w różne strony, postanowiłem zostać tu gdzie jestem. Miejsce do przemyśleń równie dobre jak każde inne. Usiadłem i przymknąłem oczy, aby nic mnie niepotrzebnie nie rozpraszało. Mieliśmy mało czasu i jeśli napawdę chcieliśmy odnieść zwycięstwo, każdy z nas musiał dać z siebie sto procent.

Pomyślmy spokojnie. Jeśli żywioły są odzwierciedleniem nas samych, to jakie są cechy wspólne w moim przypadku? Lód jest niczym więcej jak jedynie zamarzniętą wodą. A może "jedynie" nie jest tu odpowiednim słowem? Może właśnie w tym tkwi sekret. Lód tak samo jak woda nie jest rzeczą stałą. Przeciwnie. Zmienia się w zależności od sytuacji. Adaptuje się.

A ja? Również potrzebowałem czasu by dostosować się do mieszkania wśród ninja. W zasadzie to wciąż uczę się życia pośród ludzi. Obserwuję i zmieniam się w zależności od sytuacji... adaptuję się.

Interesujące. Nigdy nie patrzyłem na to z tej perspektywy, ale chyba w logice Morro rzeczywiście jest pewna słuszność.

Kai

Nie rozumiem. Jak on mógł mi to zrobić?! Mnie?! Byliśmy jak bracia i to nie tylko mentalnie. Naprawdę traktowałem go jak młodszego brata, którego chciałem chronić za wszelką cenę. Już od jednego z naszych pierwszych spotkań. To właśnie chroniąc go, osiągnąłem pełnię możliwości. A potem jeszcze ta cała historia z Morro.

Bałem się o niego jak jeszcze nigdy dotąd. A kiedy wreszcie go odzyskaliśmy, poprzysiągłem sobie, że nie pozwolę by to się kiedykolwiek powtórzyło. I najlepsze co mogę w tej chwili zrobić, to dotrzymać tej obietnicy.

Nie ma opcji bym nagle uwierzył w nagłą przemianę tego zdrajcy. No bo niby skąd ma te wszystkie informacje o naszym przeciwniku? I to niby zupełny przypadek, że oboje pojawili się w Ninjago dokładnie w tym samym czasie? Jak dla mnie to oni na bank muszą ze sobą współpracować.

Być może Lloyd dał się omamić, ale ja nie zamierzam. Dobrze wiem co powinienem teraz zrobić. Tak samo jak wiem co mu wyjdzie na dobre. Być może lepiej niż on sam.

Lloyd

Tak samo jak Cole, postanowiłem nieco odejść od naszego statku. Poza tym idąc za wskazówką od Morro myślę, że to właśnie na łonie natury powinienem szukać rozwiązania.

Swoją drogą naprawdę jestem mu wdzięczny za radę. Z początku niechętnie się z tym do niego zwracałem. Nie wiem, chyba po prostu się bałem. No i nie chciałem go niepotrzebnie rozzłościć czy spowodować nawrotu dawnych uraz. W końcu kiedyś to właśnie on chciał zostać zielonym ninja. I mówiąc szczerze nie wiem też czy zdążył on już pogodzić się z faktem, że ta rola przypadła akurat mi.

Jednak nie miałem do kogo innego zwrócić się o pomoc. Wszyscy oczekują, że z racji faktu iż jestem dowódca, będę wszystko wiedział i znał odpowiedź na każde pytanie. Ale to wcale nie tak. Daleko mi do mądrości mistrza Wu. W końcu jakby nie patrzeć, wciąż jestem najmłodszy z nich wszystkich, o czym większość chyba zdążyła zapomnieć.

No a Morro doświadczenia nie brakuje. A już to, że bez niczyjej pomocy doszedł do czegoś, o czym reszta z nas nawet nigdy nie słyszała... no poprostu wow. Cieszę się, że mamy go po swojej stronie.

No cześć. Dziś trochę krócej, ale przynajmniej jest. A niechciałam na siłę przedłużać czy niepotrzebnie rozdzielać akcję, którą mam zaplanowaną na następny rozdział.

Ale myślę, że się nie pogniewacie. Po takiej przerwie jaką wam zafundowałam, lepszy krótki rozdział niż żaden.

To do następnego!

LEGO NINJAGO- przyjaciel czy wróg ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz