20. Dawno oczekiwany rozejm.

504 10 14
                                    

Morro

Ta cała sytuacja już naprawdę mnie przerasta. Nie wiem co powinienem teraz o niej myśleć.

Kiedy zdecydowałem, że pomogę ninja, nigdy nie przypuszczałem, że spotkam się z taką reakcją. Byłem pewny, że jeśli w ogóle by się zgodzili, to będą nieufni lub nawet wrodzy względem mnie. Przecież mieli podstawy i to słuszne.

A tu co? Traktują mnie prawie jak swojego! No przynajmniej większość z nich. Dlaczego? Na jakiej podstawie? I co najdziwniejsze, wydają się być przy tym całkowicie szczerzy.

To wszystko nie ma kompletnie żadnego sensu!

Jeszcze przez chwilę chodziłem w kółko po "moim" pokoju i próbowałem to wszystko sobie jakoś logicznie wytłumaczyć. Ale żadne wyjaśnienie nie przychozdziło mi po prostu do głowy. Poza jednym, o którym wcześniej wspomniał Lloyd. Mimo ich zachowania, trudno mi było im w pełni uwierzyć, a tym bardziej zaufać. Chociaż z drugiej strony bardzo tego chciałem. Nawet jeśli to wszystko byłoby nieprawdą i kłamstwem, to czy chociaż przez chwilę nie mógłbym w to uwierzyć i cieszyć się tym?

W końcu doszedłem do wniosku, że rozumiem tyle, ile kilka godzin temu... czyli nic. Jednak byłem już zbyt zmęczony, żeby dalej się tym przejmować. Chyba nic więcej nie wymyślę, więc lepiej zaakceptować sytuację, taką jaką jest i tyle. Koniec z domysłami czy ich intencje są szczere, czy nie. W tej chwili moim głównym celem jest znalezienie Darkness i pokonanie jej. I to się liczy. Muszę to zrobić za wszelką cenę. Odpłacę się za to co mi zrobiła i powstrzymam przed tym, co jeszcze zamierza.

Przynajmniej to było jasne. Zadowolony choć z tego, usiadłem wreszcie na łóżku i odstawiłem pożyczoną katanę. Celowo jej nie oddałem. Jeszcze nie teraz. Rano chętnie coś sprawdzę.

A na razie położyłem się i przyszykowałem do snu. Sporo się wydarzyło przez te ostatnie dni. A kolejne z pewnością przyniosą jeszcze więcej wrażeń. Pytanie tylko czy tych dobrych, czy wręcz przeciwnie?

Ale aż do momentu zaśnięcia, na myśl ciągle nasówały mi się ostatnie słowa Jay'a. Niby zwykłe "dobranoc", a jak wiele może znaczyć. Miło było je znów usłyszeć po kilkunastu latach...

Lloyd

Wstałem wcześnie rano. Nadal jeszcze czułem się nieco zmęczony po wczorajszym dniu, ale przynajmniej byłem już w stanie normalnie funkcjonować.

Postarałem się jak najciszej wyjść z pokoju, żeby nie obudzić jeszcze śpiących przyjaciół. Niech jeszcze chwilę odpoczywają w spokoju. Ja przynajmniej zajmę się jakimś planem. Bo jak na razie, nie mamy kompletnie nic. A to staje się powoli irytujące.

Tak więc udałem się do centrum dowodzenia. Śniadaniem zajmę się później, jak wstanie reszta.  W końcu jaka to radość, jeść samemu?

Przechodząc jednak koło kuchni zaparzyłem sobie ciepłej herbaty do picia i ruszyłem dalej. Nie było w tym zresztą nic dziwnego, bo po całej nocy, każdy byłby spragniony. No, ale mniejsza o to. Czas wziąć się do pracy.

Jednak kiedy tylko przekroczyłem próg pomieszczenia, zauważyłem, że nie jestem tu sam. Widocznie nie tylko ja zabrałem się za obmyślanie planu.

- Dzień dobry. Widzę, że nie należysz do tych co późno wstają?- zagadałem do stojącego do tej pory odwróconego do mnie tyłem bruneta. Jednk kiedy tylko usłyszał mój głos, gwałtownie spojrzał w moim kierunku.

Mam dziwne wrażenie, że choć nie chciał tego po sobie pokazać, chyba musiałem go wystraszyć. To pewnie wina stresu, który teraz każdy z nas cały czas czuje. W końcu nie wiemy, kiedy przyjdzie nam znów stanąć do walki z tymi stworami. Ale póki ich nie ma, lepiej nie zawracać sobie nimi głowy.

LEGO NINJAGO- przyjaciel czy wróg ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz