21. Pierwszy rozłam w drużynie

356 8 45
                                    

Lloyd

Po śniadaniu, które przebiegło w nawet całkiem swobodnej atmosferze jak na nasze standardy, wszyscy zebraliśmy się na mostku. Nie mamy w końcu czasu na bezczynne siedzenie i jestem pewien, że reszta drużyny myśli podobnie. Musimy wspólnie wykombinować plan. I to nie byle jaki plan.

A jako lider tej grupy, to właśnie ja miałem ten wątpliwy przywilej zaczynania takich spotkań. W takim razie nie ma co przedłużać.

Odkaszlnąłem cicho, aby zwrócić na siebie ich uwagę. Jednak jak było do przewidzenia, nie obyło się bez komentarza ze strony Jay'a.

- Wiesz, że nie musisz tak robić, prawda? I tak wszyscy cię słuchamy.

Spojrzałem na rudowłosego i Już miałem mu odpowiedzieć, gdy tym razem do "rozmowy" wtrącił się Cole.

- Poza tym to działa tylko w filmach. Główny bohater robi coś takiego, a na całej sali zapada absolutna cisza.

- Z punktu naukowego, nie ma czegoś takiego jak "absolutna cisza".- tym razem przerwał mu Zane, lecz Cole nie zamierzał pozostawać mu dłużny.

- No niby tak, ale w filmach to się sprawdza.

- Poza tym fajnie brzmi. Tak tajemniczo.- Jay zaśmiał się po tej uwadze, a zaraz potem dołączył do niego czarnowłosy.

Nawet ja uśmiechnąłem się lekko na ich rozmowę, wodząc w jej czasie spojrzeniem od jednego do drugiego z przyjaciół. Za to wystarczyło zerknąć w kierunku Morro, żeby zauważyć, że dla niego ta cała sytuacja była conajmniej dziwna i niezrozumiała. Dlatego też podszedłem do niego i postanowiłem mu to jakoś objaśnić.

- Nie przejmuj się nimi. Tak zwykle zaczyna się nasza narada, albo ustalanie planu. Przyzwyczaisz się.- posłałem mu delikatny uśmiech, chcąc go trochę uspokoić.

Bowiem, mimo żartów ze strony większości z ninja, w sali wyczuwalna była jawna wrogość widoczna w oczach Kai'a, kktóry nawet na moment nie spuszczał oka z nowego członka ekipy. No... przynajmniej chwilowego. W każdym razie gdyby spojrzeniw Mistrza Ognia mogło palić żywcem, pewnie właśnie to czekałoby teraz brązowowłosego. Ten jednak zdawał się tym całkowicie nie poruszony.

Tak jakby było to dla niego normalne. Zresztą, kiedy się nad tym zastanowić...

Z rozmyślań wyrwała mnie odpowiedź Morro, która padła dopiero po chwili.

- Czemu? Dlaczego bez względu na to co się dzieje dookoła, oni tak beztrosko się śmieją? Jaki to ma sens?

Dobrze rozumiałem jego zdziwienie. Na początku też tego nie rozumiałm. Nie wiedziałem jak mogą być tacy radośni, kiedy miastu zagraża niebezpieczeństwo i to właśnie od nich może zależeć życie mieszkańców. Jednak z biegiem czasu zacząłem pojmować ich podejście, a nawet więcej. Doceniać za to. To właśnie dzięki nim nigdy nie popadłem w przeświadczenie, że sytuacja jest beznadziejna i bez wyjścia.

- Wiem, że to może ci się wydawać dziwne, ale... Kiedy oni się tak sprzeczają, to wtedy łatwiej zachować trzeźwość myślenia i... No wiesz, nie popaść w depresje.- uśmiechnąłem się zakłopotany. Chyba jakoś kiepsko to wyjaśniłem. Przynajmniej tak wnioskuję z jego miny.

- Nadal nie pojmuję. Sytuacja jest poważna i tak też powinniśmy ją potraktować.- stwierdził, krzyżując ręce na piersi, rzucając mi... upominające spojrzenie? Czyżby poczuł się tu na tyle pewnie?

- Uwierz mi, traktujemy.- odparłem już poważniejszy ton głosu, nie chcąc stracić w jego oczach.

- Doprawdy?- lecz on spojrzał na mnie nie dowierzająco, a następnie dobitnie przetoczył wzrokiem po nadal debatujących członkach ekipy.

LEGO NINJAGO- przyjaciel czy wróg ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz