11. Pan wytrwały (korekta)

354 14 2
                                    

Jay

Po skończonej rozmowie miałem nieco mieszane uczucia. Na plus należało policzyć fakt, że być może następne godziny przybliżą nas do odnalezienia Nyi i mistrza. Jednak wciąż trudno było mi uwierzyć, żeby sam mistrz wiatru był taki jakim przedstawiał go Cole. To mój przyjaciel i naprawdę chcę mu wierzyć. On zdaje się być całkowicie przekonany co do tego, co mówił. Ale poważnie? Że niby Morro miałby być spoko gościem? No jakoś tego nie widziałem.

Ale słowo się rzekło. Zaoferowałem się, że z nim pogadam. I choć już teraz zaczynałem żałować swojej propozycji, teraz nie mogłem się z niej wycofać. Pamiętaj Jay, robisz to dla Nyi. Dasz radę. Co niby może się stać? W końcu obaj będziemy bez mocy. A to, że pokonał cię już kilka razy i to nawet wtedy gdy miałeś swoją moc żywiołu? A na statku będziemy zupełnie sami.... To jeszcze nie musi nic znaczyć, prawda? No dobra, to nie przekonało nawet mnie.

No ale wyobraźcie sobie, że nagle znaleźliście się w takiej sytuacji. Ninja, sam mistrz piorunów jest praktycznie bezbronny. To naprawdę mogło człowieka zdołować. Poza tym strasznie martwię się o Nyę. Wiem, że niby reszta zaraz zacznie działać, ale dla mnie ten czas ciągnął się w nieskończoność. Kai pewnie czuje się podobnie. To wszystko nie poprawiało mi nastroju.

Dobrze, że w tym wszystkim jest jeszcze Cole. Ze wszystkich sił stara się podnieść mnie na duchu i poprawić humor. Żeby oderwać myśli od tego wszystkiego i zwyczajnie się odstresować, postanowiliśmy włączyć naszą ulubioną grę. I choć z początku nie wkładałem w nią zbytnio serca, to po kilku próbach czarnemu ninja naprawdę udało się wciągnąć mnie do rozgrywki. Do tego stopnia, że nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęły te dwie godziny wspomniane przez Zane'a. I chyba naprawdę było mi to potrzebne. Bo cały stres trochę ze mnie zszedł. Przynajmniej jak na tę chwilę.

Zegar wskazywał równo 20:15, gdy całą drużyną ponownie zebraliśmy się w głównej sali. I chyba wszyscy byliśmy ciekawi, co takiego odkrył Zane.

- No to co mamy?- spytałem, jako pierwszy przerywając napiętą ciszę.

Niestety miny nindroida oraz naszego lidera nie wskazywały, by były to jakieś przełomowe informacje. Ale zawsze lepsze coś niż nic? Chyba...

-Niestety niewiele więcej. Pisało tam, że smoki zamieszkiwały najbardziej oddaloną część Przeklętej Krainy. Podobno ostało się tylko kilkanaście okazów. Co ciekawe była wzmianka, że miały więcej niż jedno wcielenie. Jednak nie rozwinięto tego bardziej. Co dziwne nie posiadają swoich żywiołów. Jednak zwój wyraźnie podkreślał ich potęgę oraz ostrzegał przed zagrożeniami jakie niosły.- zdał raport Zane.

-Ciekawe. Jak myślicie, naprawdę są aż tak niebezpieczne? No wiecie, bardziej niż przeciwnicy, z którymi do tej pory walczyliśmy.- zapytał Kai, chyba nie biorąc zbyt do siebie ostrzeżeń białego ninja. Ale często bywał zbyt pewny siebie, co nieraz pakowało nas już w kłopoty.

-Trudno stwierdzić. Ale tego za niedługo się dowiemy. Lecisz z nami, prawda?- zapytał Lloyd, choć przecież dobrze znał odpowiedź. Zresztą tak samo jak każdy z nas.

-Jeszcze pytasz. Pewnie, że tak.- odparł Kai, posyłając nam wszystkim pewny siebie uśmiech. Najwidoczniej jego, brak mocy nie martwił tak jak mnie. Trochę mu nawet tego zazdrościłem.

-Dobrze, tylko postaraj się uważać na siebie.- zastrzegł zielony ninja, choć przecież znaliśmy mistrza ognia na tyle by wiedzieć, że jak już rzuci się w wir walki to na niewiele rzeczy zwraca on uwagę. Jego zaangażowanie w walkę potrafiło być naprawdę pomocne. Choć z drugiej strony mogło też przyspożyć sporo problemów. No ale nic. Wszystko ma dwie strony medalu.

LEGO NINJAGO- przyjaciel czy wróg ?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz