-Daje znak...-powiedział Piotr który ze mną, Kaspianem i innymi narnijczykami stał ukryty i czekał na znak od Edmunda.
-Gotowa?- zapytał mnie Kaspian.
-T-tak.
-Idziemy.
Gryfy wzięły mnie, Piotrka, Zuze i Kaspiana i zaniosły na dach zamku.
-Idę znaleźć profesora.-powiedział Kaspian.
-Idę z Tobą.-na moje słowa Piotr westchnął.-idźcie...My do was dołączymy.
Zeszliśmy schodami w dół do lochów. W jednej z cel leżał staruszek w okularach.
Kaspian potrząsną nim lekko a profesor na niego spojrzał.
-Jeszcze pięć minut?-zapytał ze śmiechem Kaspian.
Staruszek spojrzał na mnie a potem znów na Kaspiana.
-Co wy tu robicie? Książe nie powinieneś się narażać.-Jesteśmy tu by cie ocalić.-powiedział Kaspian.
Rozmawiali przez chwile bardzo cicho ale ja wiedziałam po minie Kaspiana że jest coś nie tak.
-A kim jesy twoja urocza przyjaciółka?- mówiąc to profesor kiwną na mnie głową.
Kaspian już chciał odpowiedzieć ale go wyprzedziłam.-Nazywam sie Reychel Morgan. Przybyłam tu wraz z...-nie skończyłam gdyż usłyszeliśmy kroki na schodach.
-Szybko pospieszmy sie. -powiedział Kaspian.
Weszliśmy na schody po drodze likwidując 3 żołnierzy.
-Kaspianie...mieliśmy iść do bram.- Powiedziałam gdy mineliśmy dziedziniec.
Kaspian stanął i odwrócił się do mnie.-Musze coś załatwić...chodź.- powiedział smutnym głosem i wziął mnie za ręke.
-Kaspian.-powiedziałam. Nie reagował.
-Kaspian!-lekko podniosłam głos.-Kaspian cholera zatrzymaj się.
Wyrwałam ręke z jego uścisku.
Wtedy jakby otrzeźwiał. Odwrócił się do mnie ze łzami w oczach. Ten widok sprawił że moje serce zadrżało. Podeszłam do niego i położyłam ręce na jego policzkach. Deliktanie starłam pierwsze łzy.-Kaspian...-zaczełam bardzo delikatnym głosem.-co sie dzieje?
-To on...on zabił mojego ojca. -powiedział książe.
-Rozumiem że jest ci ciężko, że stary ból wrócił ale ja jestem z tobą. Nie rób głupstw i chodź pod brame, czekają na nas. Prosze cie...Kaspian.
Szatyn przymknął powieki. Nie wytrzymałam. Objęłam go rękami w pasie i mocno przytuliłam. Odwzajemnił gest i trwaliśmy tak chwile. Gdy sie już oderwaliśmy spojrzałam w jego oczy.
-Kaspian...chodźmy, prosze.
-Przepraszam Cheli ale...musze to zrobić.-zanim sie zorientowałam Kaspian był już przy komnacie Miraza. Szybko udałam się za nim i słyszałam tylko kilka słów.
-...Kaspianie, nie zmuszaj mnie do tego.
Bez namysłu wtargnełam do komnatny.-A ty nie zmuszaj mnie.- mówiąc to wycelowałam w żone Miraza.
-Teraz masz wszystkim powiedzieć...czy to ty zabiłeś mi ojca?!-ostatnie słowa wykrzyczał.
-Ale przecież twój brat zmarł we śnie.
-Można tak powiedzieć.-powiedział kpiąco Miraz.
-Jak mogłeś, prze...
-Nie żono, teraz ty musisz podjąć decyzje. Chcesz żeby twój syn żył szczęśliwie? Czy tak jak Kaspian...bez ojca!
-Nieee...
Dalej wszystko widziałam jak przez mgłę. Kaspian został postrzelony. Przegrywaliśmy bitwe. Setki narnijc zyków uwięzionych za bramą...
***
Tak wiem, rozdział do dupy. Ale teraz nie mam czasu pisać bo jestem poza domem. Sory za tak długą nieobecność. Do następnego! xx