Ważna notka pod rozdziałem!
Miłego czytania!Obudziłam sie leżąc na łóżku, mając
związane ręce oraz nogi oraz zakneblowaną twarz. Dodatkowo czułam pulsujący ból głowy który nasilał się przy każdym moim ruchu. Po kilku nieudanych próbach pozbycia sie sznurów poddałam się gdyż ból był niedowytrzymania. Próbowałam wymyśleć jakiś plan ucieczki. W pokoju w którym się znajdowałam panował mrok. Nie było tu okien ani w ogóle niczego poza starym łóżkiem na którym leżałam oraz stojącą w koncie szafą.Nagle usłyszałam brzęk kluczy a zaraz potem trzask drzwi.
-Wyspałaś się złotko?-zapytał jeden z mężczyzn którzy nas zaatakowali wcześniej. Ten który mnie uderzył.
Odwrócił mnie na plecy i zaczął rozwiązywać sznur znajdujący się na moich kostkach i nadgarstkach. Gdy tylko moje nogi i ręce zostały uwolnione a ja dzyskałam zdolność ruchu wykrzostyłam to i kopnęłam mężczyznę z całej siły który wydał z siebie syk.
-Ty mała suko! Pożałujesz!-mówiąc to wyjął nóż który znajdował się przypięty do jego buta a następnie rozciął mi nim policzek na co syknęłam a z moich oczu poleciały łzy.
Mój wzrok zatrzymał się właśnie na tym nożu który został schowany na miejsce. Mężczyzna wstał i zaczął zdejmować swój pasek od spodni. Położył go obok łóżka a następnie próbował zdjąć spodnie ze mnie. Lecz nim zdołał to zrobić szybko wyciągnęłam jego nóż i wbiłam mu go prosto w bark.Mężczyzna zawył i złapał się za zranione miejsce. Wykorzystałam to i szybko wybiegłam z pokoju. Rozejrzałam się dookoła gdyż nie wiedziałam która droga prowadzi do wyjścia.
-Wracaj tu szmato! Już ja cię nauczę posłuszeństwa!-usłyszałam krzyk więc zaufałam szczęściu i wybrałam drogę prowadzącą w prawą stronę.
Biegłam ile miałam sił i gdy odwróciłam głowę by zobaczyć czy nikt mnie nie goni wpadłam na kogoś. Siła zderzenia spowodowała, że upadłam.
-No proszę. Kogo my tu mamy.
Podniosłam głowę i ujrzałam drugiego mężczyznę który patrzył się na mnie u uśmiechał się ohydnie tym samym ukazując swoje żółte zęby.
-Złap ją! Ta mała suka mnie dźgnęła!-odwróciłam głowę widzą mężczyznę trzymającego się za bark.
-A więc teraz się odwdzięczymy. -powiedział ten stojący przede mną i wyciągnął nóż. Złapał mnie za barki na co krzyknęłam i przyparł do ściany.- I przy okazji się zabawimy.
Zaczął nożem przecinać guziki od mojej koszuli. Lecz nim przeciął wszystkie został brutalnie ode mnie odciągnięty.
Nim się obejrzałam obaj mężczyźni leżeli martwi.
-Nic ci nie jest?-zapytał Kaspian podbiegając do mnie i oglądając zraniony policzek. Delikatnie gładził miejsce wokół rozcięcia.
-Nic. Na prawdę to tylko lekkie draśnięcie.- powiedziałam i uśmiechnęłam się lekko.
-Martwiłem się. Nie wybaczył bym sobie gdyby cię tknęli.-pokręcił głową i spuścił wzrok.
-Ej, ale nic się nie stało. Nic mi nie zrobili.-podniosłam jego głowę i lekko ucałowałam jego usta.
Kaspian uśmiechnął się i znów pogładził mnie po policzku.-Co ze mnie za rycerz który nie umie zadbać o swoją wybrankę.-zaśmiał się lekko i tym razem on złożył pocałunek na moich ustach.
-Amory zostawicie na później gołąbeczki.
Edmund stał oparty o ścianę i uśmiechał się cwanie. Szybko podbiegłam do niego i rzuciałam się mu na szyję.
-Tak Reychel ja też tęskniłem ale trzeba iść.-powiedział chłopak więc we trójkę szybko wyszliśmy z budynku.
***
Na początku chciałam podziękować za naprawdę miłe komentarze i, że aż tyle osób czyta moje wypociny. Proszę niech każdy kto to czyta zostawi po sobie ślad w postaci gwiazdki lub komentarza. Jeśli dobijemy 50 gwiazdek i 15 komentarzy publikuje następny rozdział!
Do następnego xx