- Chuj mnie obchodzi, że nie szanujesz ludzi wokół siebie. Niektórych powinieneś.
- No ale nie muszę, nic nie muszę.
- Dziwisz się, że każdy się od ciebie odwraca?
- Nie. Wiem, że jestem zjebany przecież xd
- Powieszę się. Miło było Cię poznać.
Dawno go nie widziałem. Niby wiem, gdzie mieszka ale co dzwoniłem to nie miał czasu, albo w ogóle nie odbierał. Na dodatek ostatnio ona nic nie pisze. Każdy mnie już zostawił. Nie jestem wylewny, ale niektórych rzeczy to by się mogli domyślić. W końcu mówili, że mnie znają.
- Iga. Moja Iga
- Jestem w busie. Jutro mnie odbierasz z dworca.
Z tego co wyczytałem powinna już być, a ja siedzę w domu i boję się wysunąć nos z domu. Jak zareaguje? Co ona zrobi? Wiem, że chce dla mnie dobrze, ale może ja jej tu w ogóle nie chce. Skoro nie chce, to czemu do niej pisałem. Wiele razy mówiła, że przyjedzie, może myślałem, że i tym razem skończy się tylko na pustych słowach. Biorę się w garść. Włączyłem internet w telefonie...
- Jestem już w Holandii. Ja nawet holenderskie autostrady kocham.
- Za godzinę będę u Ciebie.
- Wysiadłam, czekam. Podobno mnie poznajesz.
- Dorian, gdzie ty jesteś?
- Człowiek jedzie do Ciebie pół Europy, a ty mnie zlewasz?
- Jaka z Ciebie menda. Spodziewałam się większej kultury.
- No i mnie kurwa zostawił. Jak zwykle. Skończony palant...
Więcej nawet nie czytałem. Szybko poderwałem dupsko z podłogi i wsiadłem w paska tak jak byłem. Zapierdzielałem jak głupi na dworzec. Nie musiałem się długo zastanawiać, która to ona. Tylko jedna dziewczyna siedziała wkurwiona i zapłakana na ławce, a obok niej walizka większa od samej właścicielki. Zaparkowałem i z sercem walącym jak młot podszedłem. Podniosła na mnie wzrok i wstała. Rozłożyłem ręce, żeby się z nią przytulić, jednak jedyne co poczułem to jej dłoń na moim policzku. Wściekłość w moich oczach rosła, jednak nie pokonałaby jej. Wsiadła bez słowa do samochodu, ja zaś zapakowałem jej bagaż do bagażnika i wsiadłem za kierownicę.
- Iga...
- Zamknij się i prowadź. - powiedziała lekko łamiącym się głosem podziwiając miasto. Dla mnie zwykła codzienność. Dla niej... Ją tu zachwycało wszystko. Cieszyła się nawet z rond, domów, chodników, rowerzystów. Wszystkiego co ja nazywałem codziennością.
- Najchętniej już bym tu została. - szepnęła nagle.
- To zostań.
- Jeszcze żebyś mnie tu chciał. Po dziś zrozumiałam przekaz.
- To nie tak. Ja się...
Akurat w tym momencie zatrzymałem samochód już u mnie na podwórku. Wysiedliśmy, wniosłem jej walizkę, a ta stanęła jak wryta w drzwiach.
- Dorian... Ja się ich boję. - powiedziała szybko patrząc na psy stojące za mną. Roześmiałem się, bo do reszty oszalała. Ech dałniara.Zamknąłem Brudera i Ergo w starej sypialni Micka.
- Pewnie jesteś głodna, możemy zrobić tosty.
- Jestem za bardzo zmęczona. Mogę się iść umyć i iść spać? Pobiję Cię jutro za to co zrobiłeś. - nagle poczułem jej małą osóbkę przytulającą się do mnie. Odwzajemniłem uścisk, a na moich ustach pojawił się uśmiech. Dobrze, że przyjechała. Puściliśmy się, dałem jej ręcznik i takie pierdoły i poszła się umyć. Gdy wyszła spod prysznica zobaczyłem ją w całkiem ładnej koszuli nocnej, na ramiączka, granatowej.- No co, jechałam do Ciebie. Musiałam zabrać coś seksownego, żeby się z Tobą drażnić. Dobranoc Dorian. - uciekła do pokoju, w którym powiedziałem, że będzie spała. Chociaż w takim stroju wolałbym, aby to była moja sypialnia.
- Dorian wstawaj. Zrobiłam nam jedzenie. - poczułem zapach owoców i czegoś na prawdę dobrego. Otworzyłem oczy, a przede mną trzymała górę omletów z owocami, bitą śmietaną i jeszcze kilkoma składnikami.
- Ja to wszystko miałem w domu?
- Pewnie, że nie. Zabrałam Ci pieniądze z portfela i poszłam na zakupy. Polsko-angielsko-niemiecki język, ale się dogadałam, a teraz wstawaj i jedz. - podała mi do ręki talerz. Sama weszła na łóżko i usiadła z talerzem na udach. Miała na sobie granatową sukienkę w kropeczki z wyciętymi plecami.
- W ogóle zobacz. To jest moja ulubiona sukienka. - powiedziała z pełną buzią, co wydało się nawet śmieszne.Już raczej jedliśmy w ciszy, ja co jakiś czas jęczałem, że smaczne śniadanie. Patrzyła się na mnie jak na obrazek.
- Co się tak patrzysz dałniaro?
- Patrzę dałnie jak jesz coś innego niż tosty. Widzisz, obiecałam Ci kiedyś na śniadanie omlety i oto je teraz wpierdzielasz.
- Chociaż raz Ci się coś udało. - zaśmiałem się. Uderzyła mnie lekko w ramie, zamieniła talerz na kubek kawy. Zrobiłem to samo gdy zjadłem. Widać, że wiedziała o mnie dość sporo bo kawa była bez cukru, może trochę za słaba, ale bez niczego.
- Chciałbym przeprosić za wczoraj Iga...
- Spoko. Poddusiłam Cię trochę w nocy. Jesteśmy kwita. To jak, gdzie mnie dziś zabierzesz? Nie myśl sobie, że będziemy gadać tylko o Tobie. - dodała widząc moją minę. - Może i masz depresję, ale ja uwielbiam Holandię i pokażesz mi ją z Twojego punktu widzenia.I jak ja miałbym się nie zgodzić?