XVIII

12 1 0
                                    

Obudziłem się około czwartej. Maryśka jeszcze spała wtulona w kawałek kołdry. Wstałem po cichutku i zmyłem się od niej. Szedłem do domu z nosem w telefonie. Nagle dostałem smsa.
'Czy możemy się spotkać?'
Stanąłem, bo nie wierzyłem. Przeczytałem jeszcze raz i tak to była Marga...
'Potrzeba rady na dobrą minetkę?'
'Proszę Cię, tam gdzie zawsze w parku? 10?'
'Ok'

O 10 spotkałem się z nią w parku. Wciąż nie wiem po co. Zakończyła to co było, to po co teraz to rozdrapywać. Nie miałem na to ochoty. Liczyłem bardziej na ostentacyjne oddanie mi moich rzeczy, które były u niej i po sprawie. Chciałem się spotkać z Marysią, ta noc którą spędziliśmy... no dawno nie czułem się tak dobrze przy czyimś boku.
Marga jak zwykle spóźniona 5 minut przyszła na spotkanie. Nerwowo spoglądałem na zegarek, nie chciałem tu być.
Ku mojemu zdziwieniu pierwsze co zrobiła to rzuciła mi się na szyję i wtuliła się, a potem zaczęła mnie całować. Nie wiedziałem co się dzieje, położyłem ręce na jej ramionach i ją odsunąłem od siebie.

- Tęsknię za Tobą - wypaliła nagle, gdy usiedliśmy na ławce. Spojrzałem na nią zdziwiony i czekałem na resztę
- Tęsknię za twoim dotykiem, twoją bliskością z rana, wieczorami razem, paleniem jointów na dachu... - zakryła twarz dłoniami, odruchowo położyłem jej dłoń na udzie, nie lubiłem gdy cierpiała. Jednak chwilę później ją zabrałem i wstałem.
- Bardzo mi przykro Marga, ale to koniec. Zdecydowałaś, a ja nie chcę się znowu w to bawić. Raz wolałaś mnie, raz jakieś laski - głos mi się załamał na wspomnienie, gdy zostawiła mnie ze słowami, że byłem tylko testem.
- Co może być zaskakujące, też mam uczucia. Na razie Marga.
Odwróciłem się i poszedłem w stronę domu. Zrobiłem to co uważałem za słuszne, chociaż moje ciało i serce wciąż myślało o Mardze. Jednak zraniła mnie wtedy i obiecałem sobie że nie będę wchodził do tej samej rzeki, znowu...



Minęło dwa miesiące od mojego powrotu do życia. Ze wszystkimi miałem już wszystko ułożone, studia wróciły na poprawny tor, tak samo jak moje samopoczucie. Spotykałem się z Marychą, okazało się całkiem fajna baba z niej. Zaczęliśmy spędzać sporo czasu razem, często wpadała do nas i siedzieliśmy razem początkowo nad książkami, a potem kończyło się drinkami.
Dziś tak samo, tłumaczyłem jej (tu wstaw dziwna weterynaryjna nazwę czegoś). Po dwóch godzinach załapała wszystko idealnie i jak zwykle baliśmy sobie po whisky do szklanek. Wtedy przyszedł Micek, stanął przed nami na kanapie i powiedział, że idziemy na impre. Popatrzyliśmy się na siebie z Marychą, już chciałem odmawiać, jednak ta wstała i wychyliła całą szklankę trunku ze słowami, że idziemy. Westchnałem, wypiłem do końca drineczka i poszedłem się przebrać w jakąś czysta koszule i czarne jeansy. Poszliśmy do klubu, tego co zwykle. Oczywiście nie dziwne było, że po drodze spotkaliśmy naszych znajomych i zrobiliśmy sobie po drodze lekki beforek. Dawno nie piłem, co dało efekt taki, że szybciej się zakręciłem. W klubie byłem już w błogim nastroju, gotowy na szaleństwa. Po kolejnej szklance whisky czułem, że król parkietu wrócił. Złapałem za rękę Marychę i poszliśmy razem na parkiet, a raczej to ja zaciągnąłem ją. Zatańczyła ze mną chwilę, bo gdy wkręciłem się na maksa i zamknąłem na chwile oczy ona uciekła do stolika. Niewiele się tym przejąłem i tańczyłem dalej. Jak zwykle nie musiałem czekać, aby jakas gazela nie zawinęła się obok mnie. W sumie nie ma co się im dziwić, na takiego ogiera sam bym poleciał.
Jedna mi się spodobała i to nawet bardzo. Szczuplutka blondynka, nie taki karzeł, ale wciąż niższa. Zatańczyła ze mnie dwie piosenki, całkiem nieśmiało. Gdy chciałem się dowiedzieć jak ma na imię uciekła mi w tłum, tak że znaleźć jej nie mogłem.
Wróciłem do naszego stolika gdzie chwilę posiedziałem przy kolejnej szklaneczce trunku, Marycha patrzyła na mnie co jakiś czas, jednak gdy nasze spojrzenia się krzyżowały szybko odwracała wzrok.
Na parkiet wróciła ta dziewczyna, szybko zerwałem się chwiejnym krokiem od stolika i poszedłem do niej. Nie krępowała jej moja bliskość, a mój penis już wtedy dygnął, wiedziałem że będzie moja. Teraz byłem o wiele bliżej niej i o wiele wiecej moje dłonie badały wypukłości jej ciała. Zacząłem smyrac jej ucho ustami, a z jej ust wyrwał się cichy jęk, a mój penis zareagował jeszcze bardziej. Jednak w tym momencie poczułem inną dłoń na swoim ramieniu ciągnącą mnie mocno w tył. Uległem i odwróciłem się wpadając na Marychę, która patrzyła na mnie ze smutkiem, ale i z pożądaniem.
Dostałem od niej mocno z liścia, co wcale mnie nie zabolało w tym stanie, a tylko zdenerwowało. Złapałem ją mocno za nadgarstek i zaprowadziłem na tyły klubu. Przycisnąłem ją mocno do ściany, aż się skrzywiła.
- Co ty sobie wyobrażasz? Myślisz że ujdzie ci to na sucho? - zapytałem wkurwiony szepcząc na jej ucho, ugryzłem je mocno, a ona jęknęła tak samo jak ta obca na parkiecie, ale jednak tym razem zareagowałem na to jeszcze mocniej. Zacząłem całować ją po uchu i w dół po szyi, poczułem jak zaczęła się szarpać, ale nie rozluźniałem uścisku.
- Dorian nie tutaj... - szepnęła zrezygnowana, wiedziałem że ciężko jej się oprzeć. W sumie miała racje, też nie chciałem tutaj i pomimo alkoholu chciałem zrobić to inaczej niż z byle laska. W końcu to była Marycha, moja Marycha.
Jeszcze chwilę całowałem ja po szyi, obojczykach i dekolcie. Ona wciąż błagała mnie, ale już nie wiedziałem czy o to, żebym przestał, czy o to, żebym poszedł o krok dalej.
W końcu puściłem jej ręce.
- Chodź do mnie piękna. - pocałowalem ją leciutko w usta i zacząłem iść w stronę wyjścia przepychając się pomiędzy ludźmi z Marychą za moimi plecami. Następne kilka godzin zapowiadało się bardzo interesująco.

How to be a bad bitchOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz