Zaśmiałam się głośno i wstałam od stołu obserwowana przez dziesiątki zdziwionych i żądających wyjaśnień par oczu. Puściłam oczko do chłopaków i wyszłam. Poszłam do taty po plan dnia. Weszłam do biura.
- Na biurku - powiedział Kapitan wpisując coś do komputera.
Podeszłam do biurka i wzięłam plan dnia. Dzisiaj mamy wtorek. Ósma śniadanie, okey to mam za sobą, dzięki jednemu z żołnierzy. Dziewiąta trening, to nie dla mnie, podziękuję. Dziesiąta trening z bronią. Potem przerwa pół godziny i patrol. O Boże... To ja skorzystam dzisiaj z przerwy i obiadu. Po obiedzie godzina wolnego. Między obiadem a kolacją jakieś lekcje, co lekcje przerwa dziesięć minut. Kolacja i czas wolny. Czemu mają tak mało treningów, normalnie, z tego co czytałam, dzień składa się z nich samych.
- Masz brać udział w niektórych treningach - powiedział.
- Coooo? - pytam zawiedziona.
- Trening po śniadaniu zaczyna się za dziesięć minut. To trening wytrzymałościowy - uśmiechnął się.
- Ale... - zaczęłam.
- Spóźnisz się.
- Grrr- westchnęłam i poszłam do siebie.
Nie dostałam żadnego ubrania i mam trenować? Pewnie. Weszłam do pokoju. Odwołuję to co powiedziałam. Znalazłam na łóżku buty wojskowe i spodnie. Przebrałam się w nie, a koszulkę sobie odpuściłam.
- Ała - syknęłam i podwinęłam drażniące mnie nogawki.
Zmieniłam jeszcze koszulkę na czarną z krótkim ramiączkiem z dużym napisem Nike. Zobaczyłam szybko gdzie znajduje się sala treningowa i pobiegłam tam. Na miejscu był już każdy, nawet Pan Prime. Spojrzeli na mnie, a ich wzrok mówił: Dziewczyna będzie z nami trenowała, widziałem już wszystko. Ja tylko uśmiechnęłam się wyzywająco mówiąc bezgłośnie: Jestem lepsza. Stanęłam w szeregu. Związałam sobie włosy w kucyk. Kątem oka zobaczyłam jak ktoś daje komuś dziesięć dolarów. Uśmiechnęłam się.
W końcu zaczęliśmy biegać. Nie zostawałam w tyle. Mam dobrą kondycję. Chodzę trzy razy w tygodniu biegać, żeby schudnąć. Jak mi się chce nawet cztery. Podbiegłam do Drift'a.
- Nie zakładałeś się, że przyjdę? - zaśmiałam się.
- Założyłem się, że nie przebiegniesz tyle co my - zaśmiał się i odbiegł.
Kątem oka zauważyłam znudzonego Pana-Nie-Jestem-Żołnierzem-Lennox'a. Podbiegłam do niego.
- Jestem Rose - uśmiechnęłam się. - Wcześniej się nie przedstawiłam.
- Zauważyłem - odwzajemnił gest.
- To... Jak ci na imię Panie-Nie-Jestem-Żołnierzem-Lennox'a?
- Bumblebee, ale możesz mi mówić Bee - zaśmiał się.
- Skąd ten pseudonim? - zapytałam ciekawa.
- To nie pseudonim - puścił mi oczko i odbiegł.
Nie pseudonim? Skąd oni są, że mają takie imiona? Z Grenlandii? Pokręciłam głową i biegłam dalej.
Po skończonym biegu, zobaczyłam jak Drift daje pieniądze Bee. Chyba we mnie nie wierzył. Poszłam do siebie wziąć prysznic. Ubrałam z powrotem strój wojskowy i wyszłam z pokoju. Akurat przechodził mój tata.
- O, kolejny trening jest z bronią nie musisz iść - powiedział.
- Muszę, chłopaki mają zakłady - zaśmiałam się i pobiegłam na strzelnicę.
CZYTASZ
Ona Lennox - Transformers
FanfictionWakacje w wojsku nie brzmią obiecująco już szczególnie jeśli chodzi o wakacje w wojsku wraz z Cybertrończykami. Nie mam ochoty w niczym im pomagać, a moja nieśmiałość ulegnie kompletnej zmianie po tej historii. #810 w fanfiction - 17.02.2018r.