18. To jeszcze nie koniec

1.1K 99 23
                                    

Obudziłam się u siebie w pokoju. Na początku jednak nie zauważyłam nic dziwnego. Różowe ściany, szare panele, biurko, szafa i tym podobne rzeczy. Rozejrzałam się po pokoju i o mało co nie krzyknęłam. Byłam siebie w domu. Wstałam gwałtownie z łóżka, ale szybko upadłam z jękiem i hukiem. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się. W progu stanęła mama, która szybko do mnie podeszła i pomogła mi wstać.

Oparłam się o nią i zapytałam:

- Ile spałam?- było to jedyne pytanie jakie przychodziło mi do głowy, bo nie mogłam sobie nic przypomnieć.

- Miesiąc - odparła smutnym głosem.

- Co?!

- Żartuje, głupia - zaśmiała się. - Kilkanaście godzin.

Odetchnęłam z ulgą starając się przypomnieć sobie co się działo ten dzień wcześniej. Mama posadziła mnie powoli na łóżku i okryła kołdrą. Podała mi leki przeciwbólowe i kubek herbaty. Wzięłam leki do ust, podmuchałam na gorącą herbatę i popiłam.

- Au - syknęłam kładąc dłoń na usta. - Poparzyłam się.

Mama zaśmiała się.

- Upadłaś na beton, ale na szczęście nie rozbiłaś sobie głowy, bo niejaki Bumblebee złapał cię w ostatniej chwili.

Otworzyłam szeroko oczy odkładając kubek na stolik.

- Co z Megatronem? Jak się tu znalazłam? Jak ma się Iris? Nie pożegnałam się! - krzyknęłam nagle pełna energii.

Mama wydawała się zdezorientowana. Przyłożyła dłoń do mojego czoła i jednocześnie włożyła mi do ust termometr. Czy ona go cały czas miała w kieszeni od dżinsów?

- Jaki Megatron, dziecko? Chyba jednak uderzyłaś się w gło...

- Nie - przerwałam jej. - Mamo gdzie mój telefon? - rozejrzałam się po pokoju. - Ee... Pożyczysz mi swój? - przygryzła wargę.

- Zaraz ci go przyniosę - kobieta podniosła się z westchnieniem i wyszła z pokoju.

Dziękowałam Bogu, że mam łóżko pod oknem, czego wcześniej nienawidziłam. Odwróciłam się do niego i zajrzałam na ulicę. Przed domem stało żółte Camaro. Zeszłam z łóżka z jękiem czując ból każdego mięśnia u nóg, rąk i w mięśniach, o których nie uczyli mnie na biologii. Wybiegłam (no dobra, próbowałam wybiec) z domu w samej piżamie i kapciach w kształcie różowego królika. Dobra, może to nie było mądre posunięcie, bo co każdy mój krok kapcie piszczały i musiałam wyglądać przekomicznie. Podeszłam powoli do samochodu.

- Bumblebee? - szepnęłam.

Nikt się nie pojawił, żadnej reakcji... Może oprócz tego, że przechodnie spojrzeli na mnie dziwnie. Zajrzałam przez szybę. Nie widziałam znaku Autobotów na kierownicy, a w dodatku uruchomiłam alarm. Genialnie.

- Hej! - ktoś podszedł do auta i wyłączył kluczykiem alarm. - Co ty robisz?

- Przepraszam - mruknęłam. - Myślałam, że to samochód mojego przyjaciela.

Odwróciłam się na pięcie wracając do domu. 

Rose! - upomniałam się w myślach - nie musisz mu się tłumaczyć. 

Wróciłam do swojego pokoju i usiadłam wygodnie na łóżku. Zgarnęłam telefon z szafki obok, wybrałam numer do taty i okryłam plecy kocykiem. Zdjęłam brudne kapcie, pierwszy sygnał. Poprawiłam się, drugi sygnał. Przytuliłam misia, trzeci sygnał. Nie mówcie mi, że nie odbierze!

Przygryzłam paznokcia bojąc się, że coś im się stało, ale w końcu tata odebrał.

- Co się stało Rose? - zapytał jakby nigdy nic.

Ona Lennox - TransformersOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz