Chciałam jak najszybciej wrócić do bazy, ale najpierw trzeba było się stąd wykaraskać. A i nie miałam ochoty zobaczyć miny taty, kiedy dowie się, że bez frakcyjny robot z kosmosu rozwalił mi telefon. Już miałam dość przebywania tutaj, chciałam jak najszybciej się stąd wydostać i odpocząć. Nogi mnie strasznie bolały, padałam ze zmęczenia.
Biegnąc dziwnie pustymi korytarzami potknęłam się o własne nogi. Upadłam na podłogę.
- Ugh, co za... - moim oczom ukazała się tabliczka "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony".
Zaświeciły mi się oczy. Zawsze chciałam tam wejść. Nacisnęłam na klamkę i otworzyłam drzwi. Dlaczego te drzwi są otwarte skoro nie każdy może tu wchodzić? Tego chyba nigdy nie zrozumiem. Moim oczom ukazały się samochody przykryte białą plandeką. Zamknęłam drzwi na klucz za sobą i zapaliłam światło. Zdjęłam plandekę i ukazały mi się alt-mode.
- Łatwo... - chciałam powiedzieć "Łatwo poszło", ale wtedy zobaczyłam. W sumie to nic nie zobaczyłam. Nie chciałam krakać, ale wszystko szło po mojej myśli. - Poszło - dokończyłam. I wtedy zgasło światło. - Typowe.
Usiadłam pod drzwiami i czekałam aż moje oczy przyzwyczają się do światła. Kiedy tak się stało widziałam mniej więcej na tyle dobrze, żeby podejść gdzieś, nie zabijając się przy okazji. Wsiadłam do losowego auta. Nie wiedziałam czy to zadziała, ale w tamtej chwili nie miałam żadnego innego racjonalnego wyjścia. Westchnęłam.
- Jeżeli się nie uda, będzie, że gadam do aut - mruknęłam pod nosem.
- Co ty tam mówisz? - usłyszałam głos Sideswipe'a wydobywający się z głośników radia. - Znalazłaś nasze alt-mode?!
- Tak! - ucieszyłam się.
- Gdzie są?
Wzięłam głęboki oddech.
- Nie wiem - biegłam korytarzem na oślep i nagle znalazłam kuszące drzwi, skąd mam wiedzieć gdzie jestem? - Odezwę się jak znajdę bezpieczne wyjście - rzuciłam i wysiadłam.
Chciałam sięgnąć do kieszeni po telefon, aby włączyć latarkę, ale w ostatniej chwili przypomniało mi się, że jest tam pusto. Cofnęłam rękę. Głęboko westchnęłam i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przyszło mi do głowy, żeby sprawdzić czy drzwi na pewno są zamknięte, ale jeśli ktoś by po drugiej stronie stał i zobaczyłby, że klamka się rusza, na bank by chciał to sprawdzić i byłabym skończona. Zaczęłam więc macać ściany - jakkolwiek by to nie brzmiało - w poszukiwaniu awaryjnego włącznika światła.
Przeszłam chyba z pół pomieszczenia aż w końcu znalazłam dźwignię. Pociągnęłam za nią bez wahania i usłyszałam dźwięk mechanizmów. Zimny dreszcz strachu przeszedł moje ciało. Coś włączyłam. Tylko co?
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jedna ściana zaczęła się podnosić. Odetchnęłam z ulgą kiedy zdałam sobie sprawę, że znajduję się w wielkim garażu. Wsiadłam z powrotem do auta.
- Jestem w wielkim garażu! - krzyknęłam. - Wyłączajcie holoformy!
- Jasne - rzucił tylko.
Nagle drzwi auta się zamknęły. Garaż rozświetliły reflektory i przepełnił go ryk silników. Ruszyliśmy z piskiem opon z powrotem do bazy.
Uśmiechnęłam się pod nosem i osunęłam się na fotelu ze zmęczenia. Zasnęłam.
Kiedy otworzyłam oczy dojeżdżaliśmy do bazy. Poprawiłam się i ziewnęłam.
Wysiadłam z auta i poszłam od razu do biura taty. Weszłam bez pukania. Usiadłam na krześle i czekałam. Tata wpatrzony był w monitor komputera.
- Coś się stało Rosie? - zapytał.
Przygryzłam wargę, a potem tego pożałowałam. Miałam popękane usta i zaczęła lecieć mi krew.
- Tak - sięgnęłam po chusteczkę z biurka taty i przyłożyłam ją sobie do wargi.
- Co takiego? - spojrzał na mnie. Na moją brudną od potu i łez twarz. Na moje posklejane włosy, brudne i podziurawione ubrania. Miał zatroskane spojrzenie.
- Są dwie sprawy. Po pierwsze: Zabrano mi telefon - powiedziałam.
- Kto ci go zabrał? - uniósł jedną brew.
- Trafiliśmy do bazy robotów bez frakcyjnych. Zamknęli nas w klatce. Ich przywódca chciał nas zabić, potem się uwolniliśmy, ale... - mówiłam szybko, ale tata przerwał mi uniesieniem ręki.
- Rose, powoli i po kolei - uśmiechnął się blado.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić. Opowiadać wszystko po kolei. Byłam tak bardzo zmęczona, chciało mi się spać, ale mówiłam dalej. Czułam się tak bardzo niekomfortowo, bo byłam cała brudna i spocona, a moje najwygodniejsze spodnie muszę wyrzucić. Z każdym słowem byłam coraz bardziej zmęczona, aż z moich oczu zaczęły lecieć łzy zmęczenia. W końcu skończyłam mówić na tym, że wyjechaliśmy z garażu.
- Nie martw się tym telefonem, to nie twoja wina - powiedział delikatnie, a ja się popłakałam.
- Mogę iść do siebie? - zapytałam.
- Tak, oczywiście - odpowiedział szybko.
Wyszłam z biura. Nogi miałam obolałe. Kolana się pode mną uginały. Weszłam do swojego pokoju i wzięłam zimny prysznic i chyba najdłuższy w moim życiu. Umyłam zęby, wyczyściłam paznokcie. Z kosmetyczki wyjęłam balsam do ust i sobie nim je posmarowałam. Potem położyłam się na łóżku. Nawet nie zdążyłam nakryć się kołdrą, a już spałam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Na zegarku zobaczyłam godzinę dwunastą w południe. Ziewnęłam.
- Proszę - powiedziałam zaspana.
Do pokoju wszedł mój tata. Zamknął drzwi i stanął obok łóżka.
- A jaka jest ta druga sprawa? - zapytał.
Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, ale potem przypomniała mi się wczorajsza wizyta u niego w biurze. Dotknęłam wargi i ze szczęściem stwierdziłam, że nie krwawi. Spojrzałam na tatę, potem na drzwi mojego pokoju jakbym przez nie mogła zobaczyć co się dzieje na zewnątrz. Przeniosłam swój wzrok na podłogę. Przygryzłam ponownie wargę, ale szybko się za to skarciłam w myślach. Spojrzałam ze łzami w oczach na tatę. Mimo łez byłam pewno tego, czego chcę.
- Chcę wrócić do domu - powiedziałam stanowczo.
CZYTASZ
Ona Lennox - Transformers
FanfictionWakacje w wojsku nie brzmią obiecująco już szczególnie jeśli chodzi o wakacje w wojsku wraz z Cybertrończykami. Nie mam ochoty w niczym im pomagać, a moja nieśmiałość ulegnie kompletnej zmianie po tej historii. #810 w fanfiction - 17.02.2018r.