Wyszliśmy z zakończonych lekcji cali roześmiani. Już nigdy więcej nie będę tak ryzykowała wobec Kapitana Lennox'a. Wszyscy ruszyliśmy na kolacje, a po kolacji znowu idziemy do mnie. Dlaczego nie mogę im sie oprzeć? Coś czuję, że będę musiała potem posprzątać. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka.
- Jak wy powstaliście? - zapytał Drift siadając na pufie.
- No... Bóg nas stworzył. Najpierw był mężczyzna, a potem, z jego żebra, powstała kobieta dla niego.
- To kicha - posiedział Cross, a ja spojrzałam na niego pytająco. - Ja nie mam żeber.
- Jakby jakiś człowiek pytał to macie żebra - zaśmiałam się. - One są tu - powiedziałam i wskazałam palcami na swoje.
- Dlaczego z żebra? - oburzył się Drift. - Dlaczego nie z palca, albo co wy tam jeszcze macie?
- Kobieta powstała z żebra, z boku mężczyzny po to, aby zawsze była obok i mu pomagała, pod ramieniem, aby ją bronił, a nie nią pomiatał - wytłumaczyłam. - Jeszcze jakieś pytania?
- Dzięki, już mi starczy nauki o waszym pokręconym życiu - mruknął Bumblebee.
- Jakim pokręconym? - zaprzeczyłam. - Przepraszam czy to ludzie chcieli zniszczyć słońce? Przepraszam czy my możemy transformować się w maszyny zniszczenia, auta i coś tam jeszcze? Czy to moja planeta jest z metalu? Nie.
- My to jednak jesteśmy pojebani - zauważył Cross.
Po kolacji rozeszliśmy się do swoich pokoi. Zasunęłam krzesło do biurka, poprawiłam pufe mojej wielkości, która się mnie nie słucha i nie chce ułożyć jak chce. Wzięłam szybki prysznic i poszłam spać.
Tym razem nastawiłam sobie budzik i o 7:30 już byłam na nogach. Założyłam wojskowe spodnie i buty, a bluzkę ubrałam jakąś czarną. O godzinie byłam już na śniadaniu. Usiadłam przy tym samym stoliku co wcześniej. Nie zamierzam go oddawać. Dostałam od taty plan dnia. Po śniadaniu znowu biegi, przerwa i patrol. Lekcje, chwila przerwy i obiad i kontynuacja lekcji. Trening z bronią i czas wolny do kolacji. No i super. Pobiegłam na trening wytrzymałościowy. Dostałam kare od taty za wczorajsze lekcje i biegłam dodatkowy kilometr. Gdy cudem wróciłam ledwo łapałam oddech.
Napiłam się wody i poszłam przebrać. Biała bluzka, czarne leginsy i buty Nike. Chłopcy byli na patrolu, a ja robiłam coś równie pożytecznego, próbowałam wymusić od taty informacje gdzie tu jest jakiś sklep. No błagam! Od dwóch tygodni nie miałam w ustach nic słodkiego!
- Herbatę sobie słodzisz - powiedział.
- Właśnie nie słodzę - założyłam ręce.
- To zacznij.
- Taatooo - błagałam.
- W pobliżu 15 kilometrów nie ma nic, a w pobliżu dwudziestu nie ma żadnego sklepu. Na nogach nie pójdziesz - powiedział, a ja uśmiechnęłam sie cwaniacko. - Nie, nie, nie. Nie masz prawa jazdy, a te samochody nie są moje.
- Nie, ale ja wiem kogo. Dzięki tato! - krzyknęłam na odchodne.
Niestety na jakikolwiek czas wolny musiałam czekać do kolacji, ale doczekałam się.
- Bee mam prośbę - powiedziałam całkiem poważnie.
- Jaką? - spytał.
- Zawieziesz mnie do sklepu z cukierkami? Proszę, proszę, prooszęę - zrobiłam słodkie oczka.
CZYTASZ
Ona Lennox - Transformers
FanfictionWakacje w wojsku nie brzmią obiecująco już szczególnie jeśli chodzi o wakacje w wojsku wraz z Cybertrończykami. Nie mam ochoty w niczym im pomagać, a moja nieśmiałość ulegnie kompletnej zmianie po tej historii. #810 w fanfiction - 17.02.2018r.