Anna trzymała w ręku tajemnicze znalezisko. Wpatrywała się w zakurzoną, starą skrzynkę, dalej stojąc na gałęzi drzewa.
- Anna, szybciej, złaź! - głos Ramony przywrócił ją do rzeczywistości. - Ktoś się zbliża!
Blondynka spojrzała w stronę, z której dochodził odgłos kroków. Po chwili zobaczyła ciotkę, jej przyjaciółki oraz doktora, którzy prowadzili związane i obezwładnione Pory Roku. Zamarła z przerażenia, nie wiedziała, co robić. Na szczęście, ona, Ramona i Dawid byli wolni. Nigdzie nie widziała Władcy Zimy, ale miała nadzieję, że jest bezpieczny i jakoś im pomoże.
- Dziękuję ci Anno, za to jakże cenne znalezisko. A teraz oddaj mi skrzynkę. - powiedział doktor, podchodząc do drzewa, na którym była dziewczyna.
- Ani kroku dalej! - krzyknęła Ramona, wyciągając przed siebie rękę. W tej chwili zerwał się dość mocny, ciepły wiatr, tworząc z piasku swoistą tarczę.
- Usuń to, inaczej oni zginą. - powiedziała ciotka Felicja, mając na myśli Joannę i Chrisa.
- Nie słuchaj jej! - powiedziała Joanna. - Anno, otwórz skrzynkę!
- Robiąc to, skazujesz przyjaciół na śmierć w męczarniach. Ich zdrowie i życie jest w twoich rękach. - powiedział spokojnie doktor.
Blondynka nie miała wyboru. Ześlizgnęła się z drzewa, podeszła do mężczyzny i powiedziała:
- Niech Lato o Jesień odzyskają wolność, wtedy dostaniesz skrzynkę.
- Puśćcie ich. - rozkazał, zwracając się do towarzyszących mu kobiet. Obie popatrzyły na niego zdezorientowane.
- Nie słyszycie, co rozkazuje wasz pan?!? Wypuśćcie ich!!! - ryknął.
Po chwili dwójka młodych ludzi odzyskała wolność i podeszła do przyjaciółek.
Doktor przez chwilę ważył w dłoniach drewnianą skrzynkę, po czym w jego dłoni pojawił się młotek. Rozbił wieko, sięgając wgłąb. Wyjął z niej płaszcz identyczny jak ten, który znalazła Anna.
Zdziwiony, odłożył go na bok i szukał dalej. Wreszcie udało mu się znaleźć to, o co tak naprawdę chodziło. Wielką, starą księgę.
- Ostatnia księga pierwszej Władczyni Żywiołów jest w moich rękach... - powiedział, jednak nie zdążył się tym długo nacieszyć, gdyż od strony lasu powiał lodowaty wiatr, skupiając swoją moc na doktorze i jego poddanych.
W mgnieniu oka ich nogi znalazły się w lodowych bryłach, uniemożliwiając im jakikolwiek ruch.
- Anno! - usłyszeli wołanie Władcy Zimy. - Chłopak wybiegł z lasu i wręczył dziewczynie skrzynkę identyczną z tą, jaką trzymał doktor. Z tym, że ta była prawdziwa.
- To jest prawdziwy skarb. - powiedział.
Wtem usłyszeli głośny trzask. To lód, trzymający zdrajców, zaczął pękać.
- Nie utrzymam ich tak dłużej. Potrzebuję waszej pomocy. - zwrócił się do innych Pór Roku.
Joanna natychmiast wyciągnęła rękę przed siebie. Ziemia pod nogami przeciwników zaczęła się zapadać. Jesień stworzyła ruchome piaski.
- To ich powstrzyma na jakiś czas. - stwierdziła, dumna z siebie.
- Anno, otwórz to. - powiedział Dawe.
- Czekaj! A jeśli to pułapka? Jeśli jest po ich stronie? Jeśli oni to wszystko zaplanowali? - Chris jak zwykle był podejrzliwy.
Blondynka zastanowiła się przez chwilę. Lato mógł mieć rację. Dawid jako jedyny nie został złapany, poza tym znalazł prawdziwy skarb, a na jego miejsce podłożył falsyfikat. A może w pudełku, trzymanym przez nią w rękach również nie ma prawdziwej zawartości? W ogóle, co powinno się tam znajdować? Tego nie wiedziała.
- Anno, szybciej! Decyduj, moja moc słabnie! - Jo była wyczerpana. Gdyby tylko Pory Roku odzyskały swoje pełne moce, byłoby o wiele łatwiej. W końcu się przemogła i powoli rozchyliła wieko. W środku, na samym wierzchu, znalazła cztery małe, kwadratowe pakunki. Odłożyła skrzynię na ziemię i otworzyła jeden z nich. Znajdował się tam pierścień, wykonany z białego złota, ze szmaragdowym listkiem.
Pokazała go stojącej obok Ramonie.
- To pierścień mocy. Należy do Władczyni Wiosny.
Anna odłożyła go do opakowania i wzięła kolejny. Tam był identyczny, z tym, że zamiast liścia, posiadał złote słoneczko. Domyśliła się, że ten jest własnością Władcy Lata. Kolejny miał symbol szarej chmury, należał do Jesieni. Ostatni, z wizerunkiem płatka śniegu, przypisany był Zimie.
Dziewczyna nie wiedziała, co teraz ma zrobić.
- Ubierz je! Załóż je na palce lewej dłoni! - pomógł jej Chris.
- Nie! Nie rób tego! - zagrzmiał doktor, jednak było za późno. Anna ubrała szybko cztery pierścienie na palce. Gdy założyła ostatni, poczuła napływającą z wszech stron moc. Jej osoba rozświetliła się magicznym blaskiem. Oczy zmieniły kolor na złoty, bił od nich blask.
Na skórze pojawił się znikąd wzorzysty tatuaż.
Gdy przemiana dobiegła końca, z jej ust wydobył się głos. Jego brzmienie nie przypominało naturalnego tonu.
- Ja, założycielka rodu Władców Żywiołów, skazuję zdrajców na wieczne wygnanie z naszej ziemi. Niech nigdy nie wrócą do naszego świata i zapomną, kim byli. A prawowitym opiekunom Roku, powierzam jeszcze większą moc, niż mieli dotychczas. Spoczywa na was jeszcze więcej odpowiedzialności. A młoda Rokini będzie im przewodzić, póki nie wybierze następców, godnych powierzenia im opieki nad wszechświatem.
W tym momencie dziewczyna upadła na ziemię bez życia. Doktor i dwie kobiety zaczęli krzyczeć, gdyż objął ich dziwny, niebieski płomień. W mgnieniu oka pozostał po nich tylko popiół. Czwórka Władców popatrzyła po sobie, po czym rzucili się w stronę Rokini.
- Anno? Anno! Obudź się! Wróć do nas. - Jo próbowała ocucić leżącą dalej Rokinię.
Ta powoli otworzyła oczy, zamrugała i zapytała:
- Co... Co się stało?
- Dużo by opowiadać. Jednak już po wszystkim. Chodźmy do domu. - Jo, wraz z Ramoną, pomogły jej wstać, Dawid zabrał pozostałą część skarbu i w piątkę ruszyli w kierunku domu.
CZYTASZ
WŁADCA ŻYWIOŁÓW
FantasyBohaterką opowiadania jest nastoletnia Anna. Na wakacje zmuszona jest wyjechać do ciotki, której nawet nie zna. Nie byłoby to takie dziwne, gdyby nie anomalie pogodowe. Mianowicie od listopada jest zimno i pada śnieg. W podróży poznaje tajemniczą Jo...