XXVI

81 12 7
                                    

Podczas spaceru do domu, Anna była podtrzymywana przez Chrisa i Joannę. Młoda Rokini nie wróciła jeszcze do pełni sił po przebytej przemianie. Ramona i Dawid szli za nimi, nikt się nie odzywał, jednak myśli całej piątki, pochłonięte były zdarzeniami sprzed kilku chwil. Wkrótce dotarli do budynku, posadzili Annę w kuchni i czekali, aż odzyska świadomość.
Nie minęło wiele czasu, a dziewczyna poczuła się lepiej.
- Co... Co to było? - zapytała, przypominając sobie cały dzisiejszy dzień.
- Wygraliśmy. Rokini, doktor oraz ich służki spłonęli. Nie ma ich. Ty przeszłaś przemianę i teraz jesteś jej następczynią. A propos - ślicznie wyglądasz.
Anna zdziwiła się komentarzem koleżanki. Już o własnych siłach poszła do łazienki, gdzie wisiało sporych rozmiarów lustro. Przyglądała się sobie z niedowierzaniem. Jej jasna dotąd cera, zmieniła kolor na lekko śniady. Przez lewą stronę twarzy, lewą rękę, bok i nogę, biegł dziwny tatuaż. Dziewczyna przyjrzała się mu dokładnie. Po środku biegła jakby gałązka nieznanego jej drzewa, natomiast wokół niej, w równych odstępach, widniały wizerunki słońca, kropli deszczu, chmurka i płatek śniegu, przeplatające się nawzajem. Do drzwi ktoś zapukał.
- Anno? To ja, Jo. Mogę wejść?
- Chodź i pomóż mi się tego pozbyć. - odparła zapytana. Jesień zaraz znalazła się przy niej.
- Jak się czujesz?
- Wszystko w porządku. Jak mam wrócić do normalnego wyglądu?
- Pierścienie. Musisz je zdjąć i wszystko będzie dobrze.
Anna spojrzała na swoją dłoń. Teraz było na niej pięć pierścieni.
- Skąd on się wziął? - spojrzała na ten, który w magiczny sposób pojawił się na jej serdecznym palcu. Był trochę większy od pozostałych, na oczku widniały wszystkie poprzednie wizerunki, oczywiście w pomniejszeniu.
- Tak wygląda przyjęcie nowej Rokini. Teraz jesteś naprawdę jedną z nas. A właściwie, jesteś naszą przywódczynią. - Joanna lekko skłoniła głowę przed koleżanką.
Anna nie wiedziała, co ma robić.
- Chodźmy do reszty. Powinni odzyskać należną im moc. - po czym pierwsza opuściła pomieszczenie.
Anna podążyła za nią.
Pozostałe Pory Roku siedziały w pokoju gościnnym. Jo i Rokini zajęły miejsca obok.
- Zanim oddam wam moc, chcę się czegoś dowiedzieć. Dawe, skąd wiedziałeś o skarbie? I dlaczego nie uciekłeś z nim, by sam być Władcą Żywiołów, ustanowić nowych strażników pór roku?
Białowłosy uśmiechnął się lekko.
- Nie miałem pewności, czy nie jesteś w zmowie ze swoją ciotką i resztą zdrajców. Poza tym, nie wiedziałem, czy dobrze zrozumiałem zagadkę. Sam wykonałem te tysiąc kroków i znalazłem skarb. Postanowiłem go ukryć, a w jego miejsce podłożyć falsyfikat. Jak widać, dobrze zrobiłem. A bycie Władcą Żywiołów nigdy nie było moim zamierzeniem. Wolę panować nad zimą. I to jest duże obciążenie dla jednej osoby. Władanie całym rokiem i największą odpowiedzialność z chęcią oddam tobie, bo teraz wiem, że jesteś po naszej stronie.
- Rozumiem... - dziewczyna zamyśliła się. - A teraz chodźmy do biblioteki.
- Po co? - zapytał Chris.
- Nie wiem. Czuję, że teraz musimy tam być.
Czarnowłosy wzruszył ramionami ale po chwili wraz z pozostałymi przyjaciółmi wstał i podążył za blondynką do czytelni.

Anna miała dobrą intuicję. Pierwsza otworzyła wielkie drzwi pomieszczenia, w którym już ktoś czekał. Czwórka pór roku stanęła gotowa do kolejnego starcia, lecz Anna uspokoiła ich.
- To założycielka naszego świata. Pierwsza Władczyni Żywiołów. A właściwie - jej duch, wspomnienie.
- Witaj, młoda Rokini. Witajcie i wy Władcy. - przywitała ich starsza kobieta, podchodząc do stolika i zapraszającym gestem wskazała im krzesła obok. Przyjaciele usiedli, po czym staruszka powiedziała:
- Anno, jesteś idealną osobą, by zająć miejsce swojej ciotki. Do teraz zastanawiasz się, czy oddać moc Joannie, Ramonie, Chrisowi i Dawidowi, prawda? Dlatego mnie wezwałaś?
Anna podniosła głowę i z zaskoczeniem spojrzała na rozmówczynię.
- Tak, to dzięki tobie tu teraz jestem, wiem, że zrobiłaś to nieświadomie. Ale rozwieję twoje wątpliwości. Obecni Władcy Żywiołów w pełni zasługują na twoje zaufanie. Ale, jak już tu jestem, pomogę ci przeprowadzić rytuał nadania mocy. Proszę, daj mi pierścienie.
Anna zdjęła wszystkie magiczne pierścienie i bez wahania podała je kobiecie. Ta odebrała od niej ozdoby, jej postać zajaśniała i zmieniła swój wizerunek. Z niskiej staruszki nie pozostał ślad. Przed piątką przyjaciół stała wysoka, piękna dama, z sięgającymi do linii bioder, jasnymi włosami, zielonej, kwiecistej sukni i wiankiem z kolorowych kwiatów na głowie. Jej oczy jaśniały zielonym blaskiem.
- Ramono, w twoje ręce oddaję moc panowania nad Wiosną. Jesteś odpowiedzialna za cały świat.
Po czym nakazała dziewczynie, by do niej podeszła. Włożyła na jej palec odpowiedni pierścień, po czym uczyniła to samo z pozostałymi.
- A tobie - Anno, oddaję pod opiekę wszystkie cztery pory roku, wszystkie żywioły. Na tobie spoczywa najwieksza odpowiedzialność.
Po skończonej ceremonii, spojrzała na wszystkich po kolei, po czym rzekła:
- Jesteście bardzo odważni i lojalni wobec siebie. Bądźcie wierni swoim życiowym zasadom i waszej dzielnej Rokini. Ja się z wami już żegnam, nie będę wam potrzebna. Żegnajcie, moi wierni następcy.
Po czym po prostu rozpłynęła się w powietrzu.
- Czy... Czy już jej nie zobaczymy? - zapytała że smutkiem Anna.
- Nie. Jej panowanie dawno się skończyło. Teraz kolej na nas. No i na ciebie.
Po czym położyła rękę na ramieniu Rokini i wszyscy wyszli z pomieszczenia.

To był ostatni rozdział tego opowiadania. Ukaże się jeszcze epilog i na tym zakończę przygodę z Żywiołami. Ostatnie kilkanaście rozdziałów pisałam tylko dla vanes8, gdyż była fanką opowiadania, a ja w połowie straciłam na nie wenę.

WŁADCA ŻYWIOŁÓW Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz