Rozdział 4

341 56 15
                                    

Na stajennym korytarzu rozległy się kroki mężczyzny w wieku czterdziestu lat. Z racji na swoje latynoskie pochodzenie miał on meksykańskie rysy twarzy. Był on właścicielem stadniny, a nazywał się Roberto Torres.

Kilka koni podniosło zaciekawione głowy znad porcji musli, jednak gdy tylko rozpoznały właściciela od razu powróciły do opróżniania zawartości żłobu.

Roberto podszedł do boksu usytuowanego w połowie stajni. Kary ogier, który go zajmował nawet nie podniósł wzroku znad mieszanki zbóż. Czterdziestolatek zaśmiał się pod nosem i poklepał karosza po szyi, na co ten i tak nie zareagował. Torres wziął do ręki łańcuszkowy uwiąz i wszedł do boksu Snow'a.

Snowflake obrócił łeb w prawą stronę.

- A ty czego tu? Won!- parsknął unosząc górną wargę, ale wiedział, że mężczyzna go nie słyszy. Zanim się spostrzegł karabińczyk uwiązu został przypięty do skórzanego kantara. Syn Zenyatty nie należał do leniwych, ale nie lubił gdy ktoś odrywał go od jedzenia. Jedynym wyjątkiem mogłaby być Royal Song.

Roberto, przed wyjściem, wyciągnął jeszcze źdźbła słomy z ogon i grzywy oraz przeczyścił sierść. Mężczyzna wyprowadził ogiera z boksu i leniwym stępem ruszył w kierunku wyjścia. Kary rzucił okiem na boks Song, ale ta zajęta była musli. Westchnął zrezygnowany.

*

Snowflake parsknął. Już od paru minut spacerowali po terenie stadniny, a kary myślał, że spali się żywcem. Jak na początek sierpnia słońce przygrzewało niemiłosiernie, a do tego kary był... no, kary.

- Torres czy ciebie naprawdę porąbało? Żeby wyciągać mnie na spacer o czternastej w południe?

Gdyby nie szybki unik właściciela, jego stopa znalazła by się już pod kopytem ogiera i nie byłoby co zbierać. Czterolatek fuknął z irytacją, że mu się to nie udało.

- No, nie. Błagam tylko nie oni...- Roberto zwrócił oczy ku niebu.

Koń zastrzygł uszami, gdy na teren stadniny wtargnęło piętnastu reporterów. Zarzucił łbem, a grzywka, która opadała mu na czoło, teraz spadała koło prawego ucha. Podniósł głowę, by jeszcze lepiej się prezentować. Wypiął dumnie pierś, napinając wszystkie mięśnie i zadzierając wysoko ogon. Rozszerzył oczy, rozdymając chrapy.

Czy mój płatek śniegu na czole dobrze się prezentuje? Czy na pewno jest dobrze widoczny?

Dla pewności ponownie zarzucił łbem. Roberto pociągnął za uwiąz, chciał zawrócić do stajni, ale ogier zastygł w miejscu.

- Snowflake, proszę nie rób mi tego.- szepnął błagalnie właściciel, na co ogier prychnął.

- Panie Torres, tylko kilka pytań!

- Ugh, no dobrze...

- Kiedy Snowflake znów startuje?

- Jakie planuje plan kolejnego starty ogiera?

- Kiedy przechodzi na emeryturę?

- Czy ma pan zamiar sprzedać Snowflake'a?

- Ech, w Pacific Classic Stakes w tym miesiący, Pennsylvania Derby, Hollywood Derby, Malibu Stakes, a na emeryturę przejdzie po Pegasus World Cup. I nie, NIGDY nie sprzedam Snow'a, więc tego typu pytania proszę sobie darować.

- A Royal Song?

Pozujący ogier, na imię swojej ukochanej, od razu się ożywił.

- Ballerina Stakes, Beldame Stakes, Breeder's Cup Distaff. NIE jest na sprzedaż. Tyle? Tak? Okej. Do widzenia!- powiedział kładąc wyraźny nacisk na ostatnie słowa wskazując ręką bramę, po czym zawrócił ogiera i zaczęli kierować się w stronę stajni.

Tuż przed wejściem natknęli się na Royal Song prowadzoną przez swoją dżokejkę. Klacz chcąc odpędzić natrętną muchę świsnęła ogonem przy czym jego końcówka dotknęła Snow'a w bok.

Kary udał, że to nic nie znaczy, ale w duchu piszczał z radości

Dotknęła mnie!

***

516 słów.

Do następnego!

SnowflakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz