Rozdział 23

294 62 6
                                    

Nastał TEN dzień. Dzień ostatniego wyścigu w karierze Snow'a. Pegasus World Cup.

Nie może zawieść.

Nie może przegrać.

Po prostu nie może.

Greg postanowił nie męczyć tego dnia ogiera treningami. Rano cały w nerwach jadł poranną porcję paszy. Mimo iż czuł się jakby ktoś na jego żołądku zacisnął pętle próbował coś zjeść, by nie paść z sił.

- Stresujesz się?

- A niby czym?

Na samo wspomnienie rozmowy z Song zrobiło mu się słabo. Jak mógł być tak pewny siebie? NO JAK?

Skarcił się w myślach, po czym rozejrzał się po swoich rywalach. Rozpoznał jedynie bułanego Miniature Spitz'a pijącego wodę z poidła, siwego King of Oregon'a oraz... Whipping Wind'a. W jednej chwili oblał go zimny pot. Gdy ciemny gniadosz zaczął podnosić wzrok znad żłobu, karosz błyskawicznie obrócił łeb.

Westchnął ciężko. Dlaczego Torres nie mógł wziąć jakiegoś konia do towarzystwa dla niego? Na przykład Winter'a, Silver'a lub Song? Nie chciał zachowywać się jakby miał jakieś wygórowane wymagania, ale obecność kogoś z jego stadniny znacznie by mu pomogła.

Jego mina w jednej chwili przybrała grymas złości i niezadowolenia, w tym samym czasie rzucając wyzwiska pod adres swojego właściciela.

Zrezygnowany wrócił do musli. Do wyścigu zostało parę godzin. Musi jakoś zapanować nad stresem. Musi.

*

Jakiś dłuższy czas przed rozpoczęciem gonitwy w stajni nie było zamieszania, praktycznie nikt się po niej nie kręcił. Po chwili jednak na korytarzu rozległy się czyjeś kroki. Karosz nadstawił uszu. W jego kierunku kroczyła Khloe. Podchodząc do jego boksu zabrała złoty, łańcuszkowy uwiąz wiszący na drzwiczkach, po czym podpięła go do kantara ogiera i wyprowadziła go przed budynek.

Chodzili różnymi alejkami, w tą i z powrotem, w tę i nazad. Dziewczyna przemawiała do zwierzęcia spokojnym głosem. Ogier miał okazję rozprostować nogi i zrelaksować się. Z na pół przymkniętymi oczami grzecznie stępował za dżokejkom. Na chwilę "wyłączył myślenie" i mimo iż słyszał co ona mówi, informacje średnio do niego docierały, a stres na chwilę go opuścił.

Wrócili do stajni, a Flake z radosnym parsknięciem zajął boks. Do budynku zaczęło się schodzić coraz więcej osób.

- Greg i Roberto zaraz przyjdą z twoim sprzętem. Ja idę się przebrać i również zaraz przyjdę.- szepnęła gładząc ogiera po czole, po czym wyszła.

Rzeczywiście, chwilę później przyszli trener i właściciel. Pierwszy zostawił pakę pod boksem, a drugi sprzęt na specjalnym haczyku.

Przez dłuższą chwilę czekali na Khloe, więc Torres wziął do ręki szczotki i sprawnie wyczyścił ogiera, aż jego sierść niemalże lśniła. Później zabrał się za kopyta, a na końcu wyciągnął źdźbła słomy z ogona i grzywa, przeczesując je grzebieniem.

Niedługo potem przyszła dżokejka ubrana w biały strój ze złotymi gwiazdkami. Chwilę porozmawiała z mężczyznami, a następnie wyszli tak samo jak kilka osób z końmi.

Dziewczyna zarzuciła na grzbiet ogiera miętowy czaprak z czarnym numerem ,,13". Na tym delikatnie ułożyła brązowe siodło z białym popręgiem. Ogier przyjął wędzidło, a białowłosa dopięła wszystkie paski przy białym ogłowiu z brązowymi wodzami i miętowym, futerkowym nachrapnikiem.

Wyciągnęła grzywę spod naczółka, złapała za wodze i wyszli przed stajnię.

*

Kilkanaście minut później, z Khloe na grzbiecie, po rozstępowaniu, przyszedł czas na wejście do startmaszyny. Snowflake myślał, że serce zaraz mu wyskoczy z piersi. Tylko raz w życiu tak bardzo się stresował- przed swoim debiutem. Słowa trenera również go zaniepokoiły- gdy ze zmarszczonymi brwiami zauważył numerek pod, którym startuje ogier: "Trzynastka? Oby tylko nie przyniosła wam pecha."

SnowflakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz