- Hej Lidia! Co tam siostro?
- A nic. Pracuję, trzymam się dobrze i prowadzę moje życie dalej - odpowiedziała.
- Rozumiem. Właściwie to chciałam się spytać czy Andrew cię nie nęka. Jeśli tak to ja i Tessa chętnie w tym pomożemy, bo już się nawet kiedyś z nią tak umówiłam.
- Nie widziałam go od kilku dni. Nie nęka mnie i nie przychodzi.
- Cieszy mnie to.
- Mnie też. Nawet jeśli tu przyjdzie to nie zamierzam rozmawiać z takim kretynem. Niech się odpieprzy i zajmie swoi życiem- powiedziała to w taki dziwny sposób, jakby już mu wybaczyła, lecz miała zbyt duży żal do jego osoby. Nie umknęło to uwadze młodszej z sióstr.
- Możesz mówić co chcesz. Wiem jak cię zranił, jednak...- zawiesiła się szukając dobrych słów i nie przesadzonych określeń.
- Chodzi mi o to, że może powinniście porozmawiać, o tym co było. Teraz jesteście dojrzalsi, wasze poglądy są ukształtowane i możliwe, że inaczej na to wtedy patrzyliście... Wiem Lidia. Brzmię, jak marny psycholog i nie musisz mnie słuchać. To tylko jest moje zdanie.
- Chyba powinnam przyznać ci rację. Przy następnej okazji dam mu dojść do słowa, jednak po tym co zrobił niech na nic nie liczy.
- No i to jest lepsza postawa! Sorki, muszę kończyć, ponieważ rodzice chcieli, żebym koniecznie teraz do nich zadzwoniła.
- Cześć Vik.
- Do zobaczenia Lidia- odparła i się rozłączyła.
W tym samym czasie starsza z sióstr weszła do swojego mieszkania i zaczęła rozmyślać nad słowami siostry.
Nic o tym nie było, aczkolwiek mieszkała ona w lokum typowym dla San Francisco. Był to dość duży wieżowiec, ale sam Andrew był na parterze, a ona na 5 z 8 pięter. Był to raczej apartament, który wynajęła, ponieważ restauracja przynosiła jej zyski. Miała widok na zatokę i rozpostarty nad nią wiszący most,Golden Gate Bridge.
Na każdym z pięter mieszkała jedna osoba ze względu na wielkość mieszkań. To, w którym mieszkała Lidia było najmniejsze i zdecydowanie ładne. Miała świetny widok, to ją cieszyło. Nie potrzebowała więcej miejsca dla samej siebie.
Jej rodzice , jak również Victoria, Katy i Shawn, mieszkali bardziej na obrzeżu, na osiedlu domów jednorodzinnych. Miała problemy z dojazdem odwiedzając siostrę przez wielkość miasta, takiego jak to i korki, dlatego często spotykała się z rodziną gdzieś indziej niż w domu. W te wakacje rodzice wyjechali, a że ogólnie Victoria ma 18 lat to zaczęły preferować rozmowy telefoniczne.
Rzuciła torebkę na szafkę i poszła się przebrać w luźniejsze rzeczy. Siedząc na kanapie usłyszała dzwonek do drzwi. Nikogo się nie spodziewała. Było jeszcze wcześnie. Może to kurier z jej przesyłką, którą zamówiła kilka dni temu? Otworzyła drzwi. Nie doznała wielkiego szoku. Gdzieś w środku się tego spodziewała. Chciała zamknąć mu je przed nosem. Uniemożliwił jej to.
- Po co przyszedłeś?
- Chciałem z tobą pogadać...
- Nie mamy o czym nie sądzisz?- prychnęła, on jednak dalej tam był i nie zamierzał tak szybko odpuszczać.
- Nie pójdę stąd, Lidia- powiedział pewnie. Ona tylko załamała ręce i wpuściła go do mieszkania, jednocześnie mordując go ukradkowo spojrzeniem.
- Słucham, ale wiedz, że tylko z przymusu, bo chcę, żebyś stąd wyszedł kretynie- postanowiła być szczera. On tylko pokiwał głową i uśmiechnął się.
- Szczera jak zawsze... W sumie to co kiedyś ci zrobiłem nie daje mi spokoju.
- Wyjaśniliśmy to sobie ostatnio- przerwała mu.
- Ale nie wystarcza mi to Lidia. Prawie nic się nie wyjaśniło. Mam do ciebie pytanie... Czy jest choć cień szansy, abyś przestała mnie tak nienawidzić?- dziewczyna zastygła w bez ruchu.
Przypomniała sobie to co jej zrobił, lecz też szczęśliwe sytuacje, które z nim przeżyła. Czy potrafi go na nowo polubić? Tak. Sama okłamuje siebie, że go nienawidzi i to jest dla niej najgorsze. Skłamać czy powiedzieć prawdę? On się zmienił czy to kolejne cholernie głupie próby zranienia jej?
- Sama nie wiem- zawahała się i użyła normalnego tonu głosu.
- Daj mi jedną szansę. Chcę spróbować cię przekonać, że się zmieniłem. Jesteś jedną z niewielu osób, która poznała mnie kiedyś tak dobrze. Zraniłem ciebie i siebie przez to, co zrobiłem w liceum.
- Wcześnie to sobie uświadomiłeś- odezwała się cicho. Po jej policzku spłynęła łza. Nawet on w tym momencie miał przeszklone oczy i to tylko ,dlatego że mówił to szczerze.
- Nie płacz, nie przeze mnie cholera! Zjebałem, przez tyle lat cię nie przeprosiłem. Dlatego jedna szansa. Kilka spotkań, ty ze mną nie poproszę o więcej. Chcę tylko to naprawić - spojrzał w jej załzawione oczy i otarł swoją ręką łzę z jej policzka.
Zielone tęczówki wpatrzone były w jego prawie czarne. Dziewczyna nie była zdolna do wypowiedzenia nawet słowa. Po chwili, kiedy już się uspokoiła, odsunęła go od siebie. Widział jej słabość, sam nią był, dowiedział się tego dawno temu i tylko utwierdził się w tym przekonaniu. Przez niego brzydziła się przez rok samej siebie... Jednak widziała w jego słowach szczerość.
To było prawdziwe. On niczego nie udawał. Żadne z nich nawet się nie odezwało. Blondyn czekał na jej odpowiedź, ona rozważała wszystkie opcje. Aż doszła do wniosków. Co stoi na przeszkodzie, może warto dać mu szansę?
- Dobrze. Dam ci szansę. Tylko jedną. Jeśli po drodze coś zjebiesz, zerwiemy ten kontakt, będziemy jak dwójka ludzi, którzy nawet się nie znają.
- Okey. Możesz być pewna jednego, ja nic nie zepsuje.
- Zobaczymy Brooks- odparła bez przekonania.
- Widzimy się jutro. Będę po ciebie o 6pm- odparł i wyszedł, zostawiając ją z mętlikiem w głowie, nie zdolną do wykonania jednego ruchu. Nie wiedziała czy ma się śmiać, czy raczej płakać. Więc nic takiego nie zrobiła. Powoli odzyskała kontakt z rzeczywistością i usiadła.
- Co to było?- powiedziała sama do siebie.
~~~~~~
- Ej, Shawn jak tam z Victorią? Zresztą chyba coraz lepiej, po tym jak siedzieliście tak przytuleni- uniósł brew.- Mam rację?- Rogers... Ty to czasem jesteś niereformowalny. To moja przyjaciółka i jest dobrze, a na ognisku było jej zimno. Coś jeszcze?
- Oj stary, ja tylko żartuję- odparł niewinnie.
- Dobra, może nie mam poczucia humoru- prychnął brązowooki.
- A teraz na poważnie. Przyjaciele, jednak ty chcesz czegoś więcej co nie?
- Narazie za wcześnie na takie myślenie, nawet z mojej strony. Ja odkąd ją poznałem chciałem czegoś więcej.Wyszło jak wyszło. Nigdy nie zrobiłbym takiego czegoś Alex'owi.
- Rozumiem, ja przecież też nie. Był super przyjacielem i nic tego nie zmieni. Jednak wierzę, że chciałby,aby jego była dziewczyna czuła się szczęśliwa. Rozumiem, że na to trzeba czasu. Też byłem kiedyś w związku, zresztą doskonale to wiesz, ale rozdzieliła nas przeprowadzka. Wracając, ja wiem, że z tobą na pewno każda dziewczyna, którą kochasz, będzie najszczęśliwsza na ziemi.
- Wow. Jaka emocjonująca przemowa Daniel. Czemu tego nie nagrałem?
- Ja się tu produkuje, ty takie coś! A spierdalaj.
- To co Rogers, idziemy dzisiaj do tego baru?- spytał dla rozładowania atmosfery.
- Nie wiem Mendo.
- Mają ładną kelnerkę, mnie to nie obchodzi, ale to twój typ.
- Dobra idziemy- odpowiedział na co Shawn tylko się zaśmiał. Po chwili oboje wyszli z jego domu i skierowali się we wcześniej wspomniane miejsce.
______________________________________
CZYTASZ
Let me know you ff, Shawn Mendes
Fanfiction[...] A on oparł się o ścianę i westchnął cicho przymykając oczy. - Czy gdybyś wiedziała od jak dawna cię kocham, dalej bałabyś się mi to wyznać Victorio?- zadał pytanie sam sobie mając świadomość tego, że odpowie mu panująca w pomieszczeniu cisza. ...