- Siema, Mendo! Nowa gitara widzę.- przywitał się Daniel i zajął miejsce na ławce w ogrodzie Shawna. Chłopak odstawił na bok nowy instrument i odłożył zeszyt.
- Cześć. A tak,tak nowa. Dostałem niedawno od dziadków- odparł lekko nieobecnym tonem.
- Jesteś jakiś nieswój.Chodzi o Victorię, prawda?
- Co? O czym ty mówisz?- zapytał wyraźnie zaskoczony jego słowami.
- Stary...znam cię dosyć długo i przede mną niczego nie zagrasz. Widzę, że od tygodnia chodzisz taki nieobecny. Od tamtego czasu, udajecie, że to było zwykłe wyzwanie, że pocałunek nic nie zmienił i dalej się przyjaźnicie oraz nie chcecie nic z tym zrobić!- wyrzucił ręce w powietrze.- Możesz wyskakiwać, mówić o tym jaki ja jestem w tym ciemny, bo nasze życia się różnią, no ale ja kurwa widzę ją i ciebie. To jak na siebie patrzycie i najważniejsze. Twoje urodziny was zmieniły i zaczęliście udawać, że tak nie jest. Przede mną wam to nie wyjdzie. Zdaję sobie sprawę, jak to trudne dla ciebie po tym wszystkim i boisz się jej reakcji na to, bo jest byłą naszego przyjaciela, lecz to twoja szansa na szczęście, a Alex od zawsze chciał bez względu na wszystko, żeby osoby,które kocha czuły się szczęśliwe do cholery!
- Masz rację...Masz pieprzoną rację Rogers, jednak to nie jest dla mnie łatwe! Nie chodzi o obawy związane z kolejną zdradą ani nie odwzajemnionym uczuciem. Mam kurewską blokadę i nie chcę niezręczności... Mam za dużo za i przeciw na liście w mojej głowie. Nie wiem jak to zrobić, czekam na momenty, które nigdy nie nadejdą, to jest dziwne, popieprzone, że ja znowu się w niej szczeniacko zakochałem, tak jak te dwa lata temu. To mnie w pewien sposób przerasta... Obiecałem sobie nie rozwijać i nie wracać do tego uczucia, ale masz sporo racji. Może warto spróbować.
- No i to jest prawdziwy Shawn! Nie jakaś niepewna emocjonalnie dwunastolatka.
- Nie obrażaj mojej siostry Daniel.
- Dobra sorki. Jej tu nie ma, więc mogę tak bez ryzyka porównywać.
- Wraca dopiero za tydzień więc mów co chcesz, ja i tak cię zignoruje- odpowiedział szatyn.
- Dzięki- prychnął chłopak z naburmuszoną miną. - Pójdę szukać kobiecego towarzystwa, które nie postąpi jak menda, z którą tu siedzę.
- Ja nie mogę... Daj mi lepszą ksywkę,bo to jest nudne.
- Nie licz na to ziom. Jak tam praca nad piosenkami?- zmienił temat.
- Dobrze, ogólnie mam pięć skończonych i jedną w trakcie- odpowiedział z dumą, ponieważ naprawdę był bardzo usatysfakcjonowany efektem swojej, w zasadzie sięgającej kilka lat wcześniej pracy.
- Podziwiam to, naprawdę ja jestem tak kurewsko niecierpliwy, że ledwo nauczyłem się podstaw gry na perkusji i dałem sobie spokój... zresztą byłeś przy tym, ale nie żałuję. Muzyka nigdy nie była moją mocną stroną.
- Rozumiem. Ej,zaraz, zaraz podziwiasz moją pracę? Co z tobą, gdzie jest mój przyjaciel, sarkastyczny, jednak czasem pomocny,kretyńsko obstawiający przy swoim Rogers?
- Ludzie się zmieniają...- rzekł.- Czy ja to powiedziałem? Chyba po osiemnastce zaczynam się starzeć...Dobra, dzień dobroci dla zwierząt mam.
- Nie wnikam.
- A wracając do tego podziwu chodziło mi jeszcze o jedną rzecz- skinął głową dając mu sygnał, aby mówił dalej- To co próbujesz ukryć i o czym nie wspomniałem jeszcze ani razu. Słyszałem piosenkę, którą grałeś zanim tu usiadłem- szatyn zmarszczył pytająco brwi, a brunet mówił dalej, dochodząc do sedna rzeczy, o którą mu chodziło- Możesz mi mówić, że bierzesz inspiracje tylko i wyłącznie z powietrza, filmów albo przez historię z Rebeccą, ponieważ większość z tego to prawda, lecz jeśli powiedziałbyś coś takiego o tym utworze, to okłamałbyś samego siebie. To jest oparte na relacji twojej i Victorii, nie zaprzeczaj Mendes,mogłeś zmienić słowo i zwrotkę, żeby nie było tak wyraźnego podobieństwa do prawdziwej sytuacji, lecz ja i tak to widzę. Siedzisz w tym po uszy i trudno byłoby ci z tego wyjść. Jednak po co odpuszczać? Masz okazję, talent, wolną drogę do dziewczyny, którą kochasz. Pozwoliliście sobie brnąć w uczucie i lepiej je poznać, więc na Boga nie zawal!- Mendes prawie wybuchł śmiechem widząc minę przyjaciela.
- Nie waż mi się wyskakiwać ze słowem Bóg panie nie do końca ateisto, bo po części kiedyś i niby katoliku, więc sorry stary, ale ja już idę. Pamiętaj, że sny mogą być rzeczywistością- powiedział na odchodne i ruszył w stronę swojego domu. Shawn ukrył głowę w dłoniach. Wiedział, że musi zrobić cokolwiek, ale to nie było ani trochę łatwe. Nigdy nie myślał, że miałby odwagę na takie wyznanie. Nawet dla własnego szczęścia. Lecz podjął postanowienie i chciał z nią porozmawiać, dlatego zanim się rozmyślił wysłał dziewczynie sms.
S: Będę o 7pm pod twoim domem. Chciałbym porozmawiać-niemal od razu, dostał odpowiedź.
V: Okey, właściwie też chcę pogadać. Do zobaczenia ;).
Dziewczyna spojrzała na godzinę w telefonie. Miała jeszcze czas, jednak to tylko spotęgowało swego rodzaju stres. Nie wiedziała, że chłopak chce z nią poruszyć temat, o którym ona myśli tak samo uporczywie od ostatnich kilku dni. O pocałunku, o tym, że to co wtedy czuła było wyjątkowe i pojawiało się często w jego towarzystwie.
Przeczytała jeszcze raz wiadomość i zrobiła kilka rzeczy przed wyjściem. Pospieszyła się na tyle, że o 6:55pm zakładała trampki i wyszła na podwórko. Może mieszkała na obrzeżach, jednak i tu powietrze nie było zbyt czyste, zważając na to, że San Francisco jest bardzo rozległe, nie było się czemu dziwić. Podążyła w stronę żelaznej bramy, przez którą wyszła, a potem zamknęła i zobaczyła chłopaka, który szedł po jej prawej stronie.
- Cześć.
- Hej- wymienili uśmiechy idąc wolnym krokiem. Dziewczyna sięgała mu prawie do ramienia, dlatego nie miała problemu, by za nim nadążyć.
- O czym chciałeś rozmawiać? - zaczęła niepewnie- w sumie, też mam ci coś do powiedzenia- sprostowała.
- W zasadzie to, możesz zacząć pierwsza- odparł gdy znaleźli się w pobliskim parku.
- Dobrze Shawn ja zacznę, ale wysłuchaj mnie zanim to ocenisz.
- Nie będę cię oceniał Victorio.
- Tak więc... Nie wiem nawet jak to ubrać w słowa. Od twoich urodzin- spojrzała mu w oczy- coś jest inaczej ze mną- obserwowała jego reakcję. W jego oczach zobaczyła ten tajemniczy błysk, którego nie dostrzegła nigdy wcześniej.
- W zasadzie to poczułem coś podobnego więc...
- Chciałabym czegoś więcej między nami.
- Też tego chcę- pogłaskał kciukiem jej chłodny policzek.- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałem to kiedyś od ciebie usłyszeć- powiedział.
- Czy to oznacza, że teraz jesteśmy parą?
- Najwyraźniej, trochę szybko poszło- uśmiechnął się do niej szelmowsko. - Nie wiem jak ty, ale ja tak strasznie się z tego cieszę- objął ją, a ona schowała głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Ja też- dodała i wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Oboje nie mogli powstrzymać uśmiechu, który sam cisnął się na ich twarze.
__________________________
CZYTASZ
Let me know you ff, Shawn Mendes
Fanfiction[...] A on oparł się o ścianę i westchnął cicho przymykając oczy. - Czy gdybyś wiedziała od jak dawna cię kocham, dalej bałabyś się mi to wyznać Victorio?- zadał pytanie sam sobie mając świadomość tego, że odpowie mu panująca w pomieszczeniu cisza. ...