Parte 26

431 21 1
                                    

Szatyn aż do umówionej godziny, nie widział Louisa. Około 4, wszyscy zaczęli opuszczać mieszkanie. Jedni o własnych siłach, inni niekoniecznie. Ostatnie cztery osoby, zostały wręcz wyniesione z powodu ilości wypitych procentów.

- No, trzeźwy Louis! Jestem pod wrażeniem- powiedział z przesadzoną dumą Shawn, zamykając drzwi za ostatnimi osobami.

- Dzisiaj nawet Rogers się nie upił- Daniel stojący obok prychnął i wyniósł na zewnątrz worek pełen śmieci.- Nie jestem jakimś zaawansowanym, młodym alkoholikiem, więc nie przesadzajcie.

- Ale zazwyczaj nie odpuszczałeś sobie ostatnich imprez stary- stwierdził Mendes w dalszym ciągu zbierając puste butelki.

- Dobra, a tak zmieniając temat, wiecie kto wrócił do miasta?- Daniel poruszył dwu znacznie brwiami.

- Ja wiem, ale nie bawię się w to. Niech Louis się pomęczy- odparł brązowooki.- Podpowiem ci, dziewczyna, która nie przepadała za Danielem i miała na niego wyjebane przez kilkanaście lat.

- Czyżby to ciemnowłosa Angela, do której zarywałeś, choć jej nie lubiłeś, a przez twój inteligentny tekst na podryw, prawie odebrała ci możność posiadania potomków w przyszłości?- Rogers pokazał mu środkowy palec. Stojący niedaleko szatyn, śmiejąc się prawie wylądował na podłodze. Louis też zaczął się niekontrolowanie śmiać, a brunet tylko mroził ich obydwu spojrzeniem.

- Trzeba przyznać, miała kopa- stwierdził Shawn między napadami śmiechu.

- Dobra kretyni , ja wychodzę, a wy to sprzątajcie- skwitował Daniel i po chwili można było usłyszeć trzask drzwi frontowych.

- Od tego zajścia z Katy zrobił się cholernie drażliwy, nie sądzisz?- Shawn pokiwał głową na ,,tak'' i westchnął przeciągle.

***
- Nareszcie koniec dnia!- Lidia rzuciła się na łóżko. Thomas cicho zaśmiał się pod nosem i opadł na miejsce obok dziewczyny. Oboje posłali sobie uśmiechy. Pomiędzy nimi układało się coraz lepiej. Zielonooka pomagała Anie w przygotowaniach, co pochłaniało ostatnio sporo czasu, jednak nie zaniedbywała przez to innych obowiązków. Sporo działo się w jej życiu.

Pomiędzy tym wszystkim było jedno spotkanie z Tessą, na którym oficjalnie powiedziała jej o związku z kuzynem dziewczyny. Tessa bardzo się z tego cieszyła i kibicowała im szczerze. Uważała, że oboje zasługują na szczęście, a jeśli są w stanie się nim wzajemnie obdarzać, to związek jest absolutnym strzałem w dziesiątkę. Sama nie znalazła jeszcze odpowiedniego kandydata na drugą połówkę, jednak to już zupełnie inna sprawa. W pokoju paliła się tylko mała lampka.

Oboje byli już przebrani w wygodniejsze rzeczy. Za oknem padał niewielki deszcz i wiał chłodny wiatr. Było już ciemno, a San Francisco wciąż tętniło życiem. Pomimo pozamykanych okien, dało się usłyszeć klaksony i od czasu, do czasu pokazujących swoje umiejętności w pokonywaniu korków, motocyklistów. Brunet objął swoją dziewczynę ramieniem. Ona położyła rękę na jego brzuchu. Mogli tak leżeć nawet całą noc, ponieważ czasem w takich sytuacjach, słowa są zwyczajnie niepotrzebne.

- Cieszę się, że ze mną zamieszkałaś- wbił wzrok w jej oczy z uśmiechem.

- Ja też Tom- poczochrała mu odstające kosmyki,a on tylko przyciągnął ją jeszcze bliżej siebie. Oboje nie mogli pohamować uśmiechu.

- Jeśli ci coś powiem nie uciekniesz ode mnie?- dobór słów zaskoczył dziewczynę. Dlaczego miałaby uciekać, wtedy kiedy wszystko zaczyna być na swoim miejscu?

- Oczywiście, że nie ucieknę głuptasie - zachichotała.

- Racja, to było głupie pytanie. Wiem, jak to zabrzmi biorąc pod uwagę ilość czasu, od której jesteśmy razem, ale chyba zaczynam cię, więcej niż lubić Lidio- swoją reakcją po kilku sekundach zaskoczyła samą siebie. Pocałowała go tak jak jeszcze nigdy dotąd i szepnęła do niego:

- A czy uciekniesz gdy powiem, że naprawdę czuję to samo?- to pytanie bardzo go zaskoczyło, ale jeżeli chodzi o nią,było prawdą w 100% procentach.

- Nigdy- odparł i pocałował ją jeszcze raz. Ta chwila z pewnością była wyjątkowa dla nich. Zdarzały im się zazwyczaj niezobowiązujące rozmowy, ale dopiero dziś tak naprawdę porozmawiali o tym co się dzieje i zmienia odkąd są razem. Trzeba przyznać, że na początku dziewczynie trudno było się z tym wszystkim oswoić, bo podjęli decyzję o związku z dnia na dzień.

Lidia nie do końca była tego pewna, lecz zgodziła się, a to co mieli teraz, choć zbudowane w tak krótkim czasie, miało twarde podstawy znajomości sprzed lat oraz było doskonałym przykładem na to, że taki obrót spraw był bardzo dobrym wyjściem jeśli chodzi o to co się działo.

Oczywiście nie chodzi o to, że będąc z Thomasem, uciekała od Andrewa,no może na początku. Teraz jednak nie musiała uciekać przez to, że poprzednie uczucia stopniowo przeganiały te nowe, nieznane.

- Jesteś jedyną osobą, przy której czuję się bezpiecznie, jednocześnie nie wiedząc co mnie czeka- zaśmiał się- Nie zrozum tego źle, chcę po prostu powiedzieć, że dziękuję. Dobrze, że jesteś i nie wyobrażam sobie siebie w innym miejscu, w tym czasie.

Leżeli objęci, jedni ludzie uznali by to za stratę czasu, inni za scenerię z komedii romantycznej, ale dla Lidii i Thomasa to była jedna z takich chwili, w których niczego się nie traci, pomimo tego, że przeciętny obserwator mógłby być w błędnym przekonaniu, że jest inaczej.

Tu wystarcza sama obecność drugiego człowieka przy boku,która w trudnych chwilach okazuje się osobistym wybawieniem od negatywnych myśli, samotności i smutków. Oczywiście nie można mylić stwierdzeń, które mówią,że ktoś jest sam, w takim znaczeniu, że jest singlem, ze stwierdzeniem, że ktoś jest samotny, bo to dwie inne bajki.

- Dobranoc- szepnęła dziewczyna, pod wpływem całodniowego znużenia. Przytulona do chłopaka zasypiała jeszcze szybciej niż normalnie. Po kilku minutach usłyszał jej miarowy oddech. Delikatnym ruchem odgarnął z jej czoła ciemne pasmo długich włosów.

Od pierwszego spotkania zauważył, że jej wygląd nie zmienił się w dużym stopniu. Dalej wyglądała jak ta śliczna licealistka, którą długo był zauroczony. Teraz budował z nią związek, coś bardziej stałego, nawet zamieszkali razem, a to jest naprawdę duży krok.

- Świadomy tego, że jutro obudzę się obok ciebie, mógłbym przenosić góry pod wpływem tego co czuje- mówił tak cicho aby się nie obudziła i udało mu się,ponieważ dalej spała.- Chciałem do ciebie zagadać o tym już wtedy w liceum, ale byłaś zbyt zraniona, żeby coś poczuć. Zrozumiałem to. Wróciłem po latach, a ty znowu się posypałaś za sprawą tego samego człowieka. Nigdy nie chciałem widzieć cię smutnej i dalej tego nie chce. Po kryjomu planuje naszą przyszłość i chciałbym wybrać cię kiedyś na matkę moich dzieci, tak wiem jak to zabrzmiało, choć i tak nie słyszysz, to...Czy to znaczy, że cię kocham?

W tym samym czasie, Victoria i Shawn nie mogli spać. Oboje patrzyli się w sufity swoich pokoi. Oddaleni o zaledwie kilka kilometrów, oboje myśleli o sobie nawzajem i o tym, jak bardzo mogą się pokomplikować uczucia dwójki osiemnastolatków, którzy z niewyjaśnionych powodów, nie wyznali sobie miłości twarzą w twarz.
____________________________________
Hejo! Zdążyłam dzisiaj napisać i połowicznie wróciłam do drugiego wątku, siostry głównej bohaterki, jednak brak Victorii i Shawna chyba nikomu nie będzie szczególnie doskwierał, bo też się tu pojawili XD

Dużo uścisków przed okropną poniedziałkową rzeczywistością:
Wasza
Po_prostu_M💜

Let me know you ff, Shawn Mendes  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz