10.

73 7 2
                                    

Wyglądał okropnie. Był jeszcze chudszy niż ostatnio i miał ogromne wory pod oczami.
Widząc mnie lekko się ożywił.

- Dawno się nie widzieliśmy - powiedział.

- Miejmy nadzieję, że ostatni raz tam trafiłeś.

- Niczego nie obiecuję - uśmiechnął się tajemniczo.

Wyjęłam plastikowe pudełko, w którym leżały kawałki pizzy.

- Trzymaj bo jeszcze chwila i się przekręcisz - mówiąc to przesunęłam je w stronę Toby'ego.

- O rany, nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłem pizzę. - Zaśmiał się. - Dzięki Cas.

- Nie ma sprawy - uśmiechnęłam się na widok twarzy Toby'ego, który wyglądał jak małe dziecko w święta Bożego Narodzenia.

Zjadł wszystko ponownie dziękując i zapewniając, że jest moim dłużnikiem. Jego humor znacznie się poprawił może, przez wzgląd na powrót do swojego pokoju bądź możliwość ponownego odezwania się do drugiego człowieka.

- Jeśli taka sytuacja więcej się nie powtórzy i nie będziesz sprawiał żadnych problemów, możemy ubiegać się o przeniesienie cię na normalny oddział. Wtedy możesz liczyć nawet na przepustki.

- Jak mnie przeniosą to przestaniesz być moim opiekunem?

- Istnieje taka możliwość, ale wątpię zważywszy na to, że potrzebujesz stabilności psychicznej, a zmiana zamieszkania i osoby odpowiedzialnej za ciebie (czyli mnie) sprawi, że ta równowaga zostanie zachwiana.

- Więc teraz pozostaje tylko być grzecznym i pisać podania o przeniesienie.

- Dokładnie. Rozmawiałam z dyrektorem i jak na razie musisz się bardzo starać i pokazać skruchę odnośnie tego incydentu.

- Postaram się.

- Cieszę się, że w końcu wrócisz do swojego pokoju.

- Martwiłaś się? - Oparł łokcie o stół, a na dłoniach ułożył głowę wpatrując się we mnie. Miałam wrażenie, że od ostatniego spotkania przybyło mu złotych plamek na oczach.

- Jestem za ciebie odpowiedzialna, to oczywiste, że martwią mnie twoje wybryki. Zawsze mogą one oznaczać pogorszenie twojego stanu lub potrzebę zmiany leków.

Nie odpowiedział. Wydawało się, że taka odpowiedź go nie satysfakcjonowała i czekał na resztę.
Jego wzrok prześwietlał mnie na wskroś przywołując dreszcz przebiegający od szyi przez cały kręgosłup. W końcu jednak przerwał ciszę.

- Nie mam nikogo.

- Słucham? - Byłam zdezorientowana.

- Nie mam nikogo do kogo mógłbym pojechać na przepustkę. Nie mam rodziny ani przyjaciół. Choć.... Istnieje możliwość, że mam. Tylko kurwa nie pamiętam. - Przestraszyłam się jego wybuchem. Jego nagłe zmiany nastroju były normą, ale nigdy nie sprawiły, że zaczęłam odczuwać strach.

Jego oczy pociemniały. Już nie widziałam w nich żadnych jasnych prześwitów, teraz wydawały się czarne i puste jak otchłań.

- Twoja amnezja może być tymczasowa. Lekarz stwierdził, że to nawet bardziej niż pewne.

- Kiedy to nadejdzie?! Dzisiaj? A może jutro! Lub za tydzień! -Z drugiej strony drzwi rozległo się głośne stukanie strażnika.
- Wszystko w porządku - powiedziałam w stronę drzwi. Toby natomiast podniósł się i pochylił w moją stronę, kiedy ja siedziałam jak sparaliżowana. Jego twarz była niebezpiecznie blisko mojej i z każdą chwilą przybliżała się coraz bardziej. Aż w końcu zatrzymał się tak, że prawie stykaliśmy się nosami.

- Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak cholernie trudno jest próbować przypomnieć sobie twarze, głosy czy nawet elementy domu i pomimo twoich usilnych starań jedyne co możesz opisać to jakaś pieprzona postać z filmu grozy. - Wszystkie te słowa wypowiadał szeptem patrząc mi w oczy. W końcu z impetem usiadł na krześle, które niebezpiecznie odchyliło się do tyłu.

- Masz rację...- odetchnęłam. - Nie mam najmniejszego pojęcia co przeżywasz, ale chcę ci pomóc. Żebym mogła to zrobić musisz mi powiedzieć o jakiej postaci mówisz.

- Od kilkunastu dni mam ten sam sen, a w nim jest on...

Creepypasta II Zagubiona Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz