24.

72 7 2
                                    

Tik tak.
Czas upływał, a Tim nadal wyczekiwał wyjaśnień patrząc na mnie.

- Potem taksówkarzowi zepsuł się samochód i musiałam wlec się na piechotę kawał drogi, a w szpitalu jak w szpitalu godzinna kolejka. W dodatku zapomniałam telefonu z domu i już w pracy mam problem o to, że nie zadzwoniłam wcześniej.

- Powiedzmy, że ci wierzę - mruknął wyraźnie niezadowolony. Musiałam skłamać, nie uwierzyłby mi, pomyślałby, że jestem wariatką tak jak pacjenci mojego szpitala i wtedy straciłabym jedynego przyjaciela.

- Tim.

- Tak?

- Przenocowałbyś u mnie kilka dni?

- Po co?

- Wiesz, po tamtej nocy trochę boję się, że to zwierzę znowu przyjdzie, a ja w dodatku zraniłam się w rękę i nie sądzę bym dała mu rady. Tylko kilka dni, dopóki będę mogła normalnie spać.

- Niech ci będzie, ale ty gotujesz.

- Umowa stoi pod warunkiem, że mi pomożesz - pomachałam mu obadażowaną ręką przed oczami.

- Pójdę tylko po rzeczy i zaraz wracam.

- Nie zapomnij zabrać ukochanego misia, bo ja już wszystkie zabawki oddałam młodszemu rodzeństwu.

- Mów tak dalej, a sam zwabię to coś na twoje podwórko i jeszcze zaproszę do środka - powiedział wychodząc.

Kiedy wrócił wskazałam mu pokój, w którym miał spać i poszłam przygotować kolację, którą później zjedliśmy razem.

Usłyszałam pukanie do drzwi sypialni.

- Coś się stało?

- Daj mi jakiś koc czy coś bo chyba masz nieszczelne okno.

Zdębiałam. To jakiś cholerny przypadek, albo złośliwość losu. Kiedy już jestem w domu i choć trochę się odprężyłam to nagle jak w telefonie wyskakuje powiadomienie, że o czymś zapomniałam i koniecznie muszę sobie przypomnieć.

- Hudson?

- Już już, zamyśliłam się bo zapomniałam, gdzie położyłam koc.

Otworzyłam szafę i podałam mu okrycie. O dziwo podczas zetknięcia naszych dłoni nie wyczułam zimnej skóry, wręcz przeciwnie.
Przyłożyłam mu rękę do czoła. Było gorące.

- Masz gorączkę - powiedziałam.

- Możliwe, że się przeziębiłem. To dobranoc. - Szedł już w stronę swojego pokoju. Wyminęłam go i zeszłam do kuchni, tam wyjęłam leki przeciwgorączkowe i zrobiłam mu coś ciepłego do picia. Następnie skierowałam się z całym dobytkiem do jego pokoju. Był zaskoczony widząc jak wchodzę do jego pokoju i zapalam światła. Zmrużył oczy i usiadł na łóżku.

- Masz popij to. - Podałam mu leki. Bez słowa je zażył.

- Dzięki, a teraz daj mi się wyspać, jeśli chcesz, żebym miał siłę odganiać to bydlę z twojej posesji. - Położył się spowrotem i przekręcił tyłem do mnie. Bez słowa obeszłam łóżko i z miną godną krytyka kulinarnego wcisnęłam mu do ręki termometr i kazałam zmierzyć temperaturę. Nie obyło się bez kilku słów "zachęty", ale w końcu się poddał. Mordując mnie wzrokiem i zapewne przeklinając w myślach czekał wraz ze mną na wynik.

- Tak jak myślałam. Chyba będziesz musiał wziąć w pracy chorobowe. Gdzie się tak urządziłeś?

- Uważaj bo mi dadzą. Raz poszedłem pobiegać i nie wziąłem kurtki.

- To było błyskotliwe posunięcie zważywszy na to, że mamy jesień.

- Odezwała się ta co nabiła się na gwóźdź.

- Spróbuj zasnąć, przyniosę ci jeszcze coś do picia bo w tym stanie łatwo o odwodnienie. Jutro porozmawiaj z szefem na temat tego zwolnienia bo nie nadajesz się do pracy.

- Dobrze, a teraz dobranoc.

Tak jak mu obiecałam przyniosłam do jego pokoju kolejny kubek i postawiłam na szafce nocnej. Kiedy już wychodziłam ostatni raz na niego spojrzałam, a raczej na jego plecy. Z tyłu kogoś mi przypominał, szczególnie włosy. Posądziłam o te omamy przewrażliwienie i wróciłam do siebie. Jednak cały czas nie dawało mi to spokoju, w końcu takie przypadki się nie zdarzają.

Creepypasta II Zagubiona Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz