12.

77 7 0
                                    

Dla pewności przejrzałam jeszcze kilka razy listy. Miałam rację, że to to samo stworzenie za którym gonił dziadek i które spotkał Toby, a może nawet Victoria. Gdybym tylko miała dziennik z której została wyrwana kartka lub więcej listów może okazałoby się, że ciotka i Rogers mieli te same schorzenia. Może oni nawet nie są chorzy, a jeśli na ich organizmy wpływało TO i tylko dlatego mają omamy?

Rozwikłanie zagadki wymagało czasu i informacji. Z Toby'm mogę rozmawiać prawie codziennie, jednak wypytując cały czas o tą postać wprawiam go w zły nastrój, a nie zamierzam ryzykować ponowną bójką.

Nastał weekend, a wraz z nim dzień, w którym do miasta przybył cyrk. Pakowałam torebkę by mieć pewność, że tym razem mam portfel przy sobie kiedy rozległ się dzwonek.
Po kilku dniach przed moimi drzwiami stał Tim. Nie wiem co robił przez ten czas jednak miał spore zadrapanie na policzku i podkrążone oczy.

- Cześć - powiedział podnosząc głowę.

- Hej.

- Przepraszam, że tak pojechałem praktycznie bez słowa, ale musiałem.

- Rozumiem, rodzina jest najważniejsza. Zrobiłbym tak samo gdyby ktoś z mojej potrzebował pomocy.

- Wychodzisz? - Wskazał na torbę w mojej dłoni.

- Tak, wybieram się do cyrku. Jeśli masz ochotę możesz pójść ze mną. - Przez jego twarz przemknął cień grymasu.

- Jasne.

Namiot był ogromny. Pełen niezwykle jasnych kolorów i wzorów. Po nabyciu biletów usiedliśmy na swoich miejscach i obserwowaliśmy pokazy. Zabawni clowni, wytresowane zwierzęta, akrobaci, półkacze ognia i sztyletów i wiele innych atrakcji nadawało temu miejscu swój własny klimat. Zapach popcornu i czegoś słodkiego scalał to wszystko w jedność.
Wychodząc razem z tłumem przez przypadek rozdzieliłam się z Timem. Nawet nie wiem jakim cudem znalazłam się z tyłu areny. Idąc w stronę właściwego kierunku wpadłam na nietypowego clowna. Z pośród tych wszystkich przebierańców on wyróżniał się jak latarnia nocą, a to dlaczego? Po prostu był czarno-biały.

- Przepraszam pana najmocniej. - Ten jakby dopiero mnie zauważył. Spojrzał na mnie i się uśmiechnął.

- Nic nie szkodzi.

- Pan też występuje? - spytałam gdy cały czas się na mnie patrzył.

- Nie do końca, preferuję inne przedstawienia - wyszczerzył zęby, które wyglądały jak u rekina. Przemknęło mi przez myśl, że wygląda jak żarłacz biały na polowaniu, a ja jak mała rybka jestem jego ofiarą. Wpatrywałam się w te dziwne zęby zastanawiając się czy to nie nakładki lub coś podobnego do czasu, aż odezwał się głos:

- Wszędzie cię szukałem - powiedział Tim podchodząc do naszej dwójki.

- Zabłądziłam w tłumie i trafiłam tutaj. - Nie miałam pojęcia co się dzieje. Tim złowrogo patrzył na clowna, a ten natomiast uśmiechał się do niego w specyficzny sposób, bardziej... złowrogi.

- Musimy już iść bo będą korki. - Popatrzył na mnie.

- Masz rację. To do zobaczenia....

- Laughing Jack. Mam nadzieję, że kiedyś przyjdziesz na moje przedstawienie.

- Z wielką chęcią. - Pomachał i odszedł w swoją stronę.

Ruszyliśmy do samochodu.

- Znasz go? - spytałam.

- Spotkałem go kilka razy. Niezbyt miły gość.

- Nie wygląda na takiego.

- Cassandra.

- Tak?

- Nigdy...Pod żadnym pozorem nie idź za nim.

- Dlaczego? Coś się stało?

- Pozory często mylą.

Dużo myślałam na temat tego co mi powiedział Tim. Może chodzi o te jego "przedstawienia"? Może jest jakimś zobczeńcem? Albo gorzej ekshibicjonistą lub pedofilem?

Żegnając się z Tim'em zajrzałam do skrzynki na listy, w środku była paczka. Gdy ją otworzyłam w mojej głowie nastąpił zamęt. W środku była konsola Nintendo...

Creepypasta II Zagubiona Historia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz