Rozdział 4

6K 172 28
                                    

Do: 

Czy nasz dzisiejszy trening aktualny?

Od:

Jasne, wpadnij o 18;*

Kurczę, przez tego buziaka zaczynam się bać.. Czyżby rozwiązał swój problem i to znaczy, że będzie tak jak dawniej? Przez chwilę się ucieszyłam, ale kiedy przypomniałam jaki on naprawdę jest, robiło mi się głupio i przykro. Miałam nadzieję, że dorósł.. A nadal zachowuje się jak pieprzony dzieciak. 

- Idę dzisiaj na trening do Louisa. - powiedziałam do Courtney, która wybierała sukienkę w galerii handlowej. 

- Żartujesz? - spojrzała się na mnie jak na idiotkę i zaczęła dalej szukać swojej wymarzonej sukienki, na randkę z kolejnym chłopakiem. - Patrz na tą! Jest piękna! - wyciągnęła białą, delikatną sukienkę z dekoltem w serek. 

- Ładna, jest mój rozmiar? - dokładnie wiedziałam, że ma taki sam rozmiar co ja, ale chcę ją po wkurzać. 

- Pojebało Cię, jest tylko jedna sukienka o tym rozmiarze i to ja ją wezmę! - powiedziała zdenerwowana i szybkim krokiem poszła do przymierzalni. 

- Hah, żartuje. Nie kupiłabym jej.. - usiadłam na wielkiej szarej pufie i czekałam na przyjaciółkę. 

- To nie podoba Ci się?! - wyjrzała za zasłonę, ale szybko się za nią schowała. - Riley, ładna jest? Muszę mu się jakoś pokazać, a wszystkie moje sukienki to worki od ziemniaków. 

- Nie kupiłabym jej, bo nie miałabym jej gdzie założyć i dla nikogo. Ty nawet we worku od ziemniaków ładnie wyglądasz. - prychnęłam pod nosem. 

- Riley, a Scott? Podobał Ci się kiedyś przecież. - prawda, ale to już przeszłość. 

- A wypierdalaj z nim. - kątem oka, zobaczyłam jak starsza pani się dziwnie na mnie patrzy. Pewnie chodzi o to, jak ja pięknie mówię. - Przepraszam. - powiedziałam cicho. 

- I jak? - wyszła z przymierzalni i w tym momencie się zastanawiam, czy wiem jakiej jestem orientacji, bo w tej sukience brałabym ją w tej przymierzalni. 

- Courtney, kupuj ją. Wyglądasz świetnie.. 

- Naprawdę? Spodobam się Wiliam'owi? - odwróciła się do lustra i poprawiała małe szczegóły. William, tak nazywał się jej wybraniec.  

- Tak! I wiesz co, pożyczę Ci jeszcze ten naszyjnik z małymi diamencikami, co dostałam od mamy. 

- Jeju, jesteś kochana. - podeszła i przytuliła mnie. Zrobiło mi się miło. Courtney, to chyba jedyna prawdziwa moja przyjaciółka. Jest taka słodka i piękna. Nie dziwie się, że chłopacy nie mogą odciągnąć wzroku. Ma średniej długości blond włosy, zielone oczy, malinowe, duże usta, zgrabna, nawet wysoka. Jest śliczna po prostu.. - Biorę ją! 

- Dalej chodź, bo jestem strasznie głodna.


***


- Boże, Riley Ty strasznie dużo jesz.. - powiedziała moja przyjaciółka, która wcinała sałatkę i popijała ją sokiem pomarańczowym. Ja za to miałam, 5 naleśników z nutellą i truskawkami i największy deser lodowy. - Dziwne, że Ty jeszcze jesteś taka chuda.. 

- Ty na diecie jesteś? - powiedziałam z pełną buzią. - Sorki.

- No, gruba się zrobiłam. 

- Jesteś głupia. - zaśmiałam się i obserwowałam wzrok mojej przyjaciółki, która patrzyła się gdzieś za mną. - Co tam jest? - prawie się odwróciłam, ale mnie pociągnęła za rękę. 

Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz