Rozdział 11

4.8K 163 16
                                    

- Nie wiem jak Ci dziękować. - stanął przede mną, kiedy miałam zamiar wchodzić już do domu. 

- Po prostu, dziękuje. - uśmiechnęłam się. 

Spojrzał mi się w oczy i podszedł bliżej. Pocałował mnie, swoimi miękkimi ustami. Odwzajemniłam pocałunek. Podobał mi się, to czemu bym nie miała tego zrobić? 

- Muszę już iść, cześć. - pożegnałam się i weszłam do środka. 

Wjechałam windą na górę i weszłam do mieszkania. Właśnie wybiła 24, zamknęłam drzwi i poszłam do swojego pokoju. Zdjęłam z siebie ubrania i założyłam piżamę. Wykąpie się ranem, bo teraz zbytnio mi się nie chcę. Położyłam się do łóżka i od razu zabrałam się za pisanie esemesa do Courtney. 

Do:

Stara, pocałował mnie... 

Od:

Jeju, wiedziałam, że wam się uda! Zakładam, że usnął po ostrym seksie, co? - długo na tego esemesa, nie musiałam czekać. 

Do:

Pojebało Cię? Nie tak szybko. Ja chcę spać, dobranoc. 

Od:

Szkoda... Dobranoc, jutro wpadnę do Ciebie. 





  ♡♡  



- Jak tam randka z tym chłopakiem? - zapytała mnie mama przy śniadaniu.  

- A jak miało być? - zmarszczyłam brwi i usiadłam przy stole. 

- No nie wiem, myślałam, że zaprosisz go na noc... - uśmiechnęła się pod nosem. 

- Mamo... Nawet jakby was nie było, nie przyprowadziłabym go tu. - zajadałam się płatkami. 

- Dlaczego? Bardzo fajny chłopak. -  zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstała od stołu i poszła je otworzyć. - Ach, to Ty Courtney. 

- Dzień Dobry, pani Jackson. - zaprowadziła ją do jadalni. - Hej, Riley! No, opowiadaj jak wczoraj było. 

- Właśnie! Mi nic powiedzieć nie chcę. - wtrąciła się mama. 

- Nie powiedziała Pani, że się całowała?! - zapytała zdziwiona. 

- Coo, Riley! Opowiadaj. 

Boże, trzymałaby język za zębami. Moja mama jest tak samo ciekawska jak Courtney. Czasami się zastanawiam, czy nie są spokrewnione.

- Jak wchodziłam do środka, dziękował mi i pocałował mnie. - uśmiechnęłam się, a one zaczęły się śmiać. 

- Nie wysilił się, ach ten  romantyk. - zażartowała przyjaciółka. 

- A ja myślałam, że to Twój ojciec miał gorsze motywy to podrywu. - zaczęły się głośno śmiać. 

- Ogarnijcie się. Ty Courtney, nie masz wcale chłopaka, to się nie odzywaj. A Ty mamo? Sama wybrałaś tatę, a z tego co wiem miałaś ich dużo do wyboru. 

- Ale ja Aarona naprawdę kocham, a Ty go kochasz? 

- Nie wiem, dajcie mi spokój. 

- Dobra, spadać do pokoju, bo Alexis przyjdzie. 

- Louis też? - zapytałam zaciekawiona. 

- Nie wiem, być może. - poszła do salonu, a my do mnie do pokoju. 

Byłam jeszcze w piżamie, więc wypadałoby się ubrać. Wyglądam jak jakaś zmora, nie wyspałam się choć jest 11. Zawsze o tej porze z mamą jemy śniadania same, bo zwłaszcza tata wtedy jest w firmie. Jest niedziela, jutro wracam do szkoły. Za tydzień będziemy mogli zacząć normalnie żyć, w nowym domu. Dziś rodzice jadą znów na policje i znając życie dla mojego 'bezpieczeństwa', ni będę mogła jechać z nimi. Chuja, wywalczę to. Ubrałam się w bordową koszulkę i długie, czarne jeansy, ale najpierw poszłam wziąć szybki prysznic. Pomalowałam się i mogłam wrócić do przyjaciółki. 

Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz