Rozdział VII (cz.II)

3.5K 121 7
                                    

Impreza minęła mi bardzo szybko i przyjemnie. Louis mnie upił, no cóż. Byłam łatwiejsza. Obudziły mnie promienie słoneczke i zaczęłam mrużyć oczy. Spojrzałam na zegarek w telefonie, wskazywał 12. Całe szczęście, że mamy weekend. Nie wytrzymałam siedząc i słuchając narzekań, wykładowców.  Strasznie zaczęła boleć mnie głowa, kiedy podniosłam się do góry, więc najlepszy rozwiązaniem było, powrócić do pozycji leżącej. Spojrzałam na łóżko mojej przyjaciółki. Smacznie sobie spała, co mi się nie podobało. Sięgnęłam po kapcia, który leżał przy moim łóżku i rzuciłam nim. Podniosła szybko głowę i zaczęła rozglądać się na boki.

- Spokój! - krzyknęła, kiedy dostała. - Co się stało, że musiałaś mnie obudzić? Miałam taki sen, o boże.

- Kac mnie męczy. - sięgnęłam telefon. - Chcę umerzeć.

- Boże, kretynko... - uderzyła się lekko w głowę. - Masz tak cudzownego chłopaka, że przyniósł Ci tabsy! - pokazała ręką, na szafkę nocną. Nawet ich nie zauważyłam. - Ogólnie widziałaś jak Jake, do mnie zarywa?

- Właśnie, stara... Działo się coś? Bo ja nic nie pamiętam. - zaśmiałam się pod nosem. Pamiętam tylko, jak pieprzyłam się z Louisem.

- Kurwa, ten chłopak jest.. Boski! - krzyknęła i uniosła ręcę w góry. - Ideał.

- Wiedziałaś, że na imprezie był Blake? Od spod galerii? - poruszałam śmiesznie brwiami.

- A po chuj on? - zaczęła się śmiać.

- Niby kolega Jake'a. Zarywał do mnie.

- Pamiętasz, że masz chłopaka. - pogroziła mi palcem.

- Spokojnie, nie na marne ryczałam i mu wybaczyłam, że teraz lecieć do innego. Przestań. - wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Kocham Louis'a i nic tego nie zmieni. Nie pamiętam nawet, jak przebrałam się w piżame. Rozebrałam się i wskoczyłam pod prysznic.

Musiałam się wykąć, nie umiałam się ubrać brudna, w czyste ubrania. Na swoje ciało, nalałam truskawkowy żel, który stał się od jakiegoś czasu moim ulunionym. Kiedy wyszłam z łazienki w samym szlafroku, od razu poszłam szukać jakiś ubrań. Ubrałam się tak jak zwykle, dopasowane shorty i jakiś t-shirt. Włosy wysłuszyłam i znów mogłam położyć się do łóżka. Postanowiłam, że nie będę się wcale malować. Tutaj jest strasznie gorąco i nie mam zamiaru patrzeć, jak spływa mi po twarzy. Zaczęłam przeglądać, wszystkie ważne rzeczy na swoim telefonie. Nagle dostałam esemesa z numeru prywatnego. Ktoś wysłał mi zdjęcię, jak całuję się z nowo poznanym chłopakiem! O mój Boże. Parę minut później dostałam esemesa od Louis'a, że musimy porozmawiać. Jezus, właśnie go odzyskałam i teraz znów mam go stracić? Ubrałam szybko trampki i pobiegłam w stronę jego akademinku.
Siedział na ławce przed budynkiem i palił papierosa.

- Louis. - zawołałam. - To nie tak jak myślisz! - widziałam jak trzyma telefon w dłoni i czemuś się przygląda. - Nie zrobiłam tego świadomie!

- Kto to. - powiedział bezbarwnie. Wiedziałam, że jest zdenerwowany.

- Courtney jebła mu drzwiami w auto! Nawet nie wiem jak ma na imię! Louis, błagam Cię. Upiłam się, nic nie pamiętam. Nigdy bym Ciebie nie zdradziła.

- Czemu mi nie powiedziałaś? - podszedł do mnie bliżej, a ja mogłam bardziej przyjrzec jego pięknej twarzy. Jego błękitne oczy, patrzyły na mnie beznamiętnie. Nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył.

- Nie było kiedy. Na imprezie nie chciałam Cię denerwować. Próbowałam go unikać, ale gdzie ja jestem to, on też. Louis, nie zostawiaj mnie. - podeszłam bliżej i chwyciłam za jego koszulkę. Musiałam się spojrzeć w górę, aby spojrzeć mu w oczy.

Ostatnia SzansaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz