11.0

1.2K 92 80
                                    

Anja właśnie kończyła szykować kolację, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Z uśmiechem poszła otworzyć, spodziewając się Petera, który pojechał na małe zakupy. Matič, pomimo porannej wpadki i niezręcznej drogi do pracy, podczas której najstarszy Prevc cały czas przyglądał się jej szczerze rozbawiony tym, że przyłapał ją na podsłuchiwaniu, miała dobry humor. W pracy wszystko układało się po jej myśli, redaktor naczelna pochwaliła jej wywiad ze skoczkiem i zaproponowała jej stałą pracę. Poza tym, kolega z pokoju obok, zaprosił ją na kolację i wyraźnie dał jej do zrozumienia, że jest to więcej niż przyjacielskie wyjście. Matič od bardzo długiego czasu, nie czuła się obiektem niczyjego zainteresowania, więc ta propozycja niezmiernie ją ucieszyła. Nejc był miłym i nieco nieśmiałym chłopakiem. Może nie najprzystojniejszym, ale Anja nigdy nie stawiała wyglądu na pierwszym miejscu. Chciała poznać Nejca lepiej, miała nadzieję, że nie zrobi z siebie takiej idiotki jak przy Peterze, który pewnie tylko czeka na to, aż ona się wreszcie stąd wyprowadzi. 

- Hej - powiedziała krótko, widząc go w progu, załadowanego zakupami. Po porannej sytuacji rozmawiali tylko przez messengera, więc gdy go zobaczyła na żywo, na jej policzkach ponownie wykwitły rumieńce. 

- Cześć - przywitał się i z ulgą położył zakupy na podłodze w przedpokoju - Jak tu coś smacznie pachnie, czyżby pizza? - zapytał, a Anja z uśmiechem pokiwała głową. 

- Musisz trochę przytyć, bo nawet nie masz siły nosić zakupów - zaśmiała się, a Peter przez chwilę udawał oburzonego. 

- Mam siłę, co nie zmienia faktu, że miło było je w końcu odłożyć, nie jestem kulturystą, tylko skoczkiem - obruszył się, a Matič tylko przekręciła oczami, ignorując jego idiotyczne wyjaśnienia. Może jednak nie powinna się wtrącać, bo ona sama nie miała ze sportem zbyt wiele wspólnego, ale po prostu lubiła się z nim droczyć. 

- Mówiłeś, że jedziesz na małe zakupy, a wykupiłeś chyba pół sklepu - zmieniła temat, bo bała się, że jak jeszcze chwilę go podrażni to naprawdę wyrzuci ją z domu, a ona chciałaby chociaż spróbować tej pizzy, którą przygotowywała przez ostatnie pół godziny. 

- Moja rodzina ma wpaść z wizytą w sobotę, a wiesz, że jest nas trochę i pomimo pozorów, większość to naprawdę głodomory - Anja patrzyła na niego z lekkim uśmiechem na ustach, sama nie miała rodziny, więc nie była pewna jak to jest ją mieć, ale na twarzy Petera zawsze dostrzegała dziwne rozczulenie, gdy mówił o swoich bliskich. 

- Całe szczęście, że w sobotę wychodzę, nie będę wam przeszkadzać - odparła, pomagając mu przenieść zakupy do kuchni. 

- Jak to wychodzisz? Chciałem cię przedstawić rodzicom - powiedział, a Anja z wrażenia upuściła trzymane zakupy i w myślach dziękowała Bogu, że nie było w środku nic w szklanym opakowaniu. 

- Mnie?! Mnie twoim rodzicom?! Peter przecież to nie ma sensu! Już wystarczy, że zrobiłam z siebie idiotkę przed tobą i Domenem, wystarczy tej prevcowej kompromitacji! - krzyczała, przerażona wizją poznania rodziców chłopaka. Peter roześmiał się na cały głos, słysząc jej irracjonalne argumenty.

- Tak w ramach wyjaśnienia, wcale nie uważam cię za idiotkę, jesteś całkiem... - przerwał, zastanawiając się jakie słowo określa blondynkę najlepiej - całkiem słodka - powiedział w końcu, a ona ponownie się zarumieniła - A gdzie wychodzisz w sobotę? - zapytał, chcąc zmienić temat, bo czuł, że atmosfera stała się nieco niezręczna. 

- Co? - Anja wciąż rozmyślała o tym, że Peter nazwał ją całkiem słodką, zupełnie ignorując wszystko inne. Przez chwilę chciała wierzyć, że to co powiedział miało głębszy sens, ale szybko odrzuciła od siebie te myśli. Ona i Prevc to zupełnie niemożliwe, nierealne, nieosiągalne choć tak mała rzecz sprawiła, że jej serce było właśnie w stanie przedzawałowym. 

- Mówiłaś, że gdzieś wychodzisz. Jakieś spotkanie? - dopytywał się, próbując brzmieć najbardziej obojętnie jak to możliwe. 

- Mój kolega z pracy zaprosił mnie na kolację - odpowiedziała szczerze i miała wrażenie, że przez sekundę dostrzegła na jego twarzy wachlarz emocji od zaskoczenia, przez smutek, po zazdrość, ale w mgnieniu oka się opanował i ciepło się do niej uśmiechnął, a ona była już prawie pewna, że to wszystko sobie wyobraziła. 

- Randka w sobotni wieczór? - dopytywał, próbując markować uśmiech najlepiej jak to możliwe, prawie jak podczas wywiadów, przy dziesiątym takim samym pytaniu od głupich dziennikarzy. 

- W sumie to nie jestem pewna, mam wrażenie, że mnie lubi, ale nie ufam sobie, jeśli chodzi o odczytywanie uczuć innych - Peter wciąż delikatnie się uśmiechał, mimo iż w głębi serca czuł tak mocny ścisk, że ledwo mógł oddychać. Jakiś dupek miał czelność zgarnąć mu ją sprzed nosa. Blondynka nie była pewna, czy podoba się Nejcowi, Prevc z kolei był o tym przekonany, bo przecież Anja była wyjątkowa i za pewne nie tylko on to dostrzegł. 

- Mam nadzieję, że chociaż poznasz moją rodzinę, znając Domena już im o tobie opowiedział, bo nagle mama wymyśliła, że chcą wpaść do mnie na obiad - powiedział, a Anja pod wpływem jego spojrzenia pokiwała głową. 

- Jeśli jednak podczas tych pięciu minut zrobię z siebie idiotkę, większą niż tą za jaką masz mnie do tej pory - Peter już chciał zaprotestować, ale położyła mu palec na ustach aby go uciszyć, ten gest tak go zdziwił, że zapomniał co planował powiedzieć - Obiecaj mi, że nie wyrzucisz mnie z domu przynajmniej do poniedziałku - chłopak roześmiał się na jej słowa. 

- Już ci mówiłem, że możesz tu zostać jak długo zechcesz, lubię wracać do domu, w którym jest ktoś kto zawsze poprawia mi humor - Anja nie omieszkała zauważyć tego zawoalowanego komplementu.  

- Jesteś pewien? Bo mam dla ciebie pewną propozycję i nowinę w jednym - powiedziała zadowolona, a chłopak spojrzał na nią z zainteresowaniem. Właśnie skończyli rozpakowywać zakupy i stojąc przy kuchennym blacie, z przyjemnością ukajali się zapachem pieczonej pizzy. Oboje zgodnie stwierdzili, że to jeden z najlepszych aromatów na świecie. 

- Jestem pewien - przyznał, uśmiechając się do niej szczerze. Zrobiłby wszystko, żeby tylko zgodziła się zostać u niego dłużej. Blondynka odwzajemniła gest i otworzyła lodówkę, wyciągając z niej szampana. 

- Dostałam pracę na stałe! - krzyknęła, rzucając się na niego i wreszcie dając upust swojej radości. Objęła go ramionami i ucieszyła się, gdy poczuła, że jego ręce przyciągnęły ją do siebie. Zaśmiał się cicho z jej radosnego gestu. 

- Gratuluję! Zasłużyłaś - powiedział, a Anja odsunęła się od niego ostrożnie, bojąc się, że mimo wszystko przesadziła, tak się na niego rzucając, to, że jej nie odtrącił, nie znaczyło jeszcze, że miał ochotę się z nią przytulać. 

- Dziękuję, ale to chyba też dzięki tobie, redaktorce bardzo spodobał się wywiad - uśmiechnęła się nieśmiało, wciąż  zawstydzona nieco tym swoim spontanicznym aktem radości. 

- Cieszę się, że możesz spełniać swoje marzenia - odparł i objął ją w jakiś dziwny sposób. Anja przylgnęła do niego chętnie, w końcu był ciepły i tak przyjemnie pachniał. Cieszyła się, że ma takiego przyjaciela. 

- Jeśli naprawdę chcesz, żebym z tobą mieszkała, to obiecaj, że zgodzisz się, żebym dokładała się do czynszu - poprosiła, bo jego gościnność stawiała ją w naprawdę niezręcznej sytuacji. 

- Okej, ale jeśli kiedykolwiek będziesz miała jakiś problem z pieniędzmi, pamiętaj, że możesz tu zostać jak długo chcesz i nie musisz za nic płacić - odpowiedział, a dziewczyna była pewna, że jej serce właśnie się topiło niczym ser na pizzy w piekarniku. Teraz już była pewna, że Peter to najcudowniejszy człowiek na ziemi. I że bardzo ładnie pachnie. I jest przyjemnie ciepły. 

***

Witajcie Kochani! 

To opowiadanie jakoś najlepiej mi się ostatnio pisze, ale mam nadzieję, że nie przeszkadza wam częste dodawanie rozdziałów. 

Proszę piszcie co myślicie bo wasze komentarze są dla mnie baaaardzo ważne! 

Buziaki!

the interview - Peter PrevcOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz